LXXI

575 113 82
                                    

           

Sam nie wiedział ile czasu przeznaczyli już na chodzenie dookoła bloku, w którym mieszkali. Wiedział jedynie, iż ostatecznie uzgodnili, że nie będą się zbytnio oddalać od miejsca zamieszkania na wypadek, gdyby należało szybko się gdzieś schować. Wonho po części mógł zrozumieć swego rodzaju paranoje Hyungwona, ale również niezwykle bawił go fakt, że chłopak, który jeszcze jakiś czas temu tak koniecznie chciał wracać do domu. Teraz był pierwszym, który dyktował kierunek ich przechadzki.

Pewny swojego Hyungwon, to zdecydowanie był widok, dla którego Hoseok mógł tak niemiłosiernie marznąć. Kolejny raz odkrywał jakąś stronę chłopaka, która w tamtych czterech ścianach pozostawała gdzieś głęboko ukryta. Z jakiś dziwnych powodów czuł swego rodzaju podniecenie tym wszystkim i już planował dalsze wspólne wypady, by móc wybadać inne zachowania Chae.

Czuł się prawie jak naukowiec, wynalazca,  albo ktoś tak mądry jak Kihyun.

-Nie jest ci zimno w ręce? -Zapytał.

Hyungwon spojrzał na niego pytającym spojrzeniem, a następnie przeniósł je na swoje dłonie.

-Nie - mruknął.- A powinno? Jest ci zimno?- Pytał.

Wonho podrapał się w tył głowy, lekko zażenowany. Zdecydowanie nie taki był jego plan. W zamyśle Hyungwon miał potwierdzić, a wtedy mądry Hoseok złapałby go za dłonie, by je w ten sposób ogrzać. To nie miało prawo się nie udać! Zwłaszcza, że jego własne palce już bardziej przypominały mrożonki, a trzymanie ich w kieszeniach, zdecydowanie w niczym nie pomagało.

-Trochę...- Westchnął. - Ale nie przejmuj się tym- uśmiechnął się lekko. - Możemy iść dalej-zapewnił.

Ale nie poszli dalej. Nie było takiej opcji, kiedy zmartwione oczy Hyungwona tak bacznie obserwowały jego każdy ruch, uniemożliwiając przy tym jakiekolwiek działanie ze strony Shina, który jak ten idiota, stał oniemiały ich pięknem.

Z trudem przełknął ślinę, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od twarzy chłopaka, w miłości do którego tak bardzo tonął. Jednak wcale nie zamierzał się ratować, ponieważ właśnie takie chwile... Chwile, w których może bezkarnie na niego patrzeć, bez obaw, że zaraz ucieknie. Już samo to sprawiało mu wielką przyjemność. Wonho nie był osobą, która wymagała zbyt wiele.

Jednak Hyungwon postanowił dać mu znacznie więcej, niż sam Hoseok ośmieliłby się prosić, ponieważ przerywając to z pozoru bezsensowne gapienie się na siebie. Chae sprawnie i bez większej krępacji, sięgnął po dłonie swojego towarzysza, by zamknąć je w tych swoich, a następnie przysunąć bliżej swoich ust w celu ogrzania ich swoim własnym, ciepłym oddechem.

Wonho patrzył na to wszystko oniemiały. Sam nie wiedział, jak powinien zareagować w tej sytuacji. W pierwszej chwili chciałby zemdleć ze szczęścia, ale to nie wydawało się być genialnym pomysłem. Zdecydowanie lepszym było obserwowanie, jak Hyungwon, z lekkim uśmiechem zadowolenia, niweluje to okropne uczucie chłodu i to nie tylko na dłoniach, ale również i na całym ciele.

-A...- Wykrztusił z siebie.

Chae uniósł zaciekawiony wzrok na swojego towarzysza, a potem. Jakby go ktoś oparzył, odskoczył sprawnie, lekko czerwieniąc się na twarzy. Zdecydowanie, obydwoje tego wszystkiego nie przemyśleli.

-P-przepraszam... Nie powinienem tego robić...- Wydukał speszony Hyungwon.

Jedyne na co było go w tamtej chwili stać, to splecenie palców z tyłu głowy, opuszczenie wzroku i przestępowanie z nogi na nogę w geście jakiegoś dziwnego zniecierpliwienia. Jednak niezupełnie o to chodziło w tym wszystkim.

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now