LXXXVI

491 89 47
                                    

           

To była istna kolejka górska, która co chwila wynosiła go na szczyty euforii lub wedle uznania rzucała w odmęty depresji i zwątpienia. Niewielu ludzi potrafiłoby sobie poradzić z takim natłokiem sprzecznych ze sobą myśli, ale mimo to Wonho potrafił się ciepło uśmiechać, śmiać i wspierać na duchu Hyungwona, który w jego oczach pozostawał jeszcze bardziej skrzywdzony.

Tamtej nocy... Po tym jak dowiedział się, że Hyungwon rzeczywiście go nie kochał, skończył z nim razem w łóżku... Co prawda do niczego nie doszło, ale po tej całej rozmowie Hyungwon absolutnie nie chciał się zgodzić, by Hoseok nadal spał na podłodze skoro obok jest tyle miejsca.

Czy była to swego rodzaju rekompensata? Czy to, że rano obudził się z Hyungwonem śpiącym mu na nagiej piersi naprawdę było prezentem od przewrotnego losu, który raz za razem szykował dla niego coraz