Rozdział 19

192 18 0
                                    

-Myślisz, że jeszcze długo będziemy tu siedzieć? - Odezwała się Jess

-Nie mam pojęcia - Wzruszyłam ramionami - Przypuszczam, że chłopaków czeka jeszcze długa rozmowa, a przynajmniej Drew. Ciekawe co z nami zrobią.

Wzruszyła ramionami

-Może przypomną sobie o nas za parę dni.

Siedziałyśmy chwilę w krępującej ciszy, po czym zdecydowałaś się w końcu powiedzieć to co już od jakiegoś czasu leżało mi na sercu.

-Jestem ci wdzięczna, że pojechałaś ze mną szukać Grovera...

-Rozmawiałyśmy już o tym - Przypomniała mi

-Tak, ale nie potrafię pozbyć się poczucia winy. Przeze mnie opuściłaś rodzinę. Na pewno masz o to do mnie żal - Wyznałam

Przez chwilę wpatrywała się we mnie bez słowa

-To był mój wybór. Postanowiłam wyruszyć z tobą i nie powinnaś sądzić, że to twoja wina. Przyjaciele sobie pomagają, a ty w tamtym momencie potrzebowałaś mnie bardziej niż oni.

-Nie - Zaprotestowałam - Twoja matka umiera. Powinnaś być przy niej

-Moja matka pewnie już nie żyje - Oznajmiła głucho - Ale ja nie żałuję. Poza tym wrócę do nich, nie zostawiłam ich na zawsze.

Posłałam jej słaby uśmiech. Poczułam się lepiej, nie męczyły mnie już aż tak bardzo wyrzuty sumienia.

-Wiesz - Zaczęła Jess ze skupieniem wpatrzona w ścianę - Moja matka choruje już od miesięcy. W pierwszym momencie nie potrafiłam pogodzić się z myślą, że umrze a ja zostanę sama z rodzeństwem. Bałam się, że nie podołam. Byłam zła na mamę, na cały świat. Ale po czasie doszłam do wniosku, że będzie szczęśliwsza jeśli umrze. Teraz cierpi, bardzo. Widzę to w jej oczach każdego ranka, ona już nie chce być z nami, czeka na dzień kiedy w końcu będzie mogła spokojnie zasnąć - Miała łzy w oczach - Teraz jest warzywem, bez nas uschnie z pragnienia albo z głodu.

Ale pewnego ranka, gdy podawałam jej śniadanie powiedziała mi bardzo ważną rzecz. Powiedziała, żebym nigdy nie skupiała się tylko na rodzinie. Rodzina to coś ważnego, ale i przysparzającego wiele bólu, nie da się spędzić z nią każdej godziny życia. Powiedziała, że mam odejść, że mam poszukać lepszego życia. Ale ja się nie zgodziłam, zaprotestowałam gwałtownie. Zbyt gwałtownie. Uśmiechnęłam się wtedy jakby ze zrozumieniem i satysfakcją i dodała, że poradzę sobie we wszystkim, pod warunkiem, że będę kierować się sercem tak jak ona.

    Gdy skończyła mówić, widziałam już strumyczek łez szukający drogi w dół. Nie wiedziałam co powiedzieć. Wprawdzie byłyśmy przyjaciółkami, ale nigdy nie opowiadałyśmy sobie o tak głębokich przeżyciach. Poczułam wyrzuty, że nie powiedziałam jej o wielu sekretach które przed nią miałam. Ale z drugiej strony, może tak jest lepiej, że nie wiemy o sobie wszystkiego.

-Ja wiem dlaczego ona wtedy tak powiedziała - Odezwała się cicho moja przyjaciółka - Dla niej zawsze byłam kimś niepotrzebnym. Nie uczyłam się najlepiej, nie potrafiłam gotować, nie miałam przyjaciół. Byłam dziwadłem i samotnikiem, aż spotkałam ciebie. Ale ona tego nie wiedziała, nie chciała by reszta jej dzieci upodobniło się do mnie. Dlatego powiedziała mi żebym odeszła.

-Matka ci kochała, Jess - Powiedziałam łagodnie. - I jeśli rzeczywiście myślała, że jesteś dziwadłem to powinnam przedstawić się jej wcześniej. Mnie nikt nie pobije.

Ku mojej uldze, Jessica wybuchnęła głośnym i szczerym śmiechem.

-Masz rację, Riki. Ciebie trudno przebić.

Po drugiej stronieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz