VIII

1.2K 163 40
                                    


Nawet dzisiaj ten przeklęty zamek u drzwi nie potrafił mu odpuścić. W ten jeden dzień mógłby okazać chociaż cień łaski i odpowiedzieć na milion modlitw wypowiedzianych przez Wonho w jego kierunku. Niestety dopiero po dziesięciu minutach udało się wywalczyć jakąkolwiek nić porozumienia i dostać się do środka mieszkania. Opłatą jak za każdym razem okazywały się być do reszty zszargane nerwy.

Hoseok na chwile zamknął oczy i oparł się o drzwi wejściowe. W tym miejscu musiał się pozbyć wszystkich swoich złych myśli i wspomnień dotyczących dzisiejszego dnia. Naprawdę nie chciał, by Hyungwon wyczuł jakąkolwiek złą emocje. To mogło zostać naprawdę źle przez niego odebrane. Tak, więc ostatni raz w myślach Wonho zagościł tamten chłopak i po chwili z całkowicie dobrym humorem mógł ruszyć w głąb mieszkania.

-Hyungwon, wróciłem~- Zawołał

Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy nie uzyskał kompletnie żadnej odpowiedzi od chłopaka. Pokręcił rozbawiony głową.

-Zjadłeś tak jak cię prosiłem?- Spróbował jeszcze raz- Ja jestem tak głodny, że prawie zemdlałem otwierając drzwi

Ze wszystkimi swoimi zakupami przeniósł się do kuchni, gdzie pierwsze co zrobił, to wyciągnął opakowanie z ramenem. Rozpakowywanie zakupów nigdy nie było dla niego ważniejsze niż ramen... W sumie to nic nie było ważniejsze niż ramen.

-Lubisz ramen?- Zapytał na tyle głośno, by Chae mógł go bez problemu usłyszeć-Osobiście mógłbym go jeść codziennie i fajnie by było jakbyś też go lubił. Zawsze byłoby raźniej.

Czas mijał, a on po prostu mówił do niego dosłownie o wszystkim co miało miejsce dzisiejszego dnia. Oczywiście zręcznie pomijał te sytuacje, które chłopak mógłby uznać za mało przyjemne, ale tak poza tym to mówił dosłownie o wszystkim! Nawet o tej śmiesznej ajummie z autobusu. I choć nie miało to największego sensu, to cieszył się, że przynajmniej w taki sposób mógł spędzić czas z Hyungwonem. Czuł się wtedy znacznie mniej samotny.

-Zjem sobie tutaj, nie będzie ci to przeszkadzało, nie?- Zagadnął w pewnej chwili, stawiając miskę z parującym ramenem pod drzwiami do pokoju Hyungwona-Idealne~- Mruknął zadowolony, gdy pakował sobie pierwszą porcje do ust- Kiedy już stamtąd wyjdziesz, to przygotuje dla ciebie najlepszy ramen w twoim życiu, słowo!

W pewnym momencie uderzająco okrutna prawda sprawiła, że chłopak niemal udławił się swoim ukochanym daniem. Dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę jaką krzywdę musiał wyrządzać w tym momencie chłopakowi. Nie pomyślał, że chłopak może siedzieć tam głodny, a do tego być zmuszonym wąchać te niebiańskie zapachy. Na twarzy Wonho momentalnie pojawiła się skrucha.

-Przepraszam- Mruknął- Nie pomyślałem, że możesz być głodny i przyszedłem tutaj z tym- Puknął w miskę, w której sztućce wydały charakterystyczne brzdęknięcie- Mam nadzieje, że nie jesteś o to zły... Wiem! Zostawię ci jedno opakowanie mojego ulubionego i kiedy nikogo nie będzie w domu to będziesz mógł go sobie zjeść- Rozentuzjazmował się nagle- Zobaczysz jaki jest pyszny- Zachwalał- Zresztą to ramen, a on zawsze jest pyszny

Westchnął ciężko momentalnie tracąc cały uśmiech, który od jakiegoś czasu bezustannie zalegał na jego twarzy. Patrzył teraz smutnym wzrokiem w drzwi odgradzające go od Hyungwona. Niezwykle ciekawiło go wnętrze pokoju Chae jak i on sam. Zastanawiał się jak może wyglądać ten chłopak, jak brzmi jego głos, jakiego odcieniu brązu są jego oczu i ile czasu spędził, by w wspólnej łazience rano i choć milczenie było naprawdę demotywujące to...

