Rozdział 13

224 23 0
                                    

Wieczorem rozłożyliśmy obozowisko i rozpaliliśmy małe ognisko. Mięliśmy zapasy mięsa, więc nie trzeba było polować. Zanim zaczęłam dzienny trening z Alem, Tommy poprosił mnie o przyniesienie drewna. Zgodziłam się i chcąc załatwić to szybko wbiegłam głębiej w las.

Jako, że deszcz padał ostatnio dość często nie znajdowałam tylko mokre gałęzie albo wcale. W końcu dotarłam do gęstwiny, w której wnętrzu było na tyle sucho, że mogłam znaleźć tam wystarczająco drewna.

Usatysfakcjonowana wycofałam się z krzaków gdy poczułam, że coś jest nie tak. Nagle zrobiło się strasznie zimno. Nagła zmiana temperatury spowodowała drgawki na moim ciele.

Przestraszona upuściłam drewno i wtedy ją ujrzałam.

Parę metrów ode mnie stała zakrwawiona kobieta. Była młoda, nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat, jej twarz, zmasakrowana, policzek miała rozorany, wielki płat skuty wisiał na jednym włosku odsłaniając wnętrze głowy. Najgorzej jednak wyglądał brzuch.

Widniała w nim wielka dziura, zaczynająca się już od klatki piersiowej. Jej puste i czarne oczy były wpatrzone we mnie.

Tylko zmysły łowcy powstrzymały mnie od wrzasku. Stałam sparaliżowana strachem przez parę minut, a kobieta nie ruszyła się ani na milimetr, wpatrywała się tylko we mnie.

W końcu zmieniłam przerażony płytki oddech w miarę normalny i spostrzegłam niewielką sarenkę.

No tak, stałam już dość trochę w bezruchu, więc nie widziała we mnie zagrożenie. Ale co dziwne, podeszła do kobiety i zaczęła skubać trawę pod jej nogami.

Jako zwierze powinna zachowywać się inaczej na smak krwi. Podniosłam wzrok z powrotem i tym razem wydałam cichy okrzyk zaskoczenia. Postać zniknęła, nie było po niej śladu, nawet wgniecenia w trawie.

Po chwili ochłonęłam na tyle by pozbierać drewno i puścić się biegiem w stronę obozowiska. Gdy znalazłam się na tyle blisko by mogli mnie usłyszeć, zwolniłam i uspokoiłam oddech, nie chciałam, żeby widzieli moje słabości. Tym bardziej, że teraz już nie byłam pewna czy to zdarzyło się naprawdę. Przecież to niemożliwe, żeby tak pojawiać się i znikać.

Przywołałam lekki uśmiech na usta i ułożyłam drewno obok ogniska. Tommy podziękował mi radośnie i zaproponował, żebym posiedziała z nim. Podziękowałam wykręcając się treningiem.

Wprawdzie teraz to Jess walczyła z Alem, ale rzeczywiście usiadłam niedaleko nadal roztrzęsiona.

Musiałam z kimś porozmawiać. Być może pomyślą, że zwariowałam, ale jeśli nikt mi tego nie powie, będę świrować jeszcze bardziej. Tylko komu mogę się zwierzyć? Drew starannie unikał mnie wzrokiem i nie odezwał się d mnie ani słowem od tamtej chwili. Zresztą to i tak nie byłby dobry pomysł, z jego zmianami nastroju. Nori nie kryje tego, że mnie nie lubi, a Tom albo by mi nie uwierzył, albo byłby tak przerażony że opowiedziałby wszystko reszcie. Jess też się nie nadaje. Jest moją jedyną przyjaciółką, ale obawiałam się, że nie zrozumie tego. Pozostawał więc Al. Jemu jako jedynemu mogłam ufać, że nie zdradzi nikomu tego co mu powiem, poza tym jego opanowanie mogło spisać się jako wielki plus. Tak, jeśli miałabym z kimś porozmawiać to tylko z nim, tylko on może znać odpowiedź.

Musiałam tylko znaleźć odpowiedni moment. Moje rozmyślania przerwała Jess, która z wyrazem bólu i wyczerpania na twarzy rzuciła mi miecz pod nogi. Wstałam na miękkich nogach i stanęłam na przeciwko Ala.

Nie potrafiłam się skupić, byłam ociężała i powolna. Nie sparowałam kilku ataków z rzędu, a sama zadałam tylko jeden cios.

-Co się dzieje? - Spytał cicho Al marszcząc brwi

-Nic, po prostu jestem nie swoja - Skłamałam. Nie mogłam z nim teraz rozmawiać, zbyt wielu świadków.

Skinął głową, choć bez przekonania i zamachnął się ponownie. Tym razem sparowałam cięcie z prawej i okręcając się na pięcie zaatakowałam z lewej.

Niestety nie znalazłam w sobie ani krzty siły i zamiast uderzyć położyłam tylko ostrze na ramieniu przeciwnika.

-Chyba skończymy na dzisiaj - Oznajmił Al rzucając mi uważne spojrzenie.

Skinęłam głową w podzięce i położyłam się obok Jess. Nie odzywałyśmy się dłuższą chwilę, i w sumie pasowało mi to, bo nadal pamiętałam widok tamtej kobiety.

-Tęsknie za domem - Odezwała się nagle moja przyjaciółka - Nie to, że tu jest źle, ale brakuje mi domu. No wiesz matki, rodzeństwa. Naszych polowań.

-Tak - Mruknęłam - Rozumiem cię - Chodź wcale nie rozumiałam, ja nie miałam do czego wracać. Mój ojciec nie żyje a brat zaginął. Ale miałam świadomość, że ona może tęsknić za tym co zostawiła wyruszając ze mną.

Gdy Tommy zawołał na kolaję, starając się by wyglądało to naturalnie usiadłam obok Ala, który wyglądał jak posąg, jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.

Tym razem to Drew oświadczył, że pozmywa naczynia. Jess życząc nam dobrego snu oddaliła się na swoje posłanie, podobnie zrobiła reszta, ale gdy Al podniósł się przytrzymałam go ręką.

-Możemy porozmawiać? - Spytałam z nadzieją

Skinął głową i jakby czytając moje intencje pociągnął mnie parę kroków od ogniska i usiadł na ziemi. Zrobiłam to samo i spuściłam wzrok nie wiedziałam jak zacząć.

-Gdy byłam po drewno - Zacięłam się - Widziałam coś dziwnego. - Opowiedziałam mu dokładnie co widziałam cały czas ze spuszczonym wzrokiem. Dopiero gdy skończyłam, podniosłam głowę i wbrew obawą Al, nie miał kpiącego wyrazu twarzy. Wpatrywał się we mnie uważnie, bez słowa. Po dłuższej chwili chciałam stwierdzić, że to głupie i przeprosić za marnowanie czasu, gdy on odezwał się.

-Chyba wiem o czym mówisz - Powiedział wolno - Spotkałem kiedyś mężczyznę, który mówił podobne rzeczy. Z tym, że on mówił o tym jak o czymś niezwykłym. Kiedy zaczął uczyć mnie swoich umiejętności, opowiedział mi dokładnie co widzi. - Nabrał powietrza - On twierdził, że widział duchy, Sam.

Wciągnęłam z sykiem powietrze. O czym on mówił?! Przecież to niemożliwe, poza tym ja nie należę do tego świata. Zaczęłam kręcić głową nie zgadzając się z jego słowami gdy on złapał mnie za ramiona i zmusił do spojrzenia w jego oczy.

-Ja nie jestem pewien czy to prawda - Pokręcił głową bezradnie - Ja nie znam się na tym, ale pomogę ci na ile będę potrafił.

-Dziękuję - Wyszeptałam i spojrzałam jeszcze raz w jego poważne oczy. Dobrze wybrałam, przychodząc do niego. Ale nie chciałam uwierzyć w jego słowa.

Nie potrafiłam spać. Leżałam na posłaniu i myślałam o duchach. W sumie to by wyjaśniało dlaczego sarna podeszła do niej tak ufnie. Po prostu jej nie widziała. Dość! Nakazałam sobie. Nie mogę cały czas o tym myśleć, bo będę jutro zbyt zmęczona na podróż, a to było by upokarzające.

Zasnęłam dopiero po paru godzinach wsłuchana w spokojne oddechy moich towarzyszy.



Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now