Rozdział 24

887 21 42
                                    

Zawsze to ja byłam przy drobnej blondynce, gdy przeżywała śmierć jej ulubionych bohaterów, czy rozkwitający związek postaci. Widziałam ją w różnych stanach tak samo jak ona mnie. Byłyśmy dla siebie oparciem i zawsze jedna mogła liczyć na drugą. Lecz w tym momencie całkiem mnie wiedziałam, co powiedzieć. Żadne słowa pocieszenia nie były dla mnie odpowiednie. Może to przez to, że ostatniego czego się spodziewałam to usłyszeć od dziewczyny, że zerwała z Damonem. To prawda, nie rozmawiałam na ich temat ostatnimi czasy, ale gdyby zaczęło się coś dziać, to byłam pewna, że Debby by mi o tym powiedziała.

— Spokojnie kochanie, weź głęboki oddech i powiedz, co się stało — poleciłam jej, gdy pomimo kolejnych minut w telefonie słyszałam jednie jej spanikowany płacz.

Dziewczyna tak jak jej kazałam, nabrała powietrza, ale wtedy tylko jeszcze bardziej się rozpłakała.

To chyba nie był dobry pomysł.

— On... on... — starała się coś powiedzieć, ale chyba nie wiedziała, jak to zrobić.

— Spokojnie, przyjdę do ciebie i wszytko mi wytłumaczysz — uspokoiłam ją, jednocześnie idąc ubrać buty.

— Nie — zaprzeczyła prędko. — Jest ciemno i... i nie będziesz teraz szła.

Uśmiechnęłam się pod nosem przez jej troskę. Nawet w takiej chwili bała się o mnie i pamiętałam, że bałam się chodzić sama po nocy. Tylko że pomimo ciemnego nieba, była jeszcze wczesna godzina, a ulice pełne ludzi.

— Daj spokój, nie ma jeszcze nawet szóstej.

— Nie chce, żebyś później wracała sama do domu — podała kolejny argument.

Zmarszczyłam brwi. Zawsze wtedy proponowała mi, bym została u niej na noc. Zaczynałam podejrzewać, że wcale nie chodziło o to, czym usprawiedliwiała się Debby, ale nie chciałam na nią naciskać. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że i ona nie chciała się tym teraz zajmować.

— No dobrze — zgodziłam się zostać w domu. — Więc co się stało? — zapytałam przejęta.

— To... skomplikowane. — Pociągnęła nosem, robiąc krótką przerwę. — On mnie okłamał.

Podeszłam do sofy i opadłam na nią, próbując odczytać ze słów blondynki więcej, niż mi mówiła, bo coś czułam, że ciężko będzie mi się czegoś więcej dowiedzieć, gdy ona była w tak rozhisteryzowanym stanie.

— Kocham go. — Zapłakała mi po raz kolejny do telefonu. — Ale on...

— Debby słońce, przyjdę do ciebie — zdecydowałam stanowczo, zaczynając bać się co tak naprawdę zrobił jej Damon.

Nie mogłam siedzieć u siebie w domu kiedy ona ledwie potrafiła wydusić z siebie kilka słów. Nie musiałam jej widzieć, by wiedzieć w jak okropnym stanie była. Nie chciałam, by skończyła tak jak ja, siedząc i użalając się nad sobą. Doskonale rozumiałam co czuła, tylko zastanawiało mnie, dlaczego powiedziała, że go kocha, skoro z nim zerwała. I w czym oszukał ją chłopak? Musiałam się tego dowiedzieć, by móc cokolwiek zrobić. Rzuciłam się bezmyślnie na Chrisa za to, co zrobił Aaronowi, to byłam w stanie zrobić to samo z Damonem. Tym razem nie będzie hamował mnie żaden strach przed nim. Nie był kimś tak niebezpiecznym jak Chris, co tylko dodawało mi odwagi i sprawiało, że jeszcze bardziej chciałam się na nim odegrać.

— Będę za chwilę — oświadczyłam i chciałam już wyjść z domu kiedy usłyszałam spanikowany głos Debby.

— Nie! — prawie krzyknęła do mnie. Zatrzymałam się, nie spodziewając się po niej tego. — Porozmawiamy jutro, proszę. Muszę sama sobie wszystko przemyśleć.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now