XXXIII

926 163 64
                                    







Chociaż obawiał się to robić, w końcu jednak przyszedł czas, aby skontaktować się z Minhyukiem i dowiedzieć się czegokolwiek na temat stanu Kihyuna. Naprawdę bał się tego, co może za chwile usłyszeć. Jednakże serce podskoczyło mu do gardła, kiedy odblokowując telefon zauważył w rejestrze połączeń masę nieodebranych od Lee i jedno jedyne odebrane od Kihyuna. Zmarszczył brwi próbując przypomnieć sobie, czy aby na pewno rozmawiał wczoraj z Yoo. Coś mu rzeczywiście świtało, ale nadal nie był tego pewien.

-Zabije cię- usłyszał na powitanie.

Skrzywił się, odsuwając telefon od ucha, by jeszcze raz spojrzeć na jego wyświetlacz.

-Dlaczego odbierasz telefon Kihyuna...?- Zapytał, obawiając się najgorszej odpowiedzi.

-Bo jego właściciel jest właśnie badany i szczerzy się do jakiegoś lekarza... Jak tylko tam wrócę, to ja już mu pokaże, co znaczy uśmiechać się tym pięknym uśmiechem do kogoś innego niż...

-Minhyuk- przerwał mu.

-CO?!

-O czym ty mówisz? Jak się on czuje?

-Teraz się tym interesujesz?- Warknął.- A jak wcześniej dzwoniłem do ciebie milion razy, to nie łaska było odebrać.

-Byłem... Zajęty- mruknął zawstydzony.- To co u niego?

W odpowiedzi usłyszał jedynie naprawdę zirytowane westchnięcie przyjaciela, w myślach widział jego twarz z wymalowaną na niej chęcią mordu.

-Czasami nie mam do ciebie sił- westchnął.- Lekarze mówią, że miał naprawdę dużo szczęścia i tak w sumie to nic poważnego mu się nie stało poza tym, że ma rozciętą głowę.

-To przecież brzmi poważnie...- mruknął.

-Jechałem do tego szpitala będąc przekonany, że on nie żyje- wydawało się, że Minhyukowi głos zadrżał.- To, że ma tylko rozciętą głowę, dla mnie naprawdę nie brzmi groźnie w tej sytuacji.

Tym razem Wonho musiał bezsprzecznie przyznać przyjacielowi racje. Niewiele brakowało, by nigdy nie mogli już podziwiać uśmiechu Kihyuna, delektować się jego głosem... Na samą myśl o tym, oczy zaczynały go niebezpiecznie piec.

-Wiesz co się stało? Jak do tego doszło?

Minhyuk milczał przez chwilę

-Mówi, że nic nie pamięta...

-Ale?

-Skąd wiesz, że ma być jakieś „ale"?

-Znam cię zbyt długo, słyszałem to po tonie twojego głosu... więc?

-Mam pewne przeczucia, choć lepiej żebyś o nich nie wiedział.

Zdążył już wcześniej powiedzieć Minhyukowi o tajemniczym mężczyźnie spotkanym przed ich domem. Pamiętał jak wzrok chłopaka w jednej chwili utracił całą wolę walki. Ta pewność siebie gdzieś uleciała, pozostawiając jedynie pustą powłokę, która mogła rozlecieć się, gdyby ktoś choć opuszkiem palca jej dotknął. To było prawdziwe oblicze strachu, który codziennie nawiedzał Minhyuka. Choć Wonho nie potrafił powiedzieć skąd ów strach się brał, to zdecydowanie musiało mieć to związek z tamtym mężczyzną. Niestety miał przeczucie, że tym razem również chodzi o to samo, ponieważ kolejny raz Lee milczał wyjątkowo długo.

-Mogę przyjechać go odwiedzić?- Zapytał, chcąc przerwać ciszę.

-Nie- ta jedna fraza przywróciła Minhyukowi jego cały paskudny charakter, jaki pokazywał wszystkim dookoła. To jedno słowo było tak stanowcze i zimne, że można było pomylić je z rozkazem.- Nie możesz teraz zostawić go samego rozumiesz? Nie ważne co powie lub zrobi... Ty musisz być obok, rozumiesz?

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now