LII

701 135 21
                                    




Może to było trochę nielogiczne i mało rozsądne, ale on naprawdę nie umiał się gniewać na Minhyuka. Oczywiście między nimi zdarzały się kłótnie, podczas których padało wiele cierpkich słów, ale hej! Każdy się kłóci, prawda? Jakimi byliby przyjaciółmi, gdyby i oni tego nie robili? Jednakże... Gdzie kończy się głupota, a zaczyna prawdziwa przyjaźń? Wonho wcale nie zamierzał usprawiedliwiać zachowania Minhyuka, bo to co robił ten chłopak w ostatnim czasie, pozostawiało wiele do życzenia, ale... Łączyła ich jednak długoletnia więź, którą naprawdę trudno było zerwać i to właśnie, dlatego mógł mu to wszystko wybaczyć.

„Wszystko za jeden uśmiech"- Pamiętał doskonale, kiedy Minhyuk po raz pierwszy użył tego zwrotu. Hoseok miał wtedy bardzo trudny czas... a nawet bardziej niż bardzo. Lee przychodził do niego niemalże codziennie, ignorując swoje własne obowiązki i poświęcając czas wolny. Tamten Minhyuk zgodnie z tymi słowami, zrobiłby wszystko, by wywołać uśmiech na twarzy swojego przyjaciela.

Jednak...

Obecna wersja tamtego Lee nieco się różniła. Teraz to on znajdował się w głębokim dole, który z każdą chwilą wydawał się być coraz głębszy. Minhyuk rzeczywiście na każdym kroku okazywał się być naprawdę mroczną postacią i szaleńcem, ale... Przynajmniej był szaleńcem, którego znał i kochał. Był wiele razy przez niego ratowany i pewnie gdyby nie ta interwencja na moście, to nigdy niemiałby okazji poznać Hyungwona. Właśnie między innymi dlatego należała mu się pomoc. Po tym wszystkim, po prostu sobie na nią zasłużył.

Wonho już od chwili, gdy tylko opuścił bezpieczną strefę jaką był pokój Hyungwona. Nieumyślnie zerkał w kierunku Minhyuka rozłożonego leniwie na kanapie, nadrabiającego chyba wszystkie zaległości w dramach jakie tylko miał. Może to było nieco dziecinne, ale Hoseok naprawdę bał się podejść choć trochę bliżej. Miał wrażenie jakby Lee chciał mu wyrwać paznokcie pęsetą, czy przegryźć krtań własnymi zębami, choć w rzeczywistości chłopak nawet na niego nie spojrzał. Minhyuk był straszny nawet, kiedy siedział tyłem i nic nie robił, ba! Nawet ta jego śpiąca i urocza wersja zdawała się niekiedy zionąć prawdziwą grozą.

Ostatecznie zebrał w sobie wystarczająco dużo odwagi, by zająć miejsce obok swojego długoletniego przyjaciela, który nawet nie docenił aktu tej szaleńczej odwagi i nie zaszczycił go choćby jednym spojrzeniem, czy chociażby warknięciem... Nawet jakieś nieregularne mrugniecie, by wystarczyło!

-Nienawidzisz mnie, prawda?

Minhyuk w odpowiedzi jedynie zgłośnił pilotem telewizor.

-Nienawidzisz mnie - westchnął, odpowiadając sam sobie. - Nie gniewaj się na mnie – mruknął. - To naprawdę nie miało tak wyjść.

Zmarszczone brwi chłopaka zdradzały, że mimo wszystko uważnie słuchał tego, co Wonho ma do powiedzenia w tej chwili. Całym sobą mógł udawać twardego i nieugiętego, ale zawsze zdradzały go takie najmniejsze gesty.

-Ja...

-Nie widzisz, że mi przeszkadzasz? Idź sobie - westchnął zirytowany.

-Widzę – przytaknął. - Ale widzę też, że oglądasz dramę historyczną, których szczerze nienawidzisz, więc przestań udawać i spójrz na mnie – poprosił.

Minhyuk jedynie zasznurował usta w geście niezadowolenia i ostatecznie wyłączył telewizor, by po chwili z jakimś dziwnym żalem spojrzeć swojemu przyjacielowi głęboko w oczy. Tak rzadko to robili, że Wonho zdążył już zapomnieć jak piękne są tęczówki jego przyjaciela.

- Wiesz jak to cholernie bolało?- Zapytał z żalem. - Wtedy, kiedy Hyungwon na mnie naskoczył... Wiesz jak to cholernie bolało? – Powtórzył. - Przez ten cały czas wypruwałem sobie żyły, żeby był bezpieczny, zacierałem wszelkie ślady, a nawet zostawiałem jakieś fałszywe tropy... I to wszystko, by teraz stwierdził, że to wszystko na nic... I to przez ciebie.

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now