Rozdział 59

643 18 10
                                    

Czułam się, jakbym zrobiła coś złego i próbowała niezauważenie wymknąć się z domu niebieskookiego. Schodząc po schodach, nasłuchiwałam jego kroków, choć doskonale wiedziałam, że wciąż siedział w swoim biurze. Ani Debra, ani też Damon nie wyszli stamtąd po tym jak ja to zrobiłam.

Nie chciałam ponownie spojrzeć na Chrisa, bo czułam ogromny żal do siebie po tym co zrobiłam. Chciałam ochronić swoją dumę, a teraz czułam, że była ona bardziej nadszarpnięta niż gdybym przyznała Harrisowi rację. Dla niego pewnie nic to nie znaczyło. Ale ja miałam sobie za złe, że się z nim całowałam. Nigdy nie byłam zwolenniczką obściskiwania się z losowymi mężczyznami dla zabawy.

— Ale w klubie nie miałam takiego problemu — wytknęła sama sobie.

Tylko że wtedy było to potrzebne do naszego planu. Tutaj nie musieliśmy udawać. Dlaczego tak to przeżywałam?

Podeszłam do drzwi, próbując od razu złapać za klamkę. Oczywiście, że były zamknięte. Zawsze upominałam Debre, że powinna zamykać dom nawet jeśli była w środku i to najpewniej ona przekręciła zamek w drzwiach, uniemożliwiając mi teraz swobodne wyjście. Żeby wyjść, potrzebowałam klucza, ale żaden, który znajdował się w skrzynce obok, nie pasował.

Wzięłam głęboki oddech, uspokajając zbierające się we mnie podirytowanie.

Chris musiał mieć gdzieś klucze zapasowe.

Podeszłam do najbliższej szafki. Otworzyłam szufladę, z nadzieją, że zobaczę błyszczący klucz, lecz po tym nie było ani śladu. Zobaczyłam za to czarną lufę pistoletu. Nie powinno mnie to wcale dziwić, w końcu byłam w domu szefa mafii, lecz nie myślałam, że będzie trzymał ją tak po prostu w szafce obok butów.

Nie wiedzieć czemu, wzięłam ją do ręki. Był to drugi raz kiedy trzymałam pistolet w dłoni. Ten był wyczuwalnie cięższy od poprzedniego. Nie miał żadnych zdobień, wyglądał po prostu zwyczajnie. Miał kilka zadrapań, jakby nie raz był rzucony na ziemię. Na pewno wiele przeszedł.

— Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

Drgnęłam, słysząc głos Harrisa w niedużej odległości od siebie.

Uniosłam spojrzenie. Zauważyłam niebieskookiego stojącego przy schodach, z kamienną miną patrzącego na przedmiot trzymany w moich rękach. Od razu odłożyłam go na szafkę, jakby jego stal mnie parzyła.

— Szukałam kluczy — wyjaśniłam zgodnie z prawdą. Nie chciałam ponownie go okłamywać, bo ostatnim razem źle się to skończyło.

— Klucze nie są ci potrzebne. — Podszedł do mnie, obserwując mnie uważnym spojrzeniem.

Zmarszczyłam brwi.

— Drzwi są zamknięte — dodałam, jakby nie wiedział, że blondynka je zamknęła.

— Chyba mnie nie zrozumiałaś. — Uśmiechnął się złośliwie i uniósł rękę, by dotknąć mojego policzka, ale odtrąciłam ją od razu. Wciąż ze mnie drwił.

— Chris, ja to wytłumaczę — wtrąciła się Debra, która pojawiła się w pomieszczeniu wraz z Damonem.

Spojrzałam na nią z niezrozumieniem. Co znowu zaplanowali dla mnie bez mojej zgody i dlaczego dowiadywałam się o tym jako ostatnia?

— Gwen, możemy porozmawiać? W pokoju — spytała łagodnie blondynka, co już dało mi jasno fo zrozumienia, że nie będzie to nic, co mi się spodoba.

Przytaknęłam niepewnie głową. Czułam ściskający się żołądek ze stresu. Jeszcze przed chwilą mówiłam, że musiałam się stąd jak najszybciej wynieść, ale coś czułam, że nie będzie to takie proste.

Zanim Cię PoznałamWhere stories live. Discover now