Rozdział 55

698 20 16
                                    

Nigdy nie wierzyłam w przekleństwa. Może właśnie dlatego coś w końcu mnie dopadło, by dać o sobie znać i uświadomić mnie, że istnieją. Bo jak inaczej mogłam nazwać coś, przez co każdej nocy nawiedzały mnie koszmary, a ja zaczynałam bać się ponownie zasnąć.

Nie chciałam zamknąć oczu, bo wiedziałam, że po raz kolejny będę musiała uciekać i walczyć o życie. Lecz sen i tak w końcu mnie dopadał. Tak jak przypuszczałam, nie miał on nic wspólnego z odpoczynkiem. Biegłam i krzyczałam o pomoc, choć doskonale wiedziałam, że to tylko sen i nikt nie przyjdzie mi na ratunek. Zdzierałam sobie gardło, lecz z moich ust wydostawał się jedynie cichy szept. Zacisnęłam powieki, marząc, by soe już obudzić.

Otworzyłam oczy, od razu napotykając przed sobą twarz niebieskookiego. Przerażona, że to jego tym razem miał dotyczyć koszmar, odepchnęłam go od siebie, szukając jednocześnie u niego jakiegoś narzędzia służącego do zabicia mnie. Zimne dreszcze przechodziły moje ciało, a ja czułam, jakby serce miało wyskoczyć mi z piersi.

— Krzyczałaś przez sen — oznajmił spokojnie mężczyzna.

W pierwszej chwili nie zwróciłam na jego słowa uwagi, dopiero po upływie kilku sekund, zauważyłam, że siedziałam na kanapie przed kominkiem, a mój koszmar musiał minąć.

Rozejrzałam się po pokoju, który oświetlała mała lampka, lecz zaraz powoli wróciłam spojrzeniem do bruneta. Musiałam go obudzić swoim krzykiem.

— Przepraszam — wymruczałam wciąż lekko skołowana.

Położyłam się z powrotem na kanapie i przykryłam szczelnie kocem, gdy ciało ponownie zaatakowały zimne dreszcze. Byłam cała spocona.

Zamknęłam oczy, udając przed nim, że kładłam się dalej spać, lecz doskonale wiedziałam, że już nie zasnę tej nocy. Nawet nie do końca chciałam. Kolejny sen zwiastował następny koszmar.

Usłyszałam, jak mężczyzna wstaje i odchodzi. Westchnęłam z ulgą, bo przez sny, ponownie zaczynałam obawiać się, że gdy tylko stracę czujność, wbije mi nóż w brzuch. Ciężko było mi zamknąć oczy gdy był obok. Wolałam widzieć zagrożenie, nawet jeśli miało to wywołać tylko większe przerażenie.

Myślałam, że Chris wróci do swojego łóżka, lecz jakie było moje zaskoczenie, kiedy nagle pokój rozświetliło światło dochodzące z kuchni, a po chwili do uszu dotarł dźwięk gotującej się wody. Nawet nie wiedziałam, która była godzina, dlatego zaczęłam podejrzewać, iż za chwilę miało zacząć świtać i mężczyźnie nie opłacało się już iść spać dlatego chciał przygotować sobie kawę. Cokolwiek by to nie było, ja wciąż udawałam, że próbuje zasnąć. Dopiero odgłos zbliżających się do mnie kroków wyrwał mnie z mojego blefu, gdyż zaczęłam obawiać się, co chciał zrobić niebieskooki. Na samą myśl noży stojących w kuchni, czułam, jak moje ciało spina się z przerażenia. Lecz gdy otworzyłam oczy, nie zauważyłam niczego co mogłoby mi zagrozić. Co prawda Chris wrócił do mnie, ale nie trzymał w dłoni ostrza, a zwykły, zielony kubek.

— Pomoże ci zasnąć. — Odwrócił się w moim kierunku, doskonale wiedząc, że zaczęłam go obserwować. — Pomaga też na koszmary — dodał, by mnie zachęcić.

Po tym odwrócił się i wszedł z powrotem na piętro, zostawiając jednak zapaloną, małą lampkę na ścianie. Cieszyłam się, że tak właśnie zrobił, w całkowitej ciemności nie potrafiłabym odgonić przerażających obrazów, które podsuwały mi mój mózg, no i nie umiałabym znaleźć kubka.

Spojrzałam na porcelane, a po chwili w miejsce, gdzie zniknął mężczyzna.

Wzięłam głęboki oddech, opierając głowę na poduszce i patrząc w sufit, zastanawiałam się, co takiego chciał osiągnąć Chris. To jak się zachowywał tutaj, przeczyło temu, jakie miałam o nim wyobrażenie. Nie zawsze, bo zdążało się, że był dokładnie taki, jak myślałam, ale ten koc, którym mnie przykrył, teraz herbata na sen, nie myślałam, że byłby w stanie zrobić coś takiego dla mnie. Dla kogokolwiek. Myślałam, że myślał tylko o sobie. Był coraz to większą zagadka dla mnie.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now