-Cieszę się, że jesteś tutaj- Wyznał przykładając dłoń do powierzchni drzwi- To jest dopiero drugi dzień, kiedy się znamy, a ja... Wiesz, że czuje się dzięki tobie mniej samotny w tym wszystkim?- Zapytał, choć wcale nie oczekiwał odpowiedzi- Wystarczyły ci dwa dni, by uczynić moje życie trochę lepszym- Uśmiechnął się- Mam nadzieje, że pozwolisz bym ja też mógł ci pomóc

Tym razem nie uzyskał kompletnie żadnej odpowiedzi na swoje wyznanie. Nie mógł powiedzieć, że się nie zawiódł, ponieważ gdzieś tam w środku liczył na kolejny liścik od Hyungwona. Nawet jeśli byłoby to krótkie „spadaj" to jednak rozmawiałby z nim. Mimo wszystko ten żal nie przeważał nad zadowoleniem z samego siebie. Kolejny raz udało mu się mówić o swoich własnych uczuciach. Hyungwon stosował naprawdę niewiarygodną magię.

***

Pocierał zmarznięte dłonie i z każdą chwilą coraz bardziej żałował, że nigdy nie zdołał przekonać się do noszenia rękawiczek w zimne pogody. Para ulatująca z jego ust i widoczna jedynie w świetle latarni zdawała się być ostatnimi podmuchami ciepła w wyziębionym już ciele chłopaka.

-Proszę- Wyszeptał, kiedy skostniałymi palcami wybierał numer telefonu do jedynej osoby, która mogła mu pomóc

Niestety sam doskonale był świadom, że o tej godzinie, Minhyuk na pewno jest już kompletnie pijany i ostatnie o czym myśli to ślęczenie nad telefonem, czekając na telefon. Rzecz biorąc, przecież nie był jego opiekunem. Po prostu mu pomagał i tyle.

Kolejny silniejszy podmuch wiatru przypomniał chłopakowi w jakim zimnie się znalazł.

To wszystko zdecydowanie nie powinno tak wyglądać! Chciał pierwszy raz od bardzo dawna zjeść coś naprawdę smacznego, bo... Bo właściwie, dlaczego naszła go taka ochota? Minhyuk przyniósł mu wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy niezbędne do przeżycia, przy tym zaznaczając, że na jakiś czas z uzupełnianiem zapasów może być gorzej. Tak, więc dlaczego porwał się na tak szaleńczą wyprawę? No tak... Przecież zamykając oczy nadal słyszy melodyjny głos kogoś kto sam siebie kazał nazywać Wonho. To wszystko wina tej przeklętej kartki, którą znalazł pod drzwiami i którą tak dzielnie ukrywał w dłoni przed czujnym wzrokiem Minhyuka.

Dzisiaj naprawdę mógł darować sobie jakiekolwiek wyjście z domu. Zdecydowanie wszystko poszło nie po jego myśli, a zaczęło się oczywiście od przypadkowego spotkania Hoseoka przed klatką. Dzięki Minhyukowi wiedział, że obcy chłopak na którego wpadł tamtego dnia, to w rzeczywistości ta sama osoba, która jako pierwsza sama z siebie i bezinteresownie chciała mu pomóc, rozmawiać, uśmiechać się.

Samotnego Hyungwona coraz bardziej ogarniał strach. Byle świst powodował natychmiastowe przyśpieszenie akcji serca i w niezwykły sposób motywował jego nogi do natychmiastowej ucieczki. Jeżeli chciał przeżyć... Musiał zachować czujność. Każda mijająca go osoba może przynieść mu nieszczęście. Tego był pewien.

Prawdę powiedziawszy czuł lekkie poczucie winy i złość na samego siebie, ponieważ nawet przed jedyną osobą, która mu się zwierzyła... On nie potrafił w niej zobaczyć czegoś innego niż zagrożenie. Tamten dotyk na przedramieniu palił dziwnym żarem. Choć Wonho zapewne był kompletnie nieszkodliwy, to jednak jak przekonać samego siebie do czegoś co już się wie? Tak, Hyungwon zdecydowanie czuł wstyd wobec własnego „ja"

Skoro on nie lubił siebie, to jakim cudem inni mogli go polubić?

Kolejny szelest

Kolejna ucieczka

Kolejne łzy bezradności

Kolejny atak paniki

Dom

~~~

W tym rozdziale 7 razy pojawiło się słowo "ramen" Hoseok bardzo musi go lubić

Kolejna część z cyklu "Hyungwon jest dziwny"

A tak w ogóle, to mamy swoje złoto olimpijskie ^ ^ Jestem dumny

I co ja tu miałem...

A! Już w środę rozdział dziesiąty! Czyli pełna liczna~ Ale ten czas szybko leci ^ ^"

Swoją drogą

Trochę mi żal Wonho w tym rozdziale .-.

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now