XXXIX

920 144 67
                                    




Miał wrażenie, że w tym miejscu się nic nie zmienia. Nie bywał tu, co prawda zbyt często, ale z każdą jego wizytą wszystko wydawało się być identyczne, jak przy poprzednich. Zupełnie tak, jakby ktoś zatrzymał czas, albo jakby po prostu trafił części jakiegoś innego świata, do którego bramą okazały się tak długo zamknięte drzwi.

Zaledwie kilka kroków dalej stał król tego miejsca. Hyungwon.

-Dziękuje- Wonho odezwał się, tym samym przerywając niezręczną ciszę panującą już od samego jego pojawienia się w pokoju.

-Za co?- Zapytał cicho.

-Nie zostawiłeś mnie- uśmiechnął się lekko.- Mogłeś wykorzystać okazje i znowu uciec, ale nie zrobiłeś tego.

-To...- Zaczął, ale szybko przerwał, zupełnie tak, jakby nagle przestał być pewien, czy słowa, które chce wypowiedzieć na pewno są odpowiednie.- Tak wyszło...- Szepnął, odwracając wzrok.

Czy naprawdę tak wyobrażał sobie swojego Hyungwona? Taka właśnie była ta najcudowniejsza osoba, którą każdego dnia pragnął poznawać coraz bardziej? Z jej powodu było warto wylać tyle łez? Otóż tak... i zarazem nie. Nadal widział w nim kogoś wspaniałego, kto mimo swoich wad, kompleksów czy problemów był po prostu piękny. Nawet jeżeli Hyungwon w istocie był zraniony, to nie zmieniało to kompletnie sposobu, w jaki patrzył na niego przez cały czas Hoseok.

Być może chodziło tutaj o sam stan fizyczny chłopaka, którym wbrew pozorom naprawdę trzeba było się martwić. Hyungwon wyglądał jakby umierał każdego dnia po trochu. Jego piękne oczy straciły blask, który dostrzegł Wonho podczas ich pierwszego spotkania, ale to niestety nie wszystko, ponieważ blada cera, cienie pod powiekami i zmęczone spojrzenie jasno dawały do zrozumienia, jak Chae musiał być wykończony samym oddychaniem.

Hoseok miał miejscami wrażenie, że gdyby zdarł z niego teraz wszystkie ubrania, to z łatwością mógłby policzyć wszystkie żebra chłopaka. Ta świadomość niebezpiecznie ściskała mu żołądek, ponieważ Hyungwon, najpewniej nie do końca świadomie znowu targał się na swoje życie. Popadł w jakieś dziwne błędne koło.

W pewnym momencie utkwił swój wzrok na opakowaniu stojącym spokojnie na szafce nocnej, tuż obok chłopaka.

-Nie biorę ich- usłyszał cichy głos.

Natychmiast skierował zaskoczone spojrzenie w stronę Hyungwona, który teraz patrzył na niego przenikliwie. Pozbawione blasku oczy chłopaka zdawały się śledzić każdyą, nawet najmniejszą zmianę w mimice Wonho. Chae ewidentnie się bał.

-Tabletek- wyjaśnił.- Nie biorę ich już- powtórzył nieco pewniej.- Stoją tu tylko... tak po prostu.

Wierzył mu, bo czy w obecnej sytuacji miał jakiekolwiek inne wyjście? Nie mógł w żaden sposób zweryfikować słów chłopaka, ale naprawdę miał nadzieje, że przestał się on faszerować tym świństwem.

-Nawet cię nie podejrzewałem- wyjaśnił z pojawiającym się na twarzy lekkim uśmiechem.

Hyungwon momentalnie się speszył, odwracając wzrok w drugą stronę.

-Dlaczego?- Zapytał w pewnej chwili.

-Co?

-Tamtego dnia... Dlaczego po prostu nie zrezygnowałeś, kiedy ci nie odpowiedziałem?

Wonho szybko wpadł na to, że chłopak musi mówić o ich pierwszym spotkaniu, które w gruncie rzeczy wcale nim nie było, ponieważ Chae rzeczywiście nie odważył się wtedy wydać z siebie choćby najcichszego dźwięku.

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now