LXVI

627 122 52
                                    




           

Czasami miewał momenty, w których zatrzymywał się i zaczynał ponownie rozważać to, dlaczego znowu musi być w tym wszystkim ofiarą, dlaczego to on znowu musi zostać zraniony, by inna osoba mogła czuć się szczęśliwa. W takich momentach nachodziły go wątpliwości i przemyślenia czy aby na pewno postępuje dobrze. To były jednak małe demony, które nie radziły sobie z widokiem śpiącego Hyungwona, jego głosem, czy chociażby spojrzeniem.

Utonął, naprawdę utonął w miłości do tego niepozornego chłopaka, przez którego znowu musi zostać zraniony, ale taki już chyba był jego los, prawda? Cierpienie było czymś co od dawna rozumiał i znał. Zdążył już się przyzwyczaić do niesprawiedliwości życia, potrafił ją nawet zaakceptować, ale... Hyungwon, on taki nie był. Jego serce szpeciła tylko jedna rana, dlatego to właśnie Hoseok musiał znowu iść przodem, by zabrać ciernie z drogi, którą być może kiedyś będzie chciał pójść Chae.

-Jeszcze tu jesteś?- Cichy głos Hyungwona, wyrwał go z zamyśleń.

Wonho zdziwiony, uniósł głowę, która do tej pory spoczywała na łóżku Hyungwona, wówczas, gdy on sam nadal siedział na ziemi.

-Tak- odparł sennie. - Obudziłeś się?- Zapytał przecierając oczy.

-Nawet nie zasnąłem- mruknął, podnosząc się do siadu.

-Dlaczego? Coś nie tak?

-Cały czas wywiercałeś mi dziurę w czole, więc nie wiem jak mogłem zasnąć.

Twarz Hoseoka momentalnie poczerwieniała, a on sam odwrócił głowę gdzieś w bok, by ukryć taką, a nie inną reakcję. Nie spodziewał się, że Hyungwon przez cały czas go obserwował, ale mimo to cieszył się, że dzisiejszego wieczora nie posunął się dalej. Zdarzały się momenty, w których delikatnie przejeżdżał dłonią po jego włosach, czy na pożegnanie składał lekki pocałunek na jego czole. To były takie małe nagrody za cały dzień wyrzeczeń.

-Przepraszam -burknął.

-Nie, nic się nie stało- Odwrócił gdzieś wzrok. - To całkiem miłe, że nadal tutaj siedzisz.

Wonho przeciągnął się powoli, wydając z siebie cichy jęk. Jego mięśnie zdążyły się już zastać od momentu, kiedy ostatnio się ruszał.

-Naprawdę - uśmiechnął się do niego, jednocześnie sprawdzając godzinę na wyświetlaczu telefonu. - Późno się zrobiło -mruknął.

-Powinieneś już iść- zachęcał go. - Nie jestem dzieckiem, umiem sam zasnąć.

-Ale...- Zaczął.

-Hoseok -westchnął. - Jeżeli chcesz mi pomóc to dbaj o siebie, proszę- spojrzał na niego poważnie. - Przecież widzę jak czasami się męczysz, jak jesteś padnięty, myślisz, że mnie to nie boli? Ja też się o ciebie martwię, więc...

-Martwisz się o mnie?- Przerwał mu.

Hyungwon otworzył szerzej oczy, zupełnie tak jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co powiedział.

Szybko odchrząknął i spojrzał gdzieś w bok, ale to wcale nie zmieniało faktu, że Wonho doskonale słyszał jego wcześniejsze słowa. Teraz na jego twarzy znajdował się szeroki uśmiech, a wzrok stał się bardziej rozmarzony. Zdecydowanie warto było czekać do tak późnej godziny, by usłyszeć takie słowa.

-No tak...- Powiedział cicho. - Nie jestem głupi i wiem, że wszystko co robisz, robisz z miłości- westchnął, ostatecznie zmuszając się do spojrzenia na swojego przyjaciela. –Przyjmuję do wiadomości twoje uczucia, zauważam je, ale...

Roommate #HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz