Rozdział 18

1.1K 24 3
                                    

Podobno czas leczył rany. Tak mówili, ale tylko ci, co doznali takiego bólu, wiedzieli, że nie zawsze te słowa pokrywały się z prawdą. To nie mijające dni czy tygodnie pomagały nam uporać się z własnymi problemami. Gdybyśmy liczyli na to, że to właśnie czas sam uporządkuje nam życie i sprowadzi je na właściwy tor, to prędzej byśmy potracili rozum. To my sami musieliśmy zaakceptować przeszłość i spojrzeć na to, co mogło nam się przytrafić i znaleźć coś, co wypełni pustkę. Lecz chyba nigdy nie było to takie proste.

Pomimo że święta minęły już jakiś czas temu, to ja nadal nie doszłam do siebie po zerwaniu z Aaronem. Czasami miałam wrażenie, że słyszałam jego głos na ulicy, a kiedy indziej niemalże czułam na sobie wzrok szarych tęczowek. Lecz momentami, w których mogłam ponownie spojrzeć w jego oczy pozostały tylko sny. Często pojawiał się w nich, dając mi tym jasno znać, że nie potrafiłam pogodzić się z jego odejściem.

Jedyne co wyszło na plus to to, że Chris przestał mnie nawiedzać i nic czego się obawiałam nie miało miejsca. Wszystko wróciło do normy, jakby nigdy go nie było. No poza jednym wyjątkiem, bo moje rozstanie się z Aaronem było prawdziwe. Nadal byłam pewna, że to przez niego brunet tak postąpił. Ale ile razy chciałam pójść do mieszkania szarookiego, w mojej głowie rozbrzmiewały jego słowa, mówiące, że byłam natrętna. Tylko raz do niego zadzwoniłam. Oczywiście nie odebrał. Później chciałam jeszcze raz sobie wszystko na spokojnie wyjaśnić, ale myśl, że może uznać mnie za wścibską jeśli zadzwonię ponownie, skutecznie mnie odstraszała.

Poza tymi kilkoma rzeczami nie poświęcałam myśli niczemu innemu. Dni zlewały się ze sobą, a ja coraz częściej odmawiałam Debby spotkań. Wiedziałam, że prędzej czy później blondynka przestanie tolerować takie zachowanie, ale naprawdę nie miałam ochoty na zabawę. Zdarzały się chwilę, w których po prostu leżałam bezczynnie na łóżku i zaopatrzona w nicość wracałam wspomnieniami do Aarona. Ile razy starałam się o nim zapomnieć, to i tak niekontrolowanie wracałam myślami do niego. Nie potrafiłam skupić się na zwykłych czynnościach. Wszystko, co dawniej robiłam z radością, przestało mi ją dawać. Nie potrafiłam skupić myśli na oglądaniu serialu, bo co chwilę traciłam kontakt z tym, co działo się wokół mnie i wcale nie pochłonęła mnie historia bohaterów z laptopa.

Ten dzień miał być taki jak wszystkie poprzednie. I choć podczas świąt myślałam, że jakoś się trzymałam, to dopiero ostatnie dni pokazały mi, że wcale tak nie było. Od rana Debby starała się nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt, ale za każdym razem zbywałam ją, mówiąc, że nie byłam w humorze. Lecz ona nie odpuszczała. Czasami potrafiła być bardzo uparta.

Spojrzałam za okno. Śnieg przestał padać, a do pokoju wpadły mi ostatnie promienie zachodzącego słońca, kiedy usłyszałam pukanie do swoich drzwi. Spojrzałam na nie, ale osoba po drugiej strony wcale nie potrzebowała zaproszenia, by chwilę później znaleźć się w środku. Patrzałam na skrzywioną minę blondynki, która swój karcący wzrok wlepiała prosto we mnie. Może mój widok, leżącej na łóżku w piżamie, z potarganymi włosami, których nie chciało mi się rozczesać po umyciu i z kilkoma szklanki niewypitej herbaty nie był niczym przyjemnym, ale nie przejęłam się, że ona to widziała, była przy mnie w o wiele gorszych chwilach.

Debby zagryzła policzek i bez słowa podeszła do mojej szafy. Wyciągnęła z niej jedną z par spodni oraz koszulkę, nawet zajrzała do szuflady z bielizną. Wciąż nie odzywając się do mnie słowem, położyła to wszystko na łóżku, patrząc na mnie zdecydowanym spojrzeniem.

Uniosłam brwi, jednocześnie unosząc na nią wzrok po tym, jak na moment zerknęłam na strój, który mi przyszykowała.

— Na co czekasz? Ubieraj się, zimno jest na dworze — powiedziała stanowczo, zakładając ręce na biodra.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now