Rozdział 25

180 19 1
                                    

-Nie ruszać się - Syknął Nori.

Wstrzymałam oddech czekając nerwowo co się stanie. Nori ściskał moje ramię, tak mocno, że musiałam poruszyć nim lekko by puścił.

-Idźcie, wolno, przy ścianie. Ale nikt nie może was usłyszeć, nawet ja! - Popatrzył po nas groźnie.

Chyba zapomniał, że mówi do łowczyń, bezgłośnie chodzenie to dla nas nic nowego.

Kiedy nikt się nie ruszył, zrobiłam ostrożnie pierwszy krok, wyczułam, że Jess robi to samo.

Starałam się nie oddychać, i trzymać najbliżej ściany jak tylko to możliwe. Nie miałam pojęcia, co dalej chce zrobić Nori. Znajdziemy się blisko koni, owszem, ale nie ma opcji, żebyśmy na nie wsiedli bez zwrócenia na siebie uwagi.

Nagla usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Zamarłam. Zapadła grobowa cisza.

Obejrzałam się wolno za siebie, to nie Jess. Nori stał z uniesioną nogą i ze wzrokiem utkwionym w górę.        

Odczekaliśmy chwilę. Nic się nie zdarzyło, ruszyliśmy dalej.

Gdy dotarłam na koniec rozluźniłam się nieco, najtrudniejsza część za mną. Tak mi się przynajmniej wydawało.

-Na mój znak, biegniecie ile sił do koni. Uciekajcie.

-A ty? - Szepnęła Jessica

-Nie martw się, nie chcę umierać - Warknął cicho

Usłyszałam, jak bierze głęboki oddech i wyciąga coś z małego woreczka, który miał przywieszony prze pasie. Zamachnął się i rzucił czymś małym na przeciwną stronę skały.

Rozległ się ogłuszający trzask i świat przykrył czerwony dym.

Ktoś pociągnął mnie za ramię, odwróciłam się prędko i zaczęłam biec do Dracona.

Wśród wartowników wybuchł popłoch, słyszałam krzyki i tupot stóp. Dym dosięgł również nas, był gryzący w oczy i mdły. Przysłoniłam ręką oczy i zaczęłam biec na oślep.

Nagle coś świsnęło mi koło ucha. Otworzyłam oczy, ale to był błąd, nie widziałam nic poza czerwonym dymem. Po chwili, usłyszałam dźwięk wbijającej się strzały w drzewo.

Przeklnęłam w myślach. Mieli strzały, niedobrze. Pozostawało mi mieć nadzieję, że na oślep nikogo nie trafią. Niespodziewanie coś stanęło mi na drodze, a ja nie zdążyłam zahamować. Wpadłam z impetem na mojego przerażonego konia, i nie czekając na nic, wskoczyłam na niego.

Dracon zarżał przeraźliwie, ale na mój sygnał pognał przed siebie. Zaczęłam się zastanawiać, czy Jessi udało się uciec. No i jeszcze Nori.

Z rosnącym niepokojem jechałam na koniu, a dym powoli rozmywał się, gdy usłyszałam za sobą tęten kopyt. Obróciłam szybko głowę, ale ku mojej uldze, nie był to pościg, tylko Nori a obok niego na Kasztanie gnała Jess.

Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok i zwolniłam.

-Nie zatrzymuj się - krzyknął Nori kiedy podjechali bliżej.

Zdziwiona spięłam wodze i przyśpieszyłam.

Gnaliśmy w tym szaleńczym tempie przez jakieś trzy godziny, aż w końcu zapadł zmrok, i zatrzymaliśmy się gdzieś na nocleg.

Nori bez słowa rozłożył swoje posłanie i zaczął zbierać chrust na ognisko. Patrzyłyśmy na siebie z Jess nie wiedząc co mamy zrobić, gdy w końcu nasz obecny wódz warknął

-Nie stójcie tak. Rozłóżcie swoje rzeczy, Jess jesteś odpowiedzialna za kolację, Samara zajmij się końmi.

Wzruszyłam ramionami i zaczęłam przeszukiwać bagaże Noriego w poszukiwaniu wody dla zwierząt.

Po drugiej stronieTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang