Rozdział 46

160 17 3
                                    

Kiedy jest się wyczerpanym do granic możliwości, zanikają zdrowe zmysły. Przestajesz kontaktować się ze środowiskiem i zapobiegać problemom.

Tak samo było z nami. Al ledwo trzymał się na nogach, a Grover milczał i nie wykazywał żadnych objaw myślenia. Co to kryć, ja również chwiałam się przy każdym postoju i nieprzytomnym wzrokiem lustrowałam otoczenie. Staraliśmy się trzymać dobre tempo, ale maszerowaliśmy może z prędkością kilometra na godzinę.

Podczas jednej z przerw uparłam się, żeby obejrzeć obrażenia Ala. Rany na głowie powoli się goiły, ale plecy miał całe spuchnięte, obmyłam ją zimną wodą z pobliskiego strumyka, jednak to tylko ukoiło ból, a nie zapobiegło mu.

Nie wiem jak długo szliśmy skupieni na własnych krokach, kiedy zarejestrowałam jakiś hałas. Przystanęłam gwałtownie łapiąc Ala za ramię i nasłuchiwałam.

Mój zmysł łowcy mnie nie zawiódł. Ktoś się zbliżał.

Nie miałam sumienia gonić reszty do biegu, popchnęłam ich w stronę zarośli i położyliśmy się między krzewami.

Ze zmęczenia i głodu zrobiło mi się niedobrze, podparłam ręką głowę by trochę złagodzić odczucie i spięłam się czekając na nieuniknione.

Ku mojemu zaskoczeniu wcale nie ujrzeliśmy uzbrojonego żołnierza poszukującego zbiegów, tylko Toma. Żywego, zaniepokojonego i nieco zbyt głośnego kucharza.

Z wysiłkiem podniosłam się na nogi, za mną Al zrobił to samo. Na nasz widok Chłopak wytrzeszczył oczy.

-Znalazłem ich! - Krzyknął i pobiegł do Ala, który zachwiał się niebezpiecznie.

-Co tak długo? - Sapnęłam

Tommy wyszczerzył się

-Szukamy was od wczorajszej nocy.  Dowiedzieliśmy się, że uciekliście - Spojrzał w stronę Grovera nadal skulonego przy moich nogach - Twój brat.

Skinęłam głową, ale nim zdążyłam coś powiedzieć, w krzaki wpadli zdenerwowani Drew i paru innych których nie znałam.

-Już myślałem, że was nie znajdziemy - Przywitał się przywódca spoglądając to na mnie to na Ala. - Chyba pogadamy dopiero jak odpoczniecie.

Powiedział jeszcze kilka słów do grupy mężczyzn która przybyła wraz z nim, podejrzewałam, że to właśnie dafinierzy, po czym podszedł do Ala i wziął go pod ramię.

Tommy również zaoferował mi pomoc, ale zbyłam go gniewnym grymasem. Jestem jeszcze na tyle zdrowa, żeby samodzielnie przebierać nogami.

Nie miałam pojęcia dokąd idziemy, ani z kim. Cieszyłam się, że teraz ktoś inny przejął przywództwo i mogę poddać się otępieniu.

-Gdzie Jess? - Spytałam w którymś momencie

-Razem z Norim i paroma innymi szukają w innej części lasu. Wieczorem powinny zjawić się w bazie - Odparł wesoło Tom - Wiesz jak się cieszę, że was znaleźliśmy? Drew od momentu waszego porwania stał się nie do zniesienia, warczał na wszystkich i rozdawał dziwne polecenia. Ale później spotkaliśmy dafinierów. Albo raczej oni spotkali nas - Sprostował - Na początku nie bardzo nam się układało, ale po ustaleniu stron uznaliśmy, że musimy współpracować. W zasadzie to całkiem fajni ludzie...

Nie mogłam go już dłużej słuchać, nie to, że mi przeszkadzał, wręcz przeciwnie, brakowało mi tej jego bezsensownej gadaniny, ale po prostu nie byłam w stanie dłużej skupiać się na czymkolwiek. Ścisnęłam mocniej ramię Grovera, który szedł przy mnie i odpłynęłam.

...

Świadomość wróciła, kiedy znalazłam się na wielkim i miękkim łóżku. Dopiero wtedy zaczęło mnie zastanawiać gdzie tak właściwie jestem.

Po drugiej stronieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz