Rozdział 22

986 24 40
                                    

Tamtego dnia, kiedy nawialiśmy, by nie zapłacić jakiemuś facetowi dwóch stówek, chciałam, by Casper odwiózł mnie do domu. Z jednej strony podczas tej chwili adrenaliny zapomniałam o swoich wszystkich zmartwieniach i czułam się wspaniałe gdy adrenalina krążyła w moich żyłach, choć jej powód był raczej mały. Ale była też druga strona monety, ta gorsza, bo nieważne jakbym tłumaczyła zachowanie Caspera, to nie zmieniało to faktu, że oszukał tamtego faceta i uciekł kiedy zaczął przegrywać. Najzwyczajniej podkulił ogon. Nie byłam za takim zachowaniem. Gdy zakładał się, to na pewno wziął pod uwagę też to, że może przegrać, o to chodziło w rywalizacji. Powinien tak zrobić.

Kiedy wróciłam do domu, długo jeszcze myślałam o tym wszystkim. Stwierdziłam, że ja i Casper zbyt bardzo się różniliśmy. Nie było sensu udawać, że coś więcej z tego wyjdzie. Miał on swój styl życia, który diametralnie różnił się od mojego. On lubił się bawić, a ja wolałam spokojne spędzenie czasu we dwoje niż łażenie po klubach. Co nie oznaczało, że wyjście do jednego z nich było dla mnie złe. Po prostu wolałam mieć nad wszystkim kontrolę niż zdać się na los i swoje szczęście. Casper podchodził do wszystkiego z dziecinną beztroską, a mnie takie zachowanie zaczynało męczyć.

Wszystkie moje odmowy i wymówki zostały jednak zignorowane przez bruneta i już następnego dnia zaprosił mnie na kolejne spotkanie. Był tak zafascynowany, że moje słowa były jak grochem o ścianę. Na nic się nie zdawały. Tak więc następnego dnia wsiadłam do jego samochodu, by na spokojnie wytłumaczyć mu, że nie czułam nic do niego, co mogło przerodzić się w większe uczucie.

— Zobaczysz, to gdzie jedziemy, na pewno ci się spodoba — zapewnił mnie chłopak, ale tylko on był tym który czuł to całe podekscytowanie.

Kiedy tak mu się przypatrywałam, to naprawdę wyglądał jak dziecko, które jechało do wesołego miasteczka. Nie czułam tego co on i już nawet zaczynałam się zastanawiać czy to ja byłam zbyt poważna, czy on beztroski. Może jedno i drugie, co tylko bardziej potwierdzało, że do siebie nie pasowaliśmy. Przeciwieństwa się przyciągały, ale nie w tym przypadku.

Minęliśmy, kolejne kilka ulic, aby następnie wjechać na teren za starym magazynem. Nie powiem, że w pierwszej chwili trochę się zaniepokoiłam. W końcu wciąż nie wiedziałam, co chciał zrobić. Ale wystarczyło tylko na niego spojrzeć, by zrozumieć, że raczej zamordowanie mnie nie było jego celem. Wciąż na ustach miał swój zadziorny uśmiech.

— Mówiłaś, że nie umiesz prowadzić — zaczął brunet z nutką tajemniczości, choć ja zaczynałam chyba rozumieć, co miał na myśli. — Możesz uznać to za swoją pierwszą lekcję. — Jego uśmiech poszerzył się, widząc moją niepewność.

— Wiesz... — Chciałam wyznać mu, że spotkałam się z nim, by zakończyć naszą znajomość, ale chłopak nie dał mi dojść do słowa.

— Powiesz mi później i zobaczymy czy wciąż będziesz uważała, że to zły pomysł. — Wysiadł z samochodu i okrążył go, by otworzyć mi drzwi. — No już, zmieniamy się — rzucił, a ja, choć nie byłam pewna czy dobrze robiłam, wysiadłam z samochodu.

Wsiadłam za kierownice. Niepewnie położyłam ręce na kółko. Nigdy nie przywiązywałam wagi do tego jak to się działo, że samochód jechał. Wiedziałam, że są biegi, ale nie wiedziałam, jak to działało. Dawniej myślałam czy zapisać się na kurs prawa jazdy, ale prędko odeszło to w zapomnienie, bo nie widziałam siebie jako kierowcy.

— Najpierw przekręć kluczyk. — Wskazał dłonią miejsce, gdzie się znajdował.

Zrobiłam co kazał, a gdy pojazd wydał z siebie dziwny dźwięk, pościłam go trochę zaskoczona. Choć nie wiedziałam, czego innego się spodziewałam. Przecież doskonale wiedziałam, że tak będzie.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now