LXXX

471 92 85
                                    

-Dlaczego nie pijesz?- Zapytał ponuro Minhyuk.

-A Ty? Nie wziąłeś nawet łyka.

-Chyba się boje...- Wyznał.

-Tak... Ja chyba też- uśmiechnął się słabo, ale zdecydowanie wcale nie byli w sytuacji, w której wypadało być radosnym. - Myślisz, że teraz płacze?- Zagadnął.

-Co? - Mruknął. - Ah... Hyungwon, tak? Kto go tam wie... Mam nadzieje, że tak-westchnął. - Nawet jeżeli miał cię dość, to nie powinien cię tak traktować.

-Jest teraz w trud...

-Nie tłumacz go - warknął. - Ty też jesteś teraz w ciężkiej sytuacji, okej? Ciebie też wszystko teraz boli i masz ochotę wyzywać cały świat od góry do dołu, od Seulu po Busan.

-A ty niby skąd to wiesz?

-Bo do kurwy, czuje się dokładnie w ten sam sposób- warknął. - Moje życie jest przesrane i tyle...

-Minhyuk...

-Nie mów nic- powstrzymał go. - Najpierw ja- westchnął, o wiele spokojniej. - Ja... Ja chciałbym cię naprawdę za wszystko przeprosić, okej? Teraz widzę, że nigdy nie powinienem sprowadzać do domu Hyungwona, ale... Wtedy nie sądziłem, że wszystko tak bardzo się skomplikuje, a Ty... Cholera, musiałeś się zakochać akurat w nim?

-Mówisz jakbyś się żegnał - szepnął.

-Bo to robię- odwrócił wzrok. - Najpewniej na dniach się stąd wyprowadzę, żeby zamieszkać w rodzinnym domu... Tak chciała tego moja babcia.

-Nie możesz tego zrobić!- Zareagował gwałtownie. - Po prostu nie możesz... Nie chce tracić też ciebie.

-Są momenty, w których nie możemy robić tego, co nam się podoba, wiesz?

Czy naprawdę tak to wszystko miało wyglądać? Minhyuk i Hyungwon, którzy odgrywali w jego życiu naprawdę znaczące role, mieli tak po prostu zniknąć bez śladu? Zamykając za sobą wszystkie możliwe drogi kontaktu? Brzmiało to nieprawdopodobnie, ale taka właśnie była rzeczywistość, która z każdą kolejną chwilą zalewała umysł Wonho.

-A Ki...Kihyun? On się nigdy nie zgodzi.

-Widocznie nie znasz go tak bardzo jak ja-westchnął. - Zgodzi się na mój wyjazd i nawet nie odezwie się przy tym słowem, taka jest prawda

-Wszyscy jesteście popieprzeni... Hyungwon, Ty i Kihyun.

-Wiem- uśmiechnął się lekko. - Dlatego wszyscy musimy ponieść za to karę - westchnął. - Mogę cię o coś prosić? Raz w życiu?

-Nie... Nic nie chce dla ciebie robić - zdenerwował się.

-Zaopiekuj się Kihyunem do czasu, aż znajdę sposób na powrót, dobrze?

Nie było możliwości na sensowne rozwiązanie tej sprawy. Nawet jeżeli mogli rozmawiać, a Wonho starałby się ze wszystkich sił przekonać całą trójkę do swojego zdania, to w rzeczywistości i tak by nic to nie zmieniło, ponieważ był sam jeden, na trzy potężne charaktery, które już dawno podjęły decyzję odnośnie tego, co chcą zrobić... Wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby był choć w połowie tak mądry jak Kihyun, wygadany jak Minhyuk i przekonywujący jak Hyungwon. Jednak nie był w żadnym stopniu podobny do swoich znajomych, ponieważ w przeciwieństwie do nich był zwykłą ofiarą, której i tak nikt nie posłucha... Z której zdaniem i uczuciami absolutnie nikt się nie liczy... To była lekcja z przeszłości, o której dzięki Hyungwonowizapomniał.

Ludziom nie można ufać, ponieważ prędzej, czy później któryś z nich był gotowy, aby wbić sztylet prosto w plecy, bez zastanowienia się jakie krzywdy może tym wyrządzić. Siedząc tam, przed Minhyukiem, który ze wstydu nawet na niego nie patrzył, zastanawiał się, od kiedy jego znajomi byli tacy samolubni... Od kiedy myśleli tylko o sobie, zasłaniając się jedynie dobrem innych.

Roommate #HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz