Rozdział 33

182 18 4
                                    


Nie dostałam żadnej odpowiedzi. Mój ojciec przez chwilę wpatrywał się tępo w ogień jak to miał w zwyczaju od śmierci mamy.

-Jak idą poszukiwania Grovera? - Usłyszałam w końcu. Jasne, ja miałam tyle pytań a zapomniałam o najważniejszym.

-Do przodu. Jesteśmy coraz bliżej.

Ojciec skinął głową nie zaszczycając mnie spojrzeniem.

-Ostatnim razem zniknąłeś tak gwałtownie - Zaczęłam ostrożnie - Nie zdążyłam cię jeszcze o wszystko zapytać.

-Mój czas na ziemi dobiega końca, nie zdążysz dowiedzieć się wszystkiego. Dlatego powiem ci co najważniejsze.

Wolno odwrócił głowę w moją stronę, jednak jego wzrok był pusty, nie było w nim ani krzty emocji ani... życia.

-Mówiłem ci, że wywodzimy się ze szlachetnych rodów - Skinęłam głową - Wiesz też, że to my wykradliśmy bransoletkę królowej. Zorientowałaś się nawet, że masz ją przy sobie - Dodał z uśmiechem patrząc na moją dłoń. - Powinnaś jednak wiedzieć, że nie zawsze byłem taki - zawahał się - jakiego pamiętasz mnie za życia. Otóż moim ojciec był przywódca stowarzyszenia, nazywaliśmy się Defierzy, właściwie nadal nazywamy. W każdym razie panowała u nas zasada dziedziczności, po śmierci twojego dziadka ja objąłem dowództwo.

Zmarszczyłam brwi. Mój ojciec przywódcą? To się przeczyło, on nigdy nie wyjawiał mocnych cech, był ciamajdą, niezdarą, słabeuszem, nie potrafiłam w tej chwili wymyślić nic więcej.

-Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć - Spojrzał na mnie ze smutkiem - Władza jest przekazywana na pierworodne dziecko. W całej naszej historii nie zdarzyło się jeszcze by przywódca miał kobietę jako pierwsze dziecko. - Pokręcił głową - Ale będziesz dawać dobre rozkazy. Czuję to.

-Chwila! O czym ty mówisz, ja przywódcą? Nie wiem czy zauważyłeś, jestem w lesie.

-Kiedy dojdziecie o zamku, znajdą cię.

-Kto?!

-Oni. Rozpoznają w tobie moje dziecko i uczynią cię przywódcą. Wierzę w ciebie kochanie.

-Tato, ja nie chcę! Zaczekaj! - Krzyknęłam bowiem postać znów zaczęła się rozmywać.

-Znajdź Grovera. I pamiętaj, że zawsze cię kochałem, bez względu na to kim się stałem. Od początku wiedziałem, że wyrośniesz na wspaniałą przywódczynię. - Gdy to powiedział, zniknął.

Porwałam kamień leżący u moich stup i cisnęłam go w miejsce gdzie przed chwilą siedział ojciec.

Byłam wściekła, wiele mi nie wyjaśnił, a wyglądało na to, że więcej już się nie pojawi.  Do tego, co miały oznaczać słowa Zawsze cię kochałem? Nie mogłam w to uwierzyć. Nie po tym jak zostawił nas na śmierć po śmierci mamy, gdyby nie to, że zaczęłam polować już dawno byłyby po mnie tylko kości. Kochający ojciec tak się nie zachowuje. Znów rzuciłam czymś bezsensownie sapiąc ze złości.

Po chwili przypomniało mi się, że nie jestem sama. Przestraszona odwróciłam się w stronę moich towarzyszy, którzy wpatrywali się we mnie z mieszanką niepokoju i zainteresowania.

-Czy to był duch? - Spytał ciekawie Tom - Czy może wyobrażałaś sobie, że na końcu toru lotu kamienia stoi któryś z nas.

Odgarnęłam włosy z czoła.

-To był mój ojciec.

Zapadła cisza.

-To wyjaśnia dlaczego rzucałaś kamieniami - Podsumowała Jessica.

Po drugiej stronieTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon