Rozdział 71

500 19 8
                                    

To ten dzień.

Jeszcze kilka miesięcy temu wyobrażałam sobie go całkiem inaczej. Miałam wtedy być chroniona przez Chrisa gdyby coś poszło nie tak. A teraz wszystko wskazywało na to, że zostałam całkiem sama. Zdana na własną pomysłowość i szczęście, a nie od dziś było wiadomo, że nadzieja matką głupich.

Nie znałam prawdziwego nastawienia Harrisa. Równie dobrze mógł polować już nie tylko na Mullera, lecz i na mnie, a ja, dając mu dostęp do lokalizatora, podpisałam swój wyrok. Miałam jednak nadzieję, że mężczyzna mi uwierzy i zaczeka, na spotkanie z Mullerem. Podczas gdy on będzie zajęty swoim wrogiem, ja zamierzałam uciec. Zniknąć jak najszybciej potrafiłam, ponownie unikając odpowiedzialności za swoje czyny.

Lekcje Sergio dosyć mocno ułatwiły mi to zadanie. Patrząc na nie z biegiem czasu, były jedną z głównych potrzeb, jakie mój plan wymagał. Jazda na motocyklu stała się dla mnie nie tylko przyjemnym hobby, ale też czymś niezbędnym do przeżycia. I choć wolałabym ubrać się w pełen kombinezon, nie mogłam tego zrobić. Na spotkanie z Mullerem musiałam ubrać się należycie.

Wychodząc z mieszkania, czułam zżerający mnie stres. Świadomość, że Harris widział dokładnie gdzie byłam, sprawiała, że nie potrafiłam się nie rozglądać. Bałam się, że za chwilę miał pojawić się przed moją twarzą. Jednocześnie chciałam, żeby było już po wszystkim i odwlec spotkanie z Harrisem daleko w przyszłość.

Lecz dopiero kiedy stanęłam przez drogim hotelem, odczułam prawdziwy stres. Strach zaczął paraliżować moje ciało, bo doskonale wiedziałam, w jakieś beznadziejnej sytuacji się znalazłam. Z jednej strony Chris mógł chcieć zemsty, a z drugiej gdyby Muller zorientował się, że nasłałam na niego Harrisa, sam chciałby się na mnie odegrać.

Pomimo sprzeciwów ciała, weszłam do hotelu, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo się bałam, ale wzrok ludzi wokół dał mi jasno do zrozumienia, że nie wyszło mi to zbyt dobrze. Tym bardziej gdy zauważyłam w oddali mężczyznę, wyglądem łudząco podobnego do człowieka Chrisa. To musiał być on, widziałam ich niewielu, lecz twarze wyryły się w mojej pamięci. Jak trauma z czasów dzieciństwa nie dały o sobie zapomnieć.

Już tu byli.

— Pani Green? — Usłyszałam stłumiony przez szum w uszach głos pracownika hotelu.

Przytaknęłam głową, niezdolna do odpowiedzi. Pamiętałam jak przez mgłę, jak zaprowadziła mnie do windy, a później pod pokój, w którym musiał już znajdować się Muller.

Wzięłam głęboki oddech, nie mogłam dać poznać po sobie, że coś było nie tak. Już nie chodziło tylko o wydanie go, od teraz zaczęła się moja walka o przeżycie.

Gdy weszłam do apartamentu, z pomieszczenia obok od razu usłyszałam wołanie mężczyzny.

— Tym razem jesteś dużo przed czasem.

Puściłam jego słowa koło uszu, całkowicie się na nich nie skupiając. Nawet gdybym chciała, to bym nie potrafiła. Ale nie wyglądał na urażonego tym.

— Wciąż się mnie obawiasz. — Uśmiechnął się nieznacznie, całkowicie nie podejrzewając, czym tak dokładnie był spowodowany mój strach.

— Wciąż nie wiem, dlaczego szef chciał się ze mną ponownie zobaczyć — odparłam nadzwyczaj spokojnym tonem, w ogóle niepasującym do tego co działo się w moim wnętrzu. Tam drżałam cała ze strachu.

— Jestem ciekaw twojego zdania — odpowiedział zagadkowo, lecz zaraz wyjaśnił. — Byłaś bliżej Chrisa niż niejeden z naszych ludzi. Poznałaś jakąś część jego myślenia i pomyślałem, że mogłabyś sporo wnieść do naszych planów. A później, może stałabyś się kimś, kogo zdanie znaczyłoby więcej niż wszystkich pozostałych. Mogłabyś razem ze mną ustalać zasady. Co ty na to?

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now