Rozdział 16

1.1K 21 19
                                    

Z perspektywy czasu mogłam przyznać, że to, co właśnie zamierzałam wtedy zrobić, było całkowicie poronionym pomysłem. Nie myślałam trzeźwo i nic nie mogło mnie usprawiedliwić, ale nie mogłam też przyznać, że znając tego konsekwencje, postąpiłabym inaczej. Zapewne nie zmieniłabym niczego. Ani jednego mojego słowa, ani jednego czynu. Nawet jeśli były całkowicie bezmyślne i niebezpieczne.

Podeszłam do nieznajomego mężczyzny. Przez całą moją drogę on obserwował mnie, lecz jego oczy nie zdradzały nic poza obojętnością. Choć może gdzieś tam pomiędzy bezkresnym, lodowatym oceanem czaiła się nutka ciekawości, co chciałam dalej zrobić.

Zatrzymałam się centralnie przed nim, nie obawiając się niczego. Całkowicie zbyłam wszystkie ostrzeżenia przed nim, które powtarzali mi wszyscy wokół. Zignorowałam ich nienaturalne zdenerwowanie, gdy ten człowiek pokazywał się w zasięgu wzroku. Nawet odepchnęłam od siebie swoje własne odczucia z czasu, gdy mój mózg potrafił jeszcze trzeźwo myśleć.

— To przez ciebie — zaczęłam nabuzowana. — Po co ci to było? Śmieszy cię to, że niszczysz innym życie? — Uniosłam głos, widząc, jak zaciąga się po raz kolejny papierosem. W ogóle nie przejmował się tym, co mówiłam. — Myślisz, że to coś zmieni? Bo jeśli tak, to się mylisz.

Wpatrywałam się w jego oczy, mając nadzieję, że odczytał z moich, jak bardzo go nienawidziłam. Nie mogłam się przekonać czy udało mi się to osiągnąć, bo on wciąż nic nie zdradzał swoją mimiką. Wpatrywał się we mnie tym swoim zimnym wzrokiem i nie zapowiadało się na to, by coś więcej miał zrobić.

— Strata czasu — mruknęłam pod nosem rozdrażniona.

Odwróciłam się z zamiarem odejścia, bo nie widziałam żadnego sensu, by stać przed nim dłużej. Równie dobrze mogłam kłócić się ze ścianą i wyszłoby na to samo. Podobnie się czułam. Rozmowa z najzwyklejszymi cegłami byłaby dużo ciekawsza.

— Do niczego go nie zmuszałem. — Usłyszałam za swoimi plecami głos mężczyzny, który nareszcie postanowił się odezwać. Odwróciłam się, myśląc, że chociaż teraz dam radę wyczytać coś z jego twarzy. Bez szans. — Uświadomiłem go tylko w pewnych sprawach. Wszystkie decyzje podjął z własnej woli — zapewnił, po czym zaciągnął się ostatni raz papierosem, po czym rzucił go na ziemi i zdeptał butem.

Zaplótł ręce na piersi, co chyba miało oznaczać, że czegoś ode mnie oczekiwał, ale ja tylko zaśmiałam się mu w twarz bez cienia rozbawienia.

— Jednak chyba nie jesteś taki mądry, skoro myślisz, że uwierzę w to, co powiedziałeś. — Kontynuowałam swój śmiech, ignorując jego natarczywa spojrzenie. Chyba zaczynała się już do niego przyzwyczajać. — Przecież właśnie z tego jesteście znani. Zastraszanie i zmuszanie kogoś do tego, co wam jest na rękę. — Wypuściłam reklamówkę z ręki i uniosłam palec, wskazując nim na mężczyznę. — Jesteście pasożytami tego miasta — wysyczałam z jadem.

W tamtym momencie całkowicie straciłam rozum. Nie myślałam już o żadnych konsekwencjach tego co mówiłam. Nie obchodziło mnie przed kim stałam. Za sprawą takich słów mogłam jeszcze tego dnia nie wrócić do domu żywa, ale mało mnie to obchodziło. W końcu kiedyś dostarczyliby mnie w kawałkach pod dom i nie musiałabym wracać w taki mróz.

Mózg już totalnie spierdolił z mojej czaszki, lecz coś jednak musiało po nim zostać, skoro jednak zdążyłam się ugryźć w język przed kolejnymi słowami. A może była to zasługa tego, że nagle mój nadgarstek znalazł się w stalowym uścisku nieznajomego, gdy ten ukazał w końcu skrawek swoich emocji na twarzy. Szkoda tylko, że było to ostrzeżenie.

W jednym momencie pojęłam, co powiedziałam, a strach przebiegł mi po plecach. Szczególnie gdy niebieskooki nachylił się w moim kierunku.

— Gówno wiesz o życiu, więc dla swojego dobra nie kłap jęzorem gdy nikt cię o to nie prosił, bo nic mądrego do powiedzenia nie masz. — Nie musiał mówić wprost żadnej z gróźb, jego spojrzenie wyrażało więcej niż słowa. Samym wzrokiem potrafił wywołać strach, więc nawet nie chciałam myśleć, do czego byłby zdolny.

Zanim Cię PoznałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz