Rozdział 30

944 25 17
                                    

Informacja na dole ☺️❗️

Już od pierwszego spotkania z Chrisem wiedziałam, że nie był on zwykłym mężczyzną, jakiego można było minąć w warzywniaku. Samym swoim towarzystwem wywoływał ciarki na moim ciele, a gdy tylko spojrzał tym swoim zimnym spojrzeniem, czułam, jakbym była uwięziona pod lodem, nie mogąc się poruszyć. Nigdy nie chciałam mieć z nim więcej do czynienia, a jednak los co chwilę stawiał go na mojej drodze. Jakby śmiał się mi prosto w twarz, z każdym kolejnym naszym spotkaniem. Nie znałam bruneta, a jednak spotkaliśmy się już tyle razy, że nie mogłam pomylić go z nikim innym. Albo to przez strach jego widok wyrył się w mojej pamięci bezpowrotnie. Cokolwiek by to nie było, zdawałam sobie sprawę, że zmierzało to w tragicznym kierunku. Jak widać, na efekty nie musiałam długo czekać.

Biegłam przed siebie, a płuca palił mi żywy ogień. Miałam wrażenie, jakbym się dusiła. Nieważne jak bardzo bym chciała, wiedziałam, że nie mogłam przestać. Tak uparcie walczyłam o życie, kiedy jeszcze niedawno sama świadomie balansowałam na jego krawędzi. Lecz wtedy towarzyszył mi śmiech i zastrzyk adrenaliny wymieszanej z endorfiną. W tej chwili daleko było mi, by je poczuć. Mój szalejący oddech ledwo nadążał za łomoczącym sercem, a i tak czułam, że zaczynałam się dusić.

Potknęłam się, upadają na ziemię i zdzierając sobie skórę z kolan. Jeszcze kilka miesięcy temu bardziej przejęłabym się nową parą spodni, które nadawały się już jedynie do wyrzucenia, niżeli własnymi nogami. W sytuacji, w której się znalazłam, żadne z tych rzeczy nie zaprzątało mojej głowy. Myśli były zbyt zajęte odnalezieniem drogi ucieczki.

Odgłosy ciężkich kroków zmusiły mnie do zerwania się do kolejnego biegu. Widok zaczęły zasłaniać mi łzy bezradności. Nie chciałam umierać.

Przytrzymałam swoje okulary, które prawie całkiem zsunęły się z mojego nosa.

Nie wiedziałam dokąd biegłam. Czy uda mi się schować przed potworem? Czułam jego wzrok na sobie. Miałam wrażenie, że był tuż za mną, a jego zimny oddech owiewał mój kark. Czułam dotyk jego zimnych dłoni, które zaciskały się wokół mojego ciała.

Skręciłam w ciemną uliczkę między dwoma, ogromnymi magazynami, lecz widok lodowatych, niebieskich niczym lód oczu odstraszył mnie i zmusił, bym niewiele myśląc, wbiegła do jednej z hal.

Był wszędzie. Nie mogłam od niego uciec.

Wewnątrz pomieszczenia było o wiele ciemniej niż na zewnątrz, gdzie drogę oświetlał mi księżyc. Jego okrągła tarcza zwiastowała moją zgubę. Dokładnie jak w legendach o wilkołakach. Z tą różnicą, że nie było tu żadnych magicznych wróżek zdolnych uratować mnie z opresji, ani przerośniętych wilków niczym ze zmierzchu. Byłam tylko ja i człowiek, do którego bardziej pasowało miano potwora. Ofiara i królik. Nic więcej.

Zatrzymałam się gwałtownie, kiedy z mroku niczym demon wyłoniła się sylwetka potężnego mężczyzny. Może naprawdę miał coś w sobie z diabła, bo sam jego widok przyprawiał mnie o zimne dreszcze. Każdy jego ruch był dokładnie przemyślany, wypracowany do perfekcji. Tak, by ręką nie zadrżała mu pod ciężarem pistoletu.

Widząc skierowaną lufę broni w swoim kierunku, pozwoliłam sobie na chowany w sobie szloch. Dlaczego to ja stałam się ich celem? Przecież jedynie znałam osobę, którą chcieli zabić. Więc dlaczego ja też musiałam zginąć?

Spojrzałam w błękitne oczy mężczyzny, licząc, że zobaczę w nich, chociaż cząstkę człowieczeństwa. Jednak nie potrafiłam w nich odszukać niczego poza tą przerażającą pustką.

Dlaczego mężczyzna taki jak on, musiał dzierżyć w dłoni broń? I dlaczego kierował ją w stronę niewinnej osoby? Natura obdarzyła go ponadprzeciętną urodą, a jednak wciąż w jego zachowaniu było coś, co nie zachęcało do bliższego poznania. Jego intensywne spojrzenie prześwietlało człowieka. Czuło się pod nim niekomfortowo. Był to wzrok psychopaty czerpiącego satysfakcję z czyjegoś strachu. Lubił mieć władzę. Zmuszał ludzi do posłuszeństwa. Więc co skłoniło mnie do szukania w nim litości? Taki człowiek nie znał znaczenia tego słowa.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now