Rozdział 11

223 22 0
                                    

Postanowiliśmy zostać przy obozowisku jeszcze jeden dzień. Nie robiło mi to większej różnice, bo byłam tak obolała, że większość czasu leżałam plackiem na ziemi udając, że nie widzę rozbawionego spojrzenia Ala.

Dzięki temu zdążyłam jednak przemyśleć parę rzeczy. Miałam też kilka nowych pytań. Mianowicie co dalej stało się z czarnoksiężnikiem i jego magicznym przedmiotem, i czy na świecie w ogóle istnieją jakieś zjawiska nadnaturalne.  Musiałam jednak poczekać dość sporo, bo naszego dowódcy nie było ani widać, ani słychać, a reszta załogi nie kwapiła się do odpowiadania na pytania.

Jessica na wpół siedziała, na wpół leżała przy jednym z drzew i zaciskała zęby przy każdym ruchu. Cieszyłam się, że nie jestem sama, z tym problemem. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy mój wzrok przykuła ciemność lasu. Wydawało mi się, że coś tam się poruszyło. Z uwagą wpatrywałam się w zielony punkt w zaroślach.

Rzeczywiście, po chwili rozpoznałam sylwetkę człowieka wyłaniającą się z ciemności. Spięłam mięśnie gotowa do ataku, ale tajemniczą postacią okazał się Drew.

Rozejrzał się, sprawdzając czy jego wejście zrobiło na nas jakieś wrażenie, a gdy przekonał się, że żaden z jego przyjaciół nie zwrócił na niego uwagi, przerzucił zza pleców coś co przypominało worek ziemniaków.

Towarzysze przerwali swoje zajęcia zaważając nagle swojego dowódcę. Tommy uniósł brwi pytająco. Panowała jednak cisza.

-Co to ma być? - Spytał w końcu Nori

-Dzik - Odparł Drew. Rzeczywiście, gdy przyjrzałam się uważniej, ciemny kształt mógł być zwierzęciem - Wspominałeś wczoraj - Zwrócił się do Toma - Że potrafisz przygotować gulasz z dzika, gdy przechadzałem się po lesie, zauważyłem, właśnie ten dorodny okaz i pomyślałem, że możemy pozwolić sobie na taki wykwintny posiłek.

Twarz Tommiego zdradzała zaskoczenie i przerażenie. Z trudem powstrzymywałam się od śmiechu, Drew  próbował grać poważnego, ale jego oczy strzelały iskierkami. Al stał z boku a Nori nie krył rozbawienia, za to Jess trzymała się za brzuch i drżąc ze śmiechu przechylała się w stronę ziemi.

-A.. Ale mamy czas na takie luksusy? - Zająkał się kucharz.

-Och z tym nie będzie problemu - Drew machnął ręką - Dziewczyny w tym czasie jeszcze trochę poćwiczą, nie będziemy marnować czasu, nie martw się.

Dowódca z uśmiechem zarzucił  z powrotem kaptur i oddalił się na ubocze zostawiając zastygłego w bezruchu Toma z martwym dzikiem.

-Myślisz, że zdążysz do kolacji? - Spytał Nori i zarechotał, po czym powrócił do swoich zajęć.

Z jękiem podniosłam się na nogi by rozprostować kości.

-Powinnaś się porozciągać - Usłyszałam za sobą - Ból szybciej minie.

Al porządkował bagaże przy koniach .

-Nie dam rady nawet zawiązać sznurówki - Burknęłam

-Jak chcesz - Wzruszył ramionami - Ale wieczorem mamy kolejny trening.

Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, po czym warcząc usiadłam z powrotem na ziemi i zaczęłam rozciągać mięśnie.

Po chwili zauważyłam, że Jess wpatruje się w mnie z przerażeniem. Uśmiechnęłam się do niej słabo i powróciłam do ćwiczeń i z satysfakcją stwierdziłam, że moja przyjaciółka poszła w moje ślady.

Rzeczywiście, po chwili czułam się już lepiej, mogłam ruszać się w miarę swobodnie. Czując, że muszę się czymś zająć, rozejrzałam się w poszukiwaniu pracy. Ale jej nie znalazłam, patroszeniem dzika już zajął się Tommy a przy obozowisku wiele zajęć nie było.

Z wahaniem ruszyłam w kierunku Drew który na mój widok schował coś prędko pod płaszcz i spojrzał na mnie spod kaptura.

-Jest coś do roboty? -Spytałam zdecydowanie - Może zrobić jakieś zapasy?

-Na dzisiaj mamy dzika - Odparł obojętnie - Ale na dalszą podróż rzeczywiście nie mamy mięsa - przyznał - Tylko nie zgub się

-Nie ma problemu - Prychnęłam.

Podejrzliwie cofnęłam się kilka kroków do tyłu po czym odwróciłam się do niego tyłem. Niepokoiło, że coś przede mną ukrywał. No i po co miałby to robić? Zachowywał się naprawdę dziwnie. Raz był towarzyski i rozmowny a po chwili już sprawiał wrażenie jakby było mu wszystko jedno, czy zostanę z nimi czy odejdę przy najbliższej okazji.

...

Kiedy wróciłam z łowów, w powietrzu roznosił się nieznośnie apetyczny zapach mięsa nad ogniskiem. Rzuciłam pożyczoną od Ala broń gdzieś na bok razem ze zdobyczą i popędziłam do ognia.

Ku mojemu zaskoczeniu, rzeczywiście, piekł się nad nim oprawiony dzik. Pachniał tak intensywnie, że z pewnością było nas czuć parę kilometrów dalej.

-Odejdź - Tommy groźnie uniósł nóż - Jeśli jeszcze jeden raz ktoś zbliży się do mojego dzika, odetnę mu palce.

Na zgodę dałam mu moje trzy zające i bażanta upolowanego w lesie, i usiadłam obok Jess. Mój żołądek skręcał się z głodu, a zapach mięsa wcale nie ułatwiał mi przetrwania. Zauważyłam, że każdy bez wyjątku, posyła ukradkowe spojrzenia w stronę ogniska. Było to nawet zabawne, bo robili to tak aby Tommy nie zauważył. Niestety jednak nie zapowiadało się na to, że dostaniemy obiad punktualnie, ogromny dzik nie chciał się piec szybciej.

-Wstawajcie - Usłyszałam po jakimś czasie głos, i w tym samym momencie, ostry sztylet zarył przede mną w ziemię.

-Jestem głodna - Jęknęła Jess.

-Ja też - Odparł Al - Nigdy nie wiadomo w jakim stanie zaskoczy was wróg.

Mamrocząc pod nosem podniosłam się z ziemi stanęłam przed Alem.

-Szerzej nogi, ugnij kolana i nie bądź taka sztywna

-Łatwo ci mówić - Warknęłam - Boli mnie każdy mięsień z osobna i wszystkie razem.

Nie dane mi było czekać na odpowiedź, bo przeciwnik skoczył na mnie i zamachnął się nożem. Ociężale sparowałam jego cięcie, i okręciłam się na pięcie chcąc uderzyć rękojeścią w jego plecy. Udałoby mi się to gdyby nie fakt, że Al jest najszybszym człowiekiem jakiego dotąd poznałam. Bez wysiłku wykonał zgrabne salto i pojawił się na wprost mnie celując ostrzem w moją głowę.

Schyliłam się szybko ale sztylet trafił w moje czoło. Krew zalała mi oczy i na oślep zaczęłam wymachiwać nożem rzucając się wściekle do przodu. Poczułam, że odnalazłam cel, bo napotkałam opór.

-Przepraszam - Mruknął Al

-Otarłam dłonią twarz i ujrzałam, że trafiłam go w policzek. Musiał być zaskoczony, pewnie nie spodziewał się, że trafi, a tym bardziej, że zacznę machać sztyletem, pomyślałam ponuro.

-Umyj sobie ranę - Zwrócił się do mnie, po czym skinął na Jess, że teraz jej kolej.



Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now