Rozdział 15

202 18 0
                                    

Wyglądała tak samo jak ostatnio. Zakrwawiona i z pustym wzrokiem. Skrzywiłam się nie wiedząc co robić. Nie bałam się, całą sobą starałam się utrzymać ten stan.

Ale miałam na karku pościg, a nie wiedziałam co się stanie gdy staranuję ducha.  Mój koń nie zwracał najmniejszej uwagi na postać stojącą przed nim, dlatego bez problemu przebiegł w miejscu w którym się znajdowała. W momencie gdy to zrobił zacisnęłam mocno powieki nie chcąc widzieć co się stanie.

Kiedy otworzyłam je, zszokowana stwierdziłam, że zjawa sunie przed nami dalej w takiej samej pozycji. Dosłownie leciała razem z nami.

-Jesteś duchem? - Spróbowałam nawiązać kontakt zadając banalne pytanie.

Drgnęła i podniosła głowę, spojrzała na mnie tymi oczami, jakby dopiero teraz zauważyła, że nie jest sama.

-Ja... nie wiem - Usłyszałam odległy głos. Przekonałam się przynajmniej, że mogę się z nimi porozumiewać - Ale chyba tak. Nie czuję jak oddycham.

-I lecisz w powietrzu - Dodałam - Pamiętasz jak umarłaś?

Zmarszczyła brwi

-Nie mam pojęcia - Spojrzałam nagle na swoje ciało - Ja krwawię - Zbladła

-Ale jesteś martwa. - Zawahałam się na chwilę nie rozumiejąc do końca co się dzieję - Wiesz jak się nazywasz?

-Lena - Powiedziała głucho

-Pamiętasz coś jeszcze?

Jej wyraz twarzy zmienił się, rzuciła mi ostatnie puste spojrzenie i znikła.

Pufnęłam ze złości. Po raz pierwszy rozmawiałam z duchem. I po raz drugi go widziałam. Choć widok kobiety wzbudził we mnie dreszcze, wiedziałam, że nie zniosę jej milczącej postaci, musiałam ją zagadać. Przy okazji dowiedziałam się, że za życia miała na imię Lena.

Ale nadal czułam się nieswojo z myślą, że mogę komunikować się z duchami.

Niespodziewanie naszła mnie inna myśl. Całkiem zapomniałam o moich towarzyszach, przez całą rozmowę z Leną Dracon biegł przed siebie niczym nie ograniczany. Wyczułam jednak, że prowadzi mnie we właściwe miejsce. Nie wiedząc co lepszego mogę zrobić, zdałam się na jego zmysły. Z trudem rozluźniłam spięte mięśnie i usadowiłam się na siodle z rosnącym niepokojem. Co jeśli komuś się coś stało? Jeśli tylko mnie udało się uciec?

Koń zwolnił nagle, a ja impulsywnie zeskoczyłam na ziemię chcąc znaleźć jakieś ślady bytności towarzyszy. W momencie gdy przyklękłam na ziemię poczułam ogarniającą mnie panikę. Już na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić, że nie przechodził tędy nikt oprócz zająca, około tygodnia temu.

Nagle usłyszałam szelest liści. Zastygłam w bezruchu i wsłuchałam się w otoczenie.

-Tu jesteśmy - Usłyszałam szept Toma.

Odetchnęłam z ulgą i odwróciłam się w kierunku skąd dochodził głos.

Bezszelestnie podbiegłam do niego. Razem z nim był jeszcze Nori, ukrywali się całkiem zręcznie.

-Gdzie reszta? - Spytałam

-Nie wiemy - Tommy wzruszył ramionami - Pobiegliśmy w różnych kierunkach.

-Co mamy teraz robić?

-Czekać - Warknął Nori - Brakuje nam jeszcze dwóch ludzi, albo oni znajdą nas, albo po dwudziestu czterech godzinach my zaczniemy szukać ich ciał.

Spojrzałam na niego z wściekłością, otwierałam już usta by coś odpowiedzieć, gdy usłyszałam krzyk.

-To Jess - Szepnęłam w skupieniu. - Trzeba jej pomóc - Wyskoczyłam z ukrycia i wskoczyłam na konia.

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now