Miał wrażenie jakby jego serce zaraz miało wyrwać się z piersi i polecieć w kierunku Hyungwona, który był zaledwie kilka kroków dalej. Podążając żwawym krokiem w stronę ich mieszkania. Chociaż minęło już kilka minut, a zimny wiatr co chwila smagał go po twarzy, to parzący dotyk warg Chae na policzku nadal był równie mocno odczuwalny, niezmiennie od mijającego czasu.
-Ej- zawołał za nim.
-Nic nie mów -poprosił.
-Sam powiedziałeś, że nic wielkiego się nie stało-wyszczerzył się, zrównując kroku z wyższym chłopakiem.
Zdecydowanie spacery z nim zaliczały się do naprawdę ciekawych wydarzeń, ale doganianie go co chwila, może być męczące. Miał wrażenie, że Hyungwon ostatecznie sam wyszedł na dwór, a on za nim chodził.
-Bo nic się nie stało -potwierdził.
-W takim razie, dlaczego ciągle uciekasz?
Chae zatrzymał się gwałtownie, co również zrobił Wonho.
-Nie uciekam- powiedział z mocą. - Sam powiedziałeś, przecież, że Kihyun niedługo będzie wstawał do pracy.
-No tak... Dobra, mniejsza –westchnął.
Szczerze? Myślał, że po tym wszystkim jakoś trudno będzie im się rozmawiało, ba! Jeszcze przed tym jak Hyungwon cmoknął go w policzek, nie umiał znaleźć choćby jednego słowa, a teraz? Wszystko nagle poszło w niepamięć, a jego wypełniała jakaś dziwna energia, z której pomocą mógłby nawet Minhyuka w trzeciej fazie furii pokonać, a to już było zdecydowanie coś.
Gdy dochodzili do swojej klatki... Serce Wonho momentalnie się ścisnęło, gdy dojrzał znajomą twarz. Kihyun ewidentnie wyglądał jakby na kogoś czekał, co było nieco dziwne, bo o tej porze powinien jeszcze spać. Nawet Yoo nie budził się tak wcześnie.
-Stój- szepnął do Hyungwona, łapiąc go za ramię i odwracając w swoją stronę, tak by stał plecami do ich wspólnego lokatora.
-O co ci znowu chodzi? -Zapytał zmęczony. - Jeżeli znowu chcesz o tym roz...
-Kihyun jest za tobą -poinformował go, przez co Chae momentalnie się spiął. - Nie odwracaj się.
Hyungwon jednak wcale nie zamierzał słuchać słów swojego przyjaciela i dosłownie chwilę potem odwrócił głowę, by spojrzeć stojącego nieopodal Kihyuna, który w dalszym ciągu ich nie zauważył.
-Oszalałeś?- Szepnął spanikowany, siłą zmuszając wyższego by odwrócił głowę.
- Przecież to Kihyun...
-Przytul mnie- powiedział pewnie.
-C-co?- Szepnął zaskoczony, śmiesznie marszcząc przy tym brwi. -Hoseok to nie czas na takie zabawy, daj spokój.
-Nie rozumiesz - westchnął. - Kihyun zawsze się zawstydza, jak widzi pary okazujące sobie uczucia, więc nie będzie patrzył w tę stronę, no dawaj- starał się go przekonać.
-Coś mi tu śmierdzi- mruknął nieprzekonany, ale i tak, nieco wstydliwie objął w pasie swojego towarzysza, który w ramach rekompensaty jeszcze bardziej się do niego przysunął- I co? Będziemy tak teraz stać? Przecież...
-Cicho - szepnął. - Ktoś do niego podszedł.
Hyungwon wywrócił zmęczonymi oczami, które do tej pory obserwowały Hoseoka, wychylającego się się zza jego ramienia, by niemalże niezauważonym obserwować Kihyuna.
-O matko- szepnął.
-Co się dzieje- zapytał zaniepokojony, odwracając głowę przez ramię.
YOU ARE READING
Roommate #Hyungwonho
Fanfiction!SLOWBURN! Czasami życie nie idzie po naszej myśli i chyba każdy musi się z tym zgodzić, nie? Hoseok również tak uważa. Jego życie totalnie ssie, ale chłopak za wiele z sobie z tego nie robi, ponieważ niesprawiedliwość, to coś co na świecie być musi...