Rozdział 29

172 19 0
                                    

Kiedy przyszła moja zmiana, usadowiłam się wygodnie blisko ognia i zastanowiłam co będę robić przez najbliższe dwie godziny.

Na dworze nawet w nocy działo się wiele, a tu?

Wsłuchałam się w spokojne oddechy towarzyszy, wyglądało na to, że wszyscy śpią.

Zaczęłam trawić informacje, które powierzył nam Al. Pierwsze uczucie jakie dotarło do mnie przy wspomnieniu jego słów, to nienawiść. Czysta nienawiść do króla.

Nie znałam go, ale wiedziałam, że to z jego rozkazu pojmano mojego brata. No i, że zabił własną córkę. Wiedziałam o nim dużo, pewnie więcej niż sam by się spodziewał, ale męczyła mnie bezsilność, bo mimo tego wszystkiego nie mogłam pomóc Groverowi, był setki kilometrów stąd.

Westchnęłam sfrustrowana.

Niespodziewanie wróciły wspomnienia z dzieciństwa. Całe dnie spędzone na zabawie, i pomaganiu matce w ogródku. Wiele dzieci chciało uciec od domowych obowiązków, ale ja je lubiłam. Czułam się wtedy tako dorosła.

Prawie codziennie plewiłam nasze grządki i pomagałam w oczyszczaniu mięsa czy ryb.

Wtedy mały, jeszcze Grover uciekał, bo nienawidził widoku martwych zwierząt. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

Aż w końcu musiałam przejąć obowiązki dorosłego. Ale wtedy już nie było tak fajnie jak myślałam. Nauka polowania zajęła mi sporo czasu, ale umiejętność przeżycia była jeszcze trudniejsza do opanowania.

Dopiero teraz dotarło do mnie, że byłam szczęśliwa. Może nie tak jak ludzie z miast. Ale na swój sposób.

Dlaczego teraz to wiem? Bo tęsknię za domem, za Groverem i nawet za ojcem, czego się nigdy nie spodziewałam.

Chciałam wrócić, wejść do domu, zastać tam brata i ojca, zjeść marną bułkę z mlekiem i położyć się spać w moim małym pokoju, a rankiem wyruszyć na polowanie.

Nagle uderzyła mnie pewna myśl.

Czy potrafiłabym wrócić? Zmieniłam się, i to bardzo. Kiedyś nie potrafiłam walczyć, a teraz tak. Myślę, że nie dałabym rady wrócić do dawnej Samary. Ta wyprawa spowodowała wiele nieodwracalnych skutków.

Przestraszyłam się, co będzie jeśli odnajdę Grovera? Przecież to właśnie to czego chcę!

W świetle prawa byłam od paru miesięcy dorosła, więc bez problemu mogłabym wykarmić rodzinę nie ściągając na siebie dziwnych spojrzeń. Właściwie powinnam założyć własną rodzinę. Skrzywiłam się na tę myśl. Miałam nadzieję, że obecne rządu zostaną szybko obalone, bo w przeciwnym razie, gdybym musiał wracać do wioski, mieszkańcu poczuliby by się w obowiązku znalezienia mi odpowiedniego męża.

Nie rozwiązuje to mojego problemu z bratem, wiedziałam, że jedyne wyjście to jest zabrać go i spróbować stworzyć mu dom.

Ale co mogę mu dać? Do wioski nie mamy po co wracać, zresztą nie wiadomo czy ona w ogóle jeszcze jest. Gdzie mam się z nim podziać?

Nie mam pojęcia kiedy, ale w pewnym momencie, poszukiwania brata przestały być takie ważne. Zaczęła się dla mnie liczyć przyjaźń i lojalność. Nigdy bym się tego po sobie nie spodziewała, sądziłam, że jestem twarda.

Teraz wiem, że jeśli któryś z moich towarzyszy byłby w potrzebie, bez wahana ruszyłabym mu z pomocą. Czy oni zrobili by to samo dla mnie?

Po raz kolejny westchnęłam. Zbyt wiele pytań a zbyt mało odpowiedzi jak na jeden wieczór.

Podniosłam się by rozprostować kości i wiedziona impulsem wyszłam na korytarzyk.

Konie spały spokojnie, więc wzięłam głęboki wdech i wyszłam na zewnątrz.

A przynajmniej chciałam wyjść, drzwi ani drgnęły. Podeszłam do jedynego okienka w tej chatce, ale nie zobaczyłam nic poza śniegiem. Górą śniegu. No ładnie, pomyślałam z rezygnacją. Tak szybko to my stąd nie wyjdziemy.

