Rozdział 15

1.1K 24 6
                                    

Niesprawdzony 😅

Myślałam, że obecność przyjaciółki pomoże mi przejść przez to co czułam, ale to właśnie wtedy gdy zostałam z nią sama, rozplakałam się jak mała dziecko. Wtulona w drobne ciało blondynki, czułam się bezbronna, ale nie przeszkadzało mi to. Wiedziałam, że przed nią nie musiałam niczego udawać. Mogłam rozryczeć się na całego, a nie zostanę wyśmiana i zbyta pobłażliwym spojrzeniem. Choć nie wiedziała co się stało, pozwalała mi wyrzucić wszystko z siebie, cierpliwie czekając, aż będą w stanie się odezwać. Nie naciskała, głaskała mnie tylko uspokajająco po plecach.

Odsunęłam się od niej, myśląc, że będę już w stanie powiedzieć jej to, co chciałam, ale gdy otworzyłam usta, nic się z nich nie wydostało oprócz kolejnego szlochu.

— Spokojnie kochana, weź głęboki oddech. — Złapała mnie za dłonie, ściskając je uspokajająco.

Spojrzałam na nią z wdzięcznością, a w jej zmartwionych oczach, widziałam odbicie swojego okropnego stanu.

Tak jak poleciła mi blondynka, wzięłam kilka wdechów, które pozwoliły mi trochę się uspokoić. Przynajmniej na tyle bym potrafiła coś z siebie wydusić.

— Aaron ze mną zerwał. — Zaraz po tych słowach ponownie wstrząsnął mną szloch.

Czułam jak moje serce ściskało się boleśnie. Ból był gorszy od jakiegokolwiek, który czułam fizycznie. Przy tym nie mogłam wziąć tabletki przeciwbólowej, by sobie ulżyć. To musiałam wytrzymać o własny siłach. Ale wydawało mi się to nie do wytrzymania.

— Powiedział, że czuł się przeze mnie osaczony — wyrzuciłam z siebie między napadami płaczu.

Opuściłam wzrok na swoje dłonie. Paznokcie wbijały się w moją dłoń od wewnątrz, gdy zaciskałam pięści, a gdy wyprostowałam palce, zauważyłam czerwone ślady na skórze.

— Przecież nic takiego nie robiłaś — odezwała się cicho blondynka. — Nigdy go nie kontrolowałaś, ani nie zabraniałaś mu niczego — kontynuowała, chcąc mnie pocieszyć. — Popatrz na mnie — poprosiła, co wykonałam z opóźnieniem. — Jesteś wspaniała. Na pewno tu nie chodziło o ciebie — zapewniła mnie.

Blondynka nie musiała być żadnym psychologiem, by wiedzieć, że wcale jej nie wierzyłam.

Debby położyła dłoń na mojej nodze i uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.

— Nie znam drugiej takiej dobrej osóbki jak ty — zapewniła. Wyciągnęła do mnie rękę, by po chwili zamknąć mnie w swoich ramionach. — A jeśli Aaron twierdzi inaczej, to nawet nie wie, jak wspaniałą osobę stracił.

Zamknęłam oczy, czując kolejne łzy chcące wydostać się z moich oczu.

— Pamiętasz jak kiedyś przebrałam się za tajną agentkę? — zapytała szeptem, ale nie oczekiwała mojej odpowiedzi. — Może nie mam już swojego chomika, ale znajdę sposob, by uświadomić mu, jak wielki błąd popełnił.

Uśmiechnęłam się odrobinę na jej słowa pomimo łez, które wciąż płynęły z moich oczu. Doskonale pamiętałam jej małego, puszystego zwierzaczka. Może różnił się od tego z bajki, którą tak uwielbiała, ale nie miało to wtedy dla nas znaczenia. Liczyło się tylko to, że był. W swojej plastikowej kuli biegał po pokoju, a raczej tajnej bazie. Nasza wyobraźnia nie miała ograniczeń. Nie martwiliśmy się niczym. Najgorsze co mogło nam się przytrafić, to telefon od rodziców, bym wracała już do domu.

Spojrzałam na biurko, na którym leżał telefon blondynki, gdy ten zaświeci się informując o nowej wiadomości. Wzrok Debby również na chwilę powędrował w kierunku urządzenia, lecz nie poświęcała mu dłużej uwagi, powracając od razu do mnie spojrzeniem.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now