XCII

476 86 44
                                    

           

To wszystko... było jakieś dziwne.

Hyungwon był jakiś dziwny, choć Wonho mógłby przysiąc, że nadal jest taki sam. Kiedy sam, zrezygnował z dalszego upokarzania się przed, o dużo lepiej radzącym sobie na lodzie, chłopakiem. Mógł spokojnie obserwować każdy jego ruch, najmniejszy gest i... uśmiech. Chae uśmiechał się i nawet jeżeli nie były to jakieś wybuchy radości, a jedynie niewinne wykrzywienie warg, ku górze, to robił to. Był szczęśliwy.

A Hoseok... Był nim najzwyczajniej w świecie oczarowany, nie mogąc nawet na chwilę oderwać oczu, wzdychał obserwując go zza barierek, ale mimo to jego myśli dominowane były przez coraz to różniejsze pytania, a wśród nich to jedno, najważniejsze „Dlaczego?".

Po lodowisku, zdecydowali się by znaleźć dla siebie jakieś miejsce, w którym mogliby przenocować, przeczekać, by już następnego dnia pozostawić to miejsce i związane z nim wspomnienia raz na zawsze. Nie ważne jak to dwuznacznie brzmiało, ale szukali miejsca, by w jakimś ustronnym motelu, zakończyć swoją randkę, która choć nieco nieudolna, to z pewnością zaliczała się do udanych.

Pierwsza udana randka z pierwszą, prawdziwą miłością.

Szli, mijając kolejnych ludzi, stale trzymając się za dłonie. Zaledwie paru ludzi obrzuciło ich mało przychylnym spojrzeniem, ale większość miała ich po prostu gdzieś. Mogli poczuć swego rodzaju wolność i zapewne, gdyby zaczęli się tutaj całować, to i tak nikt nie zwróciłby na to uwagi. Samemu Hyungwonowi zdawać by się mogło, to nie przeszkadzało.

W pewnej chwili, chłopak zamiast rozdzielić ich dłonie, jeszcze bardziej wzmocnił uścisk. Trudno było wytłumaczyć w jakiś sensowny sposób takie zachowanie Hyungwona, osoby, która zwykle uciekała jako pierwsza, bała się kontaktu... Teraz, Wonho miał wrażenie jakby po tamtym pocałunku, wielki płat lodu z serca Hyungwona oderwał się, ukazując to co Hoseok od tak dawna chciał zobaczyć. Może i była to jakaś nadinterpretacja, jednego zwykłego pocałunku, ale w inny sposób nie mógł wytłumaczyć, że pierwszy raz... Hyungwon trzyma go za rękę z taką czułością, bez cienia przymusu czy niezadowolenia.

-Mam ochotę walnąć się na łóżko, chrzanię prysznic, czy mycie zębów - marudził.

Chae, lekko się skrzywił, kiedy obydwoje zatrzymali się na jednym z przystanków.

-Wiesz, że jesteś czasami obleśny.

-Mogę być obleśny, nie jesteśmy na północy.

-Ale ja nie chce mieć obleśnego chłopaka - powiedział całkowicie poważnie.

-Nie? - Ożywił się nagle. -Wiesz, jeżeli ci to przeszkadza, to mogę brać prysznic cztery... nie! Sześć razy dziennie - zarzekał się.

Hyungwon z naturalną dla siebie już obojętnością, spojrzał na Hoseoka leniwie, kiwając zrezygnowany głową.

-C-co ty robisz? - Jęknął, kiedy niespodziewanie Wonho postanowił przytulić go od tyłu, układając podbródek na ramieniu chłopaka.

-Przytulam się do mojego jednodniowego chłopaka - szepnął, przymykając oczy. - Nie mogę?

Hyungwon wcale nie odpowiedział, spojrzał jedynie gdzieś przed siebie. Sam Hoseok nie wiedział czy to miało być ciche przyzwolenie, czy chłopak po prostu nie chciał odpowiadać na to pytanie. Samo stwierdzenie „Jednodniowy chłopak" było już bardzo nieporządku i mówiło o tym co się dzisiaj wydarzyło.

Ale skoro to był tylko jeden dzień... To Wonho zamierzał go wykorzystać. Chciał się rozkoszować tą bliskością, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy będzie mu dane zaznać jej kolejny raz. Z Hyungwonem przecież nigdy nie było nic wiadomo, prawda? Był zagadką, której nie dało się w żaden sposób rozwiązać.

Roommate #HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz