Rozdział 26

177 21 0
                                    

Zmieniliśmy trochę harmonogram wart, moja przypadała przedostatnia, więc położyłam się spać z duszą na ramieniu.

Moje mięśnie były stale napięte, obawiając się nagłej zmiany kierunku wartowników. Martwiłam się też o Ala. Chociaż może niepotrzebnie. Nawet Drew powiedział, że Al lepiej radzi sobie sam niż z drużyną. Z jakiejś przyczyny właśnie on, najbardziej tajemniczy i cichy był mi najbliższy. Może dlatego, że to on pierwszy nauczył mnie władać bronią?

W obozie czuło się napiętą atmosferę, nikt się nie odzywał. Pierwszą wartę objął Tommy. On jedyny miał uśmiech na twarzy. Tylko czy to dobrze? Może nie traktował całej tej sytuacji na poważnie?

...

Ktoś lekko potrząsnął mnie za ramię. Skoczyłam na równe nogi czujna i gotowa.

-Spokojnie - Rzucił szeptem Drew - To tylko zmiana warty

Uśmiechnął się lekko i ułożył wygodnie na swoim posłaniu.

Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Pierwszy raz obejmowałam wartę.

Usiadłam w końcu przy ognisku i zapatrzyłam się w ogień.

Nagle naszła mnie pewna myśl. Nie jestem dobrym wartownikiem siedząc przy świetle, mój wzrok przyzwyczai się do jasności, a gdy coś usłyszę, nic nie zobaczę.

Podniosłam się z powrotem na nogi i rozejrzałam. Musiałam znaleźć sobie, jakieś wygodne miejsce, nie za daleko od towarzyszy, ale jednocześnie na tyle daleko bym mogła widzieć co dzieje się nie tylko w świetle.

Mój wzrok padł na niewielką kłodę starego, spróchniałego drzewa w odległości kilku metrów od obozowiska. Dodatkowo znajdowała się na lekkim wzniesieniu więc miałam poszerzone pole widzenia.

Bezszelestnie podeszłam do niego i usiadłam na nim.

Moja radość ze wspaniałego pomysłu szybko się ulotniła, tu już wcale nie było tak dobrze.

Było zimno i mokro. Podciągnęłam kolana pod brodę i zaczęłam się kołysać w rytm własnych myśli.  

Nagle zrobiło się zimniej, z moich ust zaczęły lecieć obłoczki pary. Wiedziałam już, że nie jestem sama.

Nie słyszałam ich, ale widziałam. Przez zarośla przedzierał się odział łuczników. Podświadomie wiedziałam, że nie usłyszą mnie, dlatego postanowiłam ich zignorować.

Nie pomogło. Po chwili zmienili kierunek i przechodzili już bezpośrednio przede mną.

-Hej - Zaryzykowałam, ale tak jak przewidywałam nie uzyskałam żadnej odpowiedzi.

Westchnęłam i rozejrzałam się przypominając sobie o obowiązkach wartownika. Gdy z powrotem spuściłam wzrok przede mną stała Lena. wzdrygnęłam się zaskoczona.

-Czy mogłabyś zapytać swoich kolegów czy mogliby zniknąć - Spytałam drżącym głosem, bo najwyraźniej im więcej duchów tym zimniej.

Lena wolno, jakby próbując zrozumieć o co mi chodzi obróciła się do mnie tyłem. Po chwili odział zniknął, a duch z powrotem spojrzał na mnie niewidzącym wzrokiem.

-Chciałaś pogadać? - Spytałam ją, nie przejmując się, że mówię na głos.

Nagle jakby wróciła jej świadomość

-Uciekłaś - Zauważyła.

Nie wiedziałam jak mogę to skomentować, więc tylko skinęłam głową.

-Dobrze - Zamyśliła się - Bardzo dobrze

I jak gdyby nigdy nic zniknęła. Westchnęłam sfrustrowana. Z duchami tak było. Pojawiały się i mówiły wtedy kiedy nadeszła je taka ochota. Nie przejmowały się, że czas ludzi mija.

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now