Rozdział 39

190 18 1
                                    

Obudził mnie łagodny podmuch powietrza. Ospale otworzyłam oczy, i przez chwilę nie mogłam przypomnieć sobie, gdzie się znajduję, otaczała mnie bowiem ciemność.

Szybko jednak doszłam do siebie i ostrożnie podniosłam się do pozycji siedzącej, z zadowoleniem stwierdziłam, że nie sprawia mi to już aż takiego problemu. Ból nieco ustał, a kiedy przejechałam dłonią po ciele przekonałam się, że większość pęcherzy już znikła.

Oparłam się o ścianę i pokręciłam głową próbując dojrzeć coś w tych ciemnościach. Jeżeli nadal byłam w celi, powinien być tu gdzieś Al. Ale dlaczego tu jest tak ciemno? Może mnie gdzieś przenieśli? Albo jego?

Stęknęłam cicho i przewróciłam tak, by stanąć na czworaka.

Ostrożnie przesuwałam raz jedną nogę, drugą a później drugą nogę, rękę.

Wiedziałam, że w każdej chwili mogę dobić głową do ściany, ale w tej chwili nie wiedziałam innego wyjścia aby poznać otoczenia.

Nagle, na przeciwko mnie dojrzałam ciemniejszą plamę. Kiedy przyjrzałam się bliżej, stwierdziłam, że to Al, siedział skulony pod ścianą, najwyraźniej spał.

Z wysiłkiem usadowiłam się obok niego po czym oparłam głowę o ścianę dysząc lekko.

Pomyślałam, że to dziwne, przecież kiedy się obudziłam, nie zachowywałam się zbyt cicho, a kto jak kto, ale Al zwykle nie miał problemu z przegapianiem takich szczegółów jak poruszenie gdzieś obok niego. Nagle przypomniało mi się, że przecież on sam też przeszedł swoje, nie wiedziałam dokładnie co z nim zrobili, ale widziałam na własne oczy, jak otrzymuje pierwszego bata. Powstrzymałam odruch by sprawdzić, czy nie widać gdzieś ran, wtedy obudziłby się, a tego nie chciałam.

Nie mając nic lepszego do roboty, usadowiłam się wygodniej i wsparłam na zimnej ścianie.

Po chwili już spałam.

...

Tym razem obudziło mnie lekkie drganie pode mną. Zanim rozbudziłam się na dobre, cieszyłam się z błogiej chwili nieświadomości, aż do momentu kiedy zauważyłam, że coś zbija mi się w skroń. Kiedy zorientowałam się, że to ramie Ala, poderwałam gwałtownie głowę.


-Spokojnie - Mruknął sennie - Śpij.

Miałam nadzieję, że w ciemnościach nie było widać moich czerwonych policzków.

-Która godzina? - Próbowałam zmienić temat

-Skąd mam wiedzieć? - Dostrzegłam nieznaczny ruch - Ale sądząc ze światła na zewnątrz koło południa.

Spojrzałam w kierunku kraty, rzeczywiście, dobiegała stamtąd łuna jasnego światła.

-Dlaczego w celach nie ma okien? - Mruknęłam do siebie ale Al i tak usłyszał

-Żeby zmniejszyć liczbę ucieczek. Wystarczyłoby wyłamać zabezpieczenia i już.

Miał rację. Wróciłam na swoje miejsce pod ścianą i zamilkłam.

Czułam się już o wiele lepiej, mimo, że czułam na swoim ciele blizny po oparzeniach, ale tego się chyba tak szybko nie pozbędę.

W powietrzu wisiało napięcie.

-Chyba powinniśmy porozmawiać - Zaczęłam

Al westchnął ciężko.

-Chyba powinniśmy - Zgodził się - Ale nie mam pojęcia od czego zacząć.

-Może od początku - Podsunęłam

Na chwilę nastała cisza, mój przyjaciel namyślał się, a ja stawałam się coraz bardziej zniecierpliwiona, bo pomimo ostatnich wydarzeń i otępienia jakie czułam, nie zapomniałam ile ma mi do wyjaśnienia.

Po drugiej stronieKde žijí příběhy. Začni objevovat