LXV

653 119 78
                                    


Od teraz wszystko musiało dziać się powoli i choć rozszalałe serce pragnęło znacznie więcej to Wonho doskonale umiał hamować nawet najdrobniejsze gesty, które Hyungwon mógłby odebrać za zbyt natarczywe. Dlatego nie ważne czy to mogłoby być przydługie spojrzenie, czy przypadkowe zetknięcie się koniuszków ich palców, nie mogło mieć to prawa bytu... No chyba, że sam Chae to zainicjował. Wtedy Wonho Interpretował to jako nagłą potrzebę bliskości, tego wyższego od siebie chłopaka.

Wszystko znowu zdawało zmierzać się w dobrym kierunku, bo choć Hyungwon nadal się nie uśmiechał, to niezwykłą ulgą były noce, które Wonho mógł spędzać w jego pokoju. Można to chyba nazwać ich małym rytuałem, którego wiernie się trzymali. Hoseok przychodził wieczorem i czekał, aż Hyungwon spokojnie zaśnie.

Głupie i mało logiczne? Być może tak, ponieważ w rzeczywistości polegało to tylko na siedzeniu na podłodze, podczas gdy Hyungwon starał się zasnąć. Bywały takie wieczory, kiedy Hoseok nic nie mówił, a jedynie trzymał swojego... ukochanego za rękę. Hyungwon pewnego razu powiedział mu cicho, że to w jakiś sposób koi jego rozszalałe myśli i pozwala się uspokoić. Wonho chyba mógł to zrozumieć, choć u niego wywoływało to zgoła nieco inny efekt. Każdy dotyk przyśpieszał bicie serca, podniecał i burzył spokój.

-Wiesz, że przesiedziałeś tutaj praktycznie cały dzień?- Westchnął zmęczony, odkładając książkę.

-Cały?- Zmarszczył brwi. - Wydaje ci się.

-Przyszedłeś tutaj z samego rana, potem wyszedłeś na wykłady, po których nawet nie zjadłeś obiadu, bo już czatowałeś przed drzwiami -wyliczał.

-Po prostu lubię z tobą rozmawiać- skrzywił się. - Przeszkadza ci to?

-Co? Nie- powiedział szybko. - Po prostu... Powinieneś zająć się też trochę sobą, a nie siedzieć tutaj cały czas.

Hoseok uśmiechnął się lekko na te słowa. Oczywiście, że w żaden sposób nie czuł się nimi urażony, ponieważ wiedział, co Hyungwon chce mu przekazać. Ten niepozorny chłopak po prostu się o niego martwił bardziej niż można by było się tego spodziewać. Jednak chyba sam przed sobą nie chciał tego przyznać, ponieważ na każdą próbę uświadomienia mu tego, reagował złością.

-Spokojnie- uśmiechnął się szeroko, podnosząc się na łokciach z podłogi i spoglądając na swojego rozmówce. - Nic mi nie jest – zapewnił. - Lubię tu przychodzić, więc to dla mnie żaden problem.

Skrzywiona twarz Hyungwona zdradzała, że wcale nie wierzył w słowa swojego przyjaciela, ale mimo to postanowił dalej nie drążyć już tego tematu.

-Chce się pogodzić z Minhyukiem- odezwał się w końcu. - Może jest jaki jest, ale... Byliśmy przyjaciółmi przez długi czas i powinniśmy trzymać się razem

Wonho uważnie lustrował twarz swojego rozmówcy. Sam do końca nie wiedział, czy to na pewno dobry pomysł. Z jednej strony owszem, ponieważ Hyungwon będzie miał przy sobie kolejną osobę na której będzie mógł polegać, ale z drugiej... Hoseok nadal chciał mieć Chae na wyłączność. Skrzywił się.

-Myślę, że... Myślę, że to dobry pomysł- powiedział powoli. - Znaczy, wiesz... On zawsze będzie mógł ci pomóc w razie czego- podrapał się w tył głowy zmieszany. - Ale uważaj na niego, co? Sam wiesz jaki jest, a ja nie chce żeby znowu cię zranił... A nawet jeżeli zacznie mieć jakieś problemy, to możesz mi śmiało powiedzieć, zajmę się tym- zaoferował się.

-Teraz robisz za mojego ochroniarza?

-To źle?

-Nie rozumiem dlaczego chcesz to robić -westchnął.

Roommate #HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz