LXI

626 119 37
                                    




Sam do końca nie wiedział ile zgarbiony, siedział na kanapie, wzrokiem wodząc za wściekłym Minhyukiem, który krążył po ich mini salonie. Jednak nie mógł się powstrzymać, by co chwila uciekać spojrzeniem w kierunku drzwi Hyungwona, które w dalszym ciągu pozostawały zamknięte.

Był już wieczór... A raczej późny wieczór, a oni jeszcze ani razu dzisiaj nie rozmawiali i... To było naprawdę straszne uczucie, świadomość, że przez własny strach, znowu się cofali w tym, co tak trudno udało im się zbudować.

Właściwie to chyba jedynie Hoseok odczuwał swego rodzaju strach, bo... Odkąd zdał sobie sprawę, że może żywić do Hyungwona jakieś głębsze uczucia, to w jego głowie zapanował kompletny chaos. Jak miał go niby traktować teraz? Udawanie, że nic się nie stało nie jest w porządku... Zwłaszcza, gdy serce tak potwornie bolało. Z drugiej strony, Wonho wiedział, że drugi raz nie zbierze w sobie tyle odwagi.

Przymknął oczy i mocno zagryzł swoją wargę, by nie wydać z siebie zrozpaczonego jęku, który na pewno zwróciłby uwagę Minhyuka. Jakoś nie chciał rozmawiać o tym akurat z nim. Byli przyjaciółmi, ale brakowało mu jakiejś delikatności w tym wszystkim. To właśnie z Kihyunem chciał najbardziej porozmawiać, ale chłopak wyparował, a wczoraj naprawdę nie było możliwości, by jeszcze raz zaczęli ten temat .

-Zabije go... Obiecuje, że go zabije...- Warczał.

-Minhyuk...- Próbował Wonho.

-Nie mów do mnie, kiedy planuje morderstwo! – Krzyknął. - Jeżeli pojechał znowu do jakiejś pracy, to...

-Go zabijesz? – Westchnął.

-Zaraz znajdziesz się obo...

Dźwięk otwieranych, a następnie zamykanych drzwi frontowych, skutecznie odwiódł Minhyuka od wygrażania komukolwiek. Chłopak czym prędzej udał się do przedpokoju, a Wonho, nie chcąc być dłużnym, podążył za nim.

Kihyun...

Nie wyglądał najlepiej, w oczach Shina wyglądał on znacznie gorzej niż kilka godzin temu, kiedy rozbawiony, wychodził z ich mieszkania. Oczywiście Minhyuk wcale zdawał się tego nie zauważać i z miejsca naskoczył na swojego ukochanego.

-Gdzie ty byłeś?Miałeś tylko zanieść kwiaty dla Jooheona i wrócić... poszedłeś do pracy, tak?

Yoo wyglądał na naprawdę zaskoczony takim nagłym atakiem. W pierwszej chwili po prostu uśmiechnął się głupio, nie bardzo wiedząc co powiedzieć, ale dosłownie chwile potem westchnął zrezygnowany, spuszczając głowę w akcie skruchy.

-Przepraszam Min...- Zaczął cicho.

-Pierdol się- przerwał mu. - Tyle są warte twoje obietnice? Nawet ty mnie teraz okłamujesz?- Minhyuk odwrócił głowę gdzieś w bok. - Mam tego dość, tego martwienia się i zastanawiania, czy przypadkiem nigdzie nie zemdlałeś... Jestem już tym zmęczony- westchnął i bez słowa ruszył w kierunku swojej sypialni. - Nie chcę cię dzisiaj widzieć- warknął tuż przed tym jak z hukiem zatrzasnął drzwi.

Właśnie w tamtym momencie, Wonho powrócił współczującym spojrzeniem w kierunku swojego przyjaciela, który mając pewność, że Minhyuk go nie widzi. Zachwiał się, by w następnej chwili oprzeć o ścianę. Na twarz Kihyuna w jednym momencie wstąpił grymas prawdziwego bólu.

-Ki...

Chłopak przyłożył palec wskazujący do swoich ust, tym samym dając mu do zrozumienia, by był nieco ciszej. Następnie uśmiechnął się przepraszająco.

-Co się dzieje?- Szepnął zmartwiony.

-Po prostu jestem zmęczony, słowo.

-Nie wygląda na to... Jesteś na coś chory? Byłeś u lekar...

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now