Rozdział 36

944 21 14
                                    

Naprawdę miałam ochotę się już poddać. Jak dawniej twierdziłam, że byłam w stanie znieść naprawdę wiele i zapewniałam, iż nie dam się złamać, tak teraz naprawdę chciałam to zrobić, poddać się, by nie musieć już cierpieć. Nie potrafiłam znieść już tego bólu.

Podążyłam bezmyślnie za Chrisem. Zaraz po tym, jak skończył jeść kromkę chleba, oświadczył, że musieliśmy już iść. Gdzie mnie prowadził? Nie myślałam o tym, było mi już naprawdę wszystko jedno.

Mężczyzna przepuścił mnie w drzwiach, lecz nie było spowodowane to kulturą, a zwyczajną chęcią obserwacji co robiłam. Ja jednak jak kura szłam za ziarnem przed siebie. Nie zwróciłam uwagi nawet na mijane przeze mnie osoby. Dopóki ściskałam w dłoni swój telefon, wszystko było dobrze. Trzymałam go, jakby był mi potrzebny do życia i tak właśnie czułam. Stał się dla mnie ważniejszy niż wszystko dookoła. To dzięki niemu mogłam jeszcze razu usłyszeć głos Aarona. Tylko to mi zostało. Nawet własna matka nie wykazywała zainteresowania moim zniknięciem. Normalna rodzina powinna się już chyba zaniepokoić, a wszystko wskazywało na to, że nawet nikt nie zgłosił mojego zaginięcia. Naprawdę byłam beznadziejna.

— Gwen?

Dopiero kiedy usłyszałam, cichy i zlękniona szept mijanej osoby, uniosłam swój wzrok, skupiając go mozolnie na sylwetce kobiety. Przystanęłam na chwilę, ale czując wręcz przytłaczającą obecność Chrisa za swoimi plecami, postanowiłam ponownie ruszyć przed siebie.

Zignorowałam zaniepokojony wyraz twarzy Debby. Dlaczego tu przyszła? Co chciała tym osiągnąć? A może zdecydowała się z nimi współpracować? Może wcześniej już to robiła, a jej przyjaźń była w pełni udawana. To byłoby zrozumiałe, w ten sposób mogła bez problemu dowiedzieć się, gdzie był Aaron i co robił, a na tym im chyba zależało prawda? To wszystko mogło okazać się zwykłym kłamstwem z jej strony. Może nawet jej związek z Damonem był tylko wymówką, by móc lepiej przekazywać im informacje. To wszystko tak do siebie pasowało? To ona kryła mnie, kiedy zostałam porwana przez współpracowników Damona i Chrisa. Myślałam, że zrobiła to dla mnie, ale tak naprawdę chroniła tylko ich. By nikt nie zainteresował się moim zniknięciem. Czy teraz również tak było?

Czułam ucisk w klatce piersiowej, a moje gardło zacisnęło, tak się jak za każdym razem, kiedy szloch chciał wydostać się z moich ust, ale nic takiego nie nadchodziło. Całkiem jakbym już wyczerpała cały jego zapas. Jak bardzo bym chciała, nie potrafiłam się nawet rozpłakać.

Wsiadłam do samochodu bruneta, a swój wzrok od razu skierowałam na przednią szybę. Z budynku wyszła również i blondynka wraz z Damonem. Od razu ruszyła w moim kierunku gdy tylko dostrzegła mnie w pojeździe, lecz powstrzymał ją Damon, łapiąc za jej przedramię. Nawet nie starała się mu wyrwać, naprawdę musieli znać się bardziej, niż stwarzali pozory. Zastanawiałam się tylko, co chciała osiągnąć całując się w tamtej alejce z Casperem? Mówiła, że zerwała z Damonem, a jednak teraz wyglądali na świetny duet. Ile z naszej znajomości było kłamstwem? Jak wiele z tego, co mi mówiła, było wyssane z palca? Wątpiłam, by chciała mi o tym powiedzieć.

Chciałam móc ją nienawidzić. Robiłam wszystko, by widzieć w niej najgorszą osobę, która zabawiła się moim kosztem, ale nie potrafiłam tego zrobić, widząc przed oczami jej niewinny wyraz twarz. Te wszystkie sytuacje, kiedy była zawstydzona lub nieśmiała, zmartwiona gdy ja czułam się źle. Naprawdę chciałam ją za to nienawidzić, ale im bardziej starałam się o tym samą siebie przekonać, tym dobitniej utwierdzałam się w fakcie, że tęskniłam za nią. Od zawsze była osobą, której mogłam się ze wszystkiego zwierzyć, a teraz właśnie tego potrzebowałam, wsparcia.

Straciłam Debby z oczu w momencie, kiedy samochód ruszył przed siebie, ale coś mi mówiło, że jeszcze tego dnia miałam ją ponownie zobaczyć.

Cała droga minęła nam w całkowitej ciszy. Nie rozmawialiśmy, radio milczało, słychać było jedynie ryk silnika. Czy mi to przeszkadzało? Ciężko było stwierdzić. Na pewno podczas tego, moje myśli często odbiegały, w kierunku który tylko coraz bardziej pogrążał mnie w obłędzie i rozpaczy, ale nie potrafiłam sobie wyobrazić, bym mogła toczyć zwyczajną rozmowę z brunetem. Było to wręcz niemożliwe. Tak samo jak to, że przypadkowy samochód mijający nas na drodze, nagle zechce zajechać nam drogę, spychając nas na barierki.

Zanim Cię PoznałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz