Rozdział 26

943 19 30
                                    

Przewróciłam się z jednego boku na drugi, kiedy pozycja stała się zbyt niewygodna, by w niej pozostać. Przycisnęłam do siebie gruby koc, marząc, by ponownie zapaść w sen. Moje mięśnie były całe obolałe, jakbym dzień wcześniej przebiegła maraton. Do tego niesamowicie bolała mnie głową. Ostatnie co pamiętałam to klub i drink, który przyniósł mi Casper. Czekałam wtedy na Debby, ale nie zdołałam przypomnieć sobie, co stało się dalej.

Ścisnęłam mocniej koc, który mnie okrywał, lecz po chwili zaczęło docierać do mnie, że w swoim domu nie miałam tak wielkiego i grubego koca.

Otworzyłam oczy, od razu rozglądając się po miejscu, gdzie się znalazłam. Na stoliku obok mnie zauważyłam leżące okulary. Sięgnęłam po nie prędko, by mieć lepszy widok na wszystko wokół. W pokoju wciąż panował półmrok, a kiedy wszystko było rozmazane, ciężko było mi zobaczyć czy nikt nie siedzi gdzieś w ciemności.

Z początku myślałam, że może Casper widząc mnie całkiem pijaną, zabrał mnie do siebie. Co jak co, ale ta opcja również mi się nie podobała. Dopiero widok drewnianych palet dał mi do zrozumienia, że prędzej leżałam w jakimś magazynie niż w mieszkaniu bruneta. No, chyba że lokowany lubił taki wystrój. Nie oceniałam go za to, w końcu ludzie mieli różne gusta. Nieważne co by to nie było, to wciąż nie pozwalało mi poczuć się bezpiecznie. Nie wiedziałam gdzie byłam, co się stało, a ból głowy i mięśni sprawiał, że tylko bardziej się niepokoiłam.

Zrzuciłam z siebie koc, a na mojej skórze momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Potarłam ramiona dłońmi i ruszyłam w kierunku okna. Widok za nim wcale nie poprawił mojego nastroju. Ukazywał on kilka śmietników i stare odrapane ściany.

Złapałam się za głowę, bojąc się nawet myśleć, w jakie miejsce trafiłam.

Podeszłam do drzwi i z lekkimi obawami chwyciłam za klamkę. Nie wiedziałam, czego miałam się spodziewać, ale skoro nie byłam związana, zakneblowana i z workiem na głowie, to chyba nie musiałam się obawiać aż tak bardzo. Poza tym dostałam nawet koc, bym nie zmarzła.

Pociągnęłam za klamkę, a moim oczom ukazał się widok, który całkiem przerósł moje oczekiwania. Spodziewałam się dwóch skrajności. Jakiejś podejrzanej knajpy spod ciemnej gwiazdy, albo przypadkowego sklepu całodobowego, w końcu na dworze zaczynało dopiero świtać. To wszystko było błędne.

Zrobiłam pierwsze kroki przed siebie, nie mogąc zrozumieć, jak znalazłam się na zapleczu klubu, gdy jeszcze kilka godzin temu nie miałam do niego wstępu. Ba czekałam aż Debby stąd wróci, ale chyba ostatecznie to ja byłam tu dłużej niż ona. Co prawda niewiele z tego pamiętałam, a tak właściwie nic, ale moje zadowolenie wzrosłoby, gdyby ktoś był tak dobry wytłumaczyć mi, co się działo. Nawet chyba nie musiałam się o to szczególnie prosić.

— Obudziłaś się już — odezwała się do mnie z uśmiechem dziewczyna za barem. — Nieźle cię ścięło. — Przetarła szmatką ręce i rzuciła ją na półkę.

— Chyba tak — wymruczałam, wciąż będąc skołowana tym, co się stało.

Podeszłam do lady i usiadłam na jednym ze stołków. Dziewczyna zjawiła się obok mnie, lustrując mnie badawczym spojrzeniem.

— Powiem ci, że dawno nie mieliśmy tu takiej akcji. — Nachyliła się, chyba myśląc, że nada temu więcej dramatyzmu. Ja natomiast zmarszczyłam brwi.

— To chyba normalne, że ktoś się upije.

— No tak, zapomniałam, że jeszcze nic nie wiesz. — Cofnęła się, ale tylko by się rozejrzeć czy nikt nas nie słyszał. Nie było takiej obawy, lokal był całkiem pusty, ale i tak dziewczyna ponownie nachyliła się nad ladą. Z każdą sekundą, z którą opóźniała odpowiedź, nie udzielając mi prawdy, czułam zawiązujący się supeł w moim żołądku. — Ktoś dosypał ci GHB do drinka — wyszeptała.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now