Rozdział 56

668 21 13
                                    

Nabierałam do płuc powietrze, robiąc to trochę szybciej, niż powinnam, lecz i tak czułam, że zaczyna brakować mi tchu. Przypomniały mi się od razu czasy szkoły średniej, kiedy to musieliśmy biegać na zaliczenie. Zawsze dawałam z siebie wszystko, chcąc zdobyć jak najlepszy wynik na jaki było mnie stać, choć nie mogłam zaprzeczyć, iż nienawidziłam tej dyscypliny. Dopiero po latach dotarło do mnie, że może faktycznie trzeba było przykładać się do tego trochę bardziej. Może zdołałabym uciec przed ścigającymi mnie napastnikami, którzy do tej pory tak często mnie nachodzili.

Lecz tym razem mój brak tchu nie był spowodowany ucieczką, a strachem przed spotkaniem Sergio. Nie dało się tego uniknąć. Wyznaczył miejsce i czas spotkania, więc musiałam się stawić. No i to właśnie zrobiłam. Nawet jeśli moje nogi chętnie zabrałyby mnie w całkiem innym kierunku niż opuszczony magazyn, który już od pierwszej wizyty był przeze mnie znienawidzony.

Słysząc za sobą odgłos kroków, bardzo nie chciałam się obracać, lecz mój organizm zadziałał automatycznie. Naturalny odruch obronny. Szkoda tylko, że w innych sytuacjach nie był już taki pomocny.

Mężczyzna podszedł do mnie, a jego mina wskazywała na to, iż nie był zadowolony. Zastanawiało mnie tylko czy chodziło o coś konkretnego? A może całokształt mojego zachowania w ostatnich dniach.

— Mogłabyś mi wyjaśnić, co stało się po bankiecie? — odezwał się szorstkim tonem.

— Napisałam, że wyjeżdżam z Chrisem na kilka dni — odpowiedziałam potulnie, nie chcąc go bardziej denerwować.

— Nie o to mi chodzi. — Naskoczył na mnie zaraz gdy skończyłam mówić. — Nie odbierałaś telefonów, nawet nie odczytałaś wiadomości.

Po powrocie byłam tak bardzo zdenerwowania przed spotkaniem z mężczyzną, że nawet nie wiedziałam jego wcześniejszych wiadomości.

— Chris chciał, żebym go wyłączyła. Dowiedział się na bankiecie, że jesteście mną zainteresowani i nie chciał, żebyście mnie namierzyli. — Postawiłam na prawdę i zdecydowałam się trochę ją podkoloryzować. — Powiedział, że załatwi mi nową kartę i zablokuje zlokalizowanie mnie.

— Kurwa — warknął pod nosem. Odwrócił wzrok, lecz trwało to tylko chwilę, zanim ponownie nie zwrócił go w moim kierunku. — Domyśla się czegoś jeszcze? — Od razu zaprzeczyłam ruchem głowy. — Świetnie. Chodź. — Włożył ręce do kieszeni kurtki, oddalając się ode mnie kawałek.

Ruszyłam za nim, nawet nie pytając, gdzie szliśmy i dlaczego. Może było to dobrym posunięciem, bo chwilę później sam dał mi na te pytania odpowiedź. Chyba wystarczyło milczeć, by tacy ludzie jak Chris czy Sergio, sami zdradzili nam to czego chcieliśmy.

— Pójdziemy do miasta. Jeśli zamontował podsłuch w twoim telefonie, będzie mniejsza szansa, że nas usłyszy. Na wypadek gdyby zaczął coś podejrzewać — wytłumaczył, już o wiele ciszej niż mówił poprzednio.

Gdy o tym wspomniał, poczułam nagły stres, jakby Chris o niczym nie wiedział i faktycznie mógł odkryć nasz spisek. A może to przez to, że miałby nas właśnie nie usłyszeć? Jeśli Sergio uznałby, że zbyt dużo ryzykował utrzymując mnie przy życiu, niebieskooki nawet nie wiedziałbym, że coś mi grozi.

Nawet nie wiedziałam kiedy, zaczęłam uważać, że brunet był tym który miałby mnie obronić. Jakby wcale nie należał do tego samego świata, co ci, którzy na mnie polowali. Chris tak samo jak Sergio nie był dobrym gościem i nie mogłam o tym zapomnieć.

Pozwoliłam wyprowadzić się mężczyźnie z budynku, a później poprowadzić do ruchliwego centrum miasta. Choć to słowo nie do końca określało tę okolicę. Na próżno było szukać tu zakorkowanych dróg, czy przepychających się ludzi na chodniku, lecz zawsze było więcej szumu niż na pobocznych uliczkach.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now