Wróciłam do pokoju, upewniwszy się, że wszystko jest w porządku usiadła z powrotem.

Nie czekałam długo, kiedy naprzeciwko mnie pojawiła się Lena.

-Dawno cię nie było - Przywitałam się pamiętając by mówić w myślach.

-Miałam parę spraw - Odparła nieobecnym głosem

-Jakie sprawy może mieć duch - Mruknęłam do siebie.

Lena nagle wyostrzyła zmysły i popatrzyła na mnie w napięciu.

-Musicie spieszyć. Waszą stawką jest życie.

-Wiem. - Nagle przypomniałam sobie o prośbie Ala - Słuchaj, czy wiesz coś może o jakiejś perle?

Jej oczy znów zamgliły się

-Perła - Powiedziała wolno - Tak. Kiedyś, kiedy miałam może z cztery lata zakradłam się do sypialni rodziców. Nie pamiętam dlaczego. W każdym razie kiedy nikogo tam nie zastałam postanowiłam na nich zaczekać. Mój wzrok przykuła mała szkatułka pod lustrem. Podeszłam do niej i otwarłam ją.

Tamtego widoku nigdy nie zapomnę. Nie było w niej nic prócz małej perełki.

Ale ona nie była zwyczajną błyskotką. Na pierwszy rzut oka była granatowa i matowa. Kiedy jednak przyjrzałam się jej bliżej, zobaczyłam coś wyjątkowego. Ten maleńki przedmiot przypominał cały kosmos, mieniły się w niej wszystkie gwiazdy, miałam wrażenie, że patrzę na cały świat. Z drugiej strony była jak morze, głęboka, nieskończona.

Wstrzymałam oddech. Chyba wiedziałam o czym ona mówi.

-Co było dalej? - Spytałam w napięciu.

-Pewnego dnia ogłoszono alarm - Kontynuowała tym samym mętnym głosem - Zamknęli mnie i matkę w schronie. Spędziłyśmy tam wiele czasu, a kiedy nas wypuszczono, zamek wyglądał w nienagannym stanie. Strażnicy twierdzili, że nic się nie stało, że to był tylko fałszywy alarm.

Ojciec jednak był bardzo nerwowy, wściekał się o wszystko. Wieczorem znów zakradłam się do rodziców. Kłócili się. Król krzyczał, że to przez moją mamę ukradli jej perłę. Nie wiedziałam dlaczego tak bardzo przejmuje się zniknięciem biżuterii mamy, prawda była piękna, ale skoro nic więcej nie zginęło, według mnie nie było się czym przejmować.

Ale widocznie myliłam się, bo następnego dnia, moja matka nie przyszła do mnie o poranku jak co dzień.

Lena rozmyła się w powietrzu, ale nawet tego nie zauważyłam. Mój żołądek skakał właśnie fikołki.

Kiedy byłam mała, dostałam od mamy bransoletkę z perełką. Dokładnie taką jaką opisał duch. Nosiłam ją zawsze, nawet podczas spania.

Ale kiedy odkryłam, że przeszkadza mi ona w napinaniu łuku zdjęłam ją i schowałam w kieszeni.

Nigdy więcej nie założyłam jej z powrotem, ale też nigdy nie wyjmowałam z kieszeni.

Panicznie zaczęłam wyrzucać zawartość moich kieszeni na ziemię.

Kiedy dotarłam do spodni moja ręka zamarła. Tam miałam tylko jedną kieszeń, ale to jedyna część garderoby, która pochodzi z domu. Drżąc sięgnęłam w głąb.

Natrafiłam na coś zimnego. Z mocno bijącym sercem wyjęłam rękę.

Na mojej dłoni leżał cieniutki czarny rzemyk na którym smętnie wisiała maleńka błyszcząca kuleczka.

Wpatrywałam się w nią jak zafascynowana. Lena miała rację, kiedy przyjrzało jej się bliżej, wydawała się ogromna jak kosmos i głęboka jak morze.

Uspokój się! Skarciłam siebie.

Powinnam obudzić Ala, ale ostateczne powstrzymałam się. Teraz ta wiadomość nic nie zmieni, jutro pewnie też nie, bo utknęliśmy w śniegu. Rano mu powiem, postanowiłam.

Właśnie odnalazłam magiczny przedmiot.


Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now