Rozdział 16

225 18 0
                                    

Już po paru minutach rozkładaliśmy obozowisko. Nie byłam jeszcze do końca uspokojona po ostatniej ucieczce, choć Drew i reszta zapewniali, że uciekło ich nie więcej niż trzech. Ale czy mogliśmy mieć pewność, że nie mają gdzieś niedaleko większego obozu. Poprzedni atak wyczuł Al, nie mam pojęcia jak to robi, może to jego szósty zmysł? Ale wmówiłam sobie, że gdyby coś jeszcze nam groziło, mój mistrz wyczułby to.

Po naszej ostatniej rozmowie nie odezwał się do mnie ani słowem. Nie wyglądał na obrażonego, ale z drugiej strony on nigdy nie okazuje uczuć. Poczekam na dzisiejszy trening, wtedy się przekonam, czy czyś go uraziłam.

Rozłożyłam swoje posłanie blisko ognia, i kątem oka dostrzegłam, że Jessice znów pomaga Tommy.

Gwałtownie odwróciłam głowę w drugą stronę i zacisnęłam zęby. Nie rozumiem, dlaczego Jess daje tak sobą manipulować, przecież jest łowcą, zabójcą nie powinna być taka... kobieca?

Szybko otrząsnęłam się z tych myśli. Na ich miejsce natychmiast wróciły wspomnienia o Groverze i ogromny ból gdzieś w środku. Nie mogłam sobie pozwolić na słabość. Zerwałam się na równe nogi i podeszłam do Noriego, miałam ochotę na kłótnię.

-O co chodzi? - Spytał burkliwie karmiąc konie

-Nic - Odparłam - Chciałam się zapytać, dlaczego nie poszliście ze mną do Jess. Stchórzyliście?

Zobaczyłam jak sztywnieje, odwraca się do mnie i patrzy na mnie morderczym spojrzeniem. Z trudem panuje nad gniewem.

-Nie chciałem zginąć idąc za kobietą - Syknął.

-Mimo wszystko, spodziewałam się po tobie czegoś lepszego.

Głośno wciągnął powietrze i popatrzył po mnie z wyższością

-Nie będę marnował czasu na te beznadziejne kłótnie

-Kogo nazywasz beznadziejnym?! - Warknęłam. Zanim zdążyłam zrobić krok byłam już przyciśnięta do drzewa, z ręką Noriego zaciśniętej na mojej szyi.

-Nie wiem o co ci chodzi - Warknął mi wprost w twarz - Ale nie próbuj wyładować na mnie swoich emocji, bo to się może źle dla ciebie skończyć.

Puścił mnie gwałtownie i wrócił do swojej pracy.

Upadłam na ziemię i rozejrzałam się po reszcie, chcąc upewnić się, czy nikt nie widział tego zajścia.

Jess i Tommy nadal zajmowali się sobą, ale Al i Drew przypatrywali mi się w uwagą. Przynajmniej ten drugi, Al czyścił mięso, ale czułam na sobie jego spojrzenie.

Sapiąc ze złości podniosłam się i zaczęłam wrzucać do ognia drewno.

-Jess - Zawołał w końcu Al - Czas na trening. A ty - Spojrzał na mnie - Może sobie dzisiaj odpuścisz, już i tak się napracowałaś.

Było źle. Nie zostałam uwzględniona w dzisiejszych ćwiczeniach. A to znaczyło, że Al był na mnie zły, i to naprawdę zły.

Śledziłam chwilę poczynania Jessici podczas walki, po czym rozdrażniona weszłam do lasu rzucając coś, że idę na polowanie.

Gdy znalazłam się już dostatecznie daleko usiadłam na ziemi i poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Przez cały ten czas kiedy tu byłam, zaciskałam zęby i starałam się zachowywać jak reszta, ale po nocach śniłam o Groverze i o tym co się z nim dzieje. Starałam się być przydatna, może nawet chciałam się zaprzyjaźnić.

Ale teraz nie potrafiłam powstrzymać łez, płakałam z bezsilnej furii, nie mogłam zrobić nic lepszego, poza tkwieniem tu. Zaczęłam uderzać pięściami o ziemię, a mój płacz, z cichego zmienił się w histeryczny. Po chwili już stałam na nogach i walczyłam z drzewami i krzakami obdarzając je wyjątkowo silnymi ciosami. W końcu opanowałam się na tyle, że spostrzegłam, że moje dłonie wprost ociekają krwią, musiałam pozdzierać skórę kiedy waliłam w pnie drzew i kolczaste łodygi roślin.

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now