LI

654 136 68
                                    

-Przepraszam...

Hyungwon uniósł na niego swoje nieco zdziwione spojrzenie.

-Za co przepraszasz tym razem? – Westchnął. - To powoli zaczyna się robić nudne.

-Rozmawiałem o tobie z tym chłopakiem...

-Z Changkyunem?

Wonho lekko syknął, kiedy wacik nasączony środkiem dezynfekującym zetknął się z jego świeżo rozciętą wargą. Hyungwon w odpowiedzi spojrzał na niego współczująco i kontynuował opatrywanie przyjaciela. Kiedy widział jak Minhyuk go potraktował, wzbierała w nim jakaś dziwna złość. Oczywiście, Hoseok postąpił źle, ale nie należało go karać za coś czego nie był świadomy. To była ich wina, że mieli sekrety.

Shin ostrożnie pokiwał głową w odpowiedzi na wcześniejsze słowachłopaka.

-On nie jest zły- uśmiechnął się smutno. - Znaczy jest... Ale i nie jest- zastanowił się chwilę. - To naprawdę trudne do wyjaśnienia, wiesz?

-Masz racje, nie rozumiem- mimowolnie spojrzał na ich splecione palce, od momentu kiedy weszli do pokoju Hyungwon nie puścił go nawet na chwilę.

Chae zastanowił się momentnad słowami.

-Lim, ten chłopak- przerwał na chwile.- Kiedyś był częścią naszej paczki, był dla nas niezwykle ważny, we trójkę byliśmy praktycznie nierozłączni, jak rodzeni bracia. - Hyungwon mimowolnie uśmiechnął się na to wspomnienie, ale dosłownie chwilę później wyraźnie posmutniał. - Ojciec Changkyuna jest prokuratorem głównym, więc jasne, że ma wielu wrogów...- Zaczął.

Atmosfera w pomieszczeniu momentalnie zrobiła się dużo cięższa od wagi słów, które miały za chwile paść.

- Wiesz jaki atak boli najbardziej,Hoseok?- Zapytał mając łzy w oczach. - Kiedy ktoś zrani najbliższą nam osobę.

-Stało się coś strasznego, prawda?- Zapytał cicho.

Chae odwrócił się i wolną ręką starł łzę spływającą po jego policzku. Naprawdę ciężko było go oglądać w takim stanie, ale co właściwie innego mógł teraz Hoseok? Przytulić go? To był raczej niemożliwe...

-Changkyun był ze swoim chłopakiem w Busan, mieli tam spędzić szczęśliwą rocznicę. Tak zakochanej dwójki jeszcze nigdy nie widziałem- wyglądał jakby wzrokiem sięgał do tamtych chwil. - Gdy... Gdy tylko znaleźli się na przejściu...- Znowu urwał.

-Nie musisz mi tego mówić, jeżeli nie chcesz- zapewnił go.

-Chce to zrobić tylko...- otarł kolejną łzę. - Daj mi chwilkę, co?- Zaśmiał się cierpko. - Minęło już tyle czasu, a ja nadal nie potrafię o tym rozmawiać- oddychał głęboko, by się uspokoić.

Wonho jedynie mocniej zacisnął swoją dłoń, by choć w ten sposób móc wesprzeć tego niepozornego chłopaka w jego opowieści. Nie wiedział jak bardzo Hyungwon był w to wszystko zamieszany, ale te łzy, które spływały po jego policzkach z każdym wypowiedzianym słowem... Jeżeli tylko byłaby jakaś szansa, to chętnie przyjąłby je i cały ból z nimi związany na siebie. Zdecydowanie wolał sam cierpieć niż oglądać jak to Hyungwon się zadręcza. Ta myśl być może byłaby i komiczna, gdyby nie powaga sytuacji w jakiej się znajdowali.

-Kiedy znaleźli się na przejściu z impetem wjechał w nich samochód- powiedział szybko na jednym wdechu. - Przeżył tylko Changkyun, ale nie sam... Jego chłopak, za którym ja i Minhyuk niespecjalnie przepadaliśmy... Podobno w ostatniej chwili osłonił go i tym samym nieco zamortyzował uderzenie. Tylko z tego powodu Lim przeżył...

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now