Rozdział 38

880 21 2
                                    

Czułam, jak moje dłonie drżą, a serce biło z zawrotną prędkością. Nie potrafiłam tego opanować, nawet pomimo obecności Debby, która tuliła mnie do siebie. Wciąż przed oczami miałam twarz mojego oprawcy, a przy głowie czułam zimny metal broni. Odtwarzałam tę sytuację w kółko i w kółko, wracając pamięcią do przerażającej mnie przeszłości. Jeszcze chwilę temu sekundy dzieliły mnie od śmierci. Dosłownie czułam zaciskająca się palce na mojej szyi. Brakowało mi oddechu i byłam pewna, że to właśnie był mój koniec. Nie wierzyłam, że Chris i jego banda zdołają mnie uratować, a jednak zrobili to w ostatniej chwili. Nie wiedziałam, czy miałam płakać ze szczęścia, czy nad tym, iż to wcale nie był koniec. Zgadzając się na propozycje niebieskookiego, nie zastanawiałam się jak będzie to wszystko wyglądać. Chciałam po prostu ratować swoje życie, ale tym sposobem szłam ku jego końcowi.

Schowałam głowę we włosach blondynki. Wciąż cała drżałam i nic nie wskazywało na to, by szybko miało to minąć. Debra głaskała uspokajająco moje plecy, lecz z marnym skutkiem.

Odsunęłam się niechętnie od dziewczyny, a zmusił mnie do tego głos Chrisa, jak zwykle zimny i z poczuciem wyższości.

— Idź prosto do domu. Jest teraz ktoś w nim? — spytał, oczekując natychmiastowej odpowiedzi. Tylko że ja jeszcze nie byłam w stanie jej mu udzielić.

— Daj jej trochę czasu, jest przerażona. — Debby stanęła w mojej obronie, ale zaraz straciła odrobinę swojej stanowczości kiedy to na nią Chris skierował swoje lodowate spojrzenie.

— Niedługo zaczną orientować się, że każda próba zbliżenia się do niej, zostaję przez nas powstrzymana. Nie chcę tego przyspieszyć, dlatego nie mamy czasu na stanie tutaj i głaskanie po głowie.

Widziałam, jak blondynka zjeżyła się na jego argumenty. Tak samo jak ja wiedziała, że miał rację, ale równie mocno jej się to nie podobało. Chyba naprawdę chciała mnie pocieszyć, ale miała związane ręce. Tak przynajmniej myślałam, dopóki nie zrobiła kroku w kierunku mężczyzny. Nigdy nie była tak impulsywna, ale teraz wiedziałam, co się świeciło. Musiała mieć zły dzień, albo związek z Damonem ją na tyle zmienił. Choć istniała jeszcze opcją, że to ja jej tak naprawdę nie znałam, bo przy mnie grała nieśmiałą blondynkę.

— Będę sama — odpowiedziałam prędko, obawiając się, co mógłby zrobić Chris, słysząc sprzeciw od Debby.

— Zasłoń okna i nie zapalaj niepotrzebnie światła. Udawaj, że nie wiesz, co robić i się boisz. — Rozkazał brunet, całkowicie ignorując stojącą przed nim dziewczynę.

Miałam to udawać? Nie było najmniejszego problemu, bo wcale nie musiałam się starać. Naprawdę nie wiedziałam, co robić i byłam przerażona tym co się działo. Jak długo miało to jeszcze potrwać? Ilu zamierzał złapać za moją pomocą? Co chciał ze mną zrobić jeśli zorientowaliby się, co robił? Przecież wtedy nie byłabym mu już potrzebna. Naprawdę się tego bałam. Nie wiedziałam, na czym stałam i co mnie jeszcze czekało. Naprawdę byłam zagubiona w tym wszystkim. Nie chciałam nawet, by mi ktoś to tłumaczył, a tego, by to się już skończyło.

W odpowiedzi na polecenie Chrisa przytaknęłam jedynie głową, bo gdybym starała się ponownie odezwać, mój głos z pewnością by zadrżał. Spojrzałam jeszcze na blondynkę, a na jej twarzy zauważyłam zaniepokojenie, lecz nie miałam czasu, by próbować okłamać ją, iż dawałam sobie radę. Możliwe, że nawet by mi nie uwierzyła. Ja nigdy przed nią nie udawałam kogoś innego i zawsze potrafiła odgadnąć, co czułam. Dlatego i teraz nie miałaby z tym najmniejszego problemu.

Idąc droga do swojego domu, wciąż nie potrafiłam pozbierać się po tym co się zdarzyło. Ciągle miałam to w pamięci. Nic dziwnego, minęło zaledwie kilka minut. Dawniej nigdy bym nie pomyślała, że zostanę zaatakowana przez mafię w swoim miasteczku, w którym się urodziłam i dorastałam. Uważałam je raczej za spokojną okolicę. Do czasu, aż nie poznałam Aarona. Wtedy zdałam sobie sprawę, że do tej pory żyłam nieświadoma tego, co kryło się w ciemnych uliczkach miasta. Nie miałam o to żalu do bruneta. Wręcz cieszyłam się, że odkryłam prawdę w taki mało inwazyjny sposób. W końcu Aaronowi udało się wtedy rzucić narkotyki. Wszystko zaczynało wychodzić na prostą, a my byliśmy świadomi zagrożenia, jakie kryło się w ciemności.

Zanim Cię PoznałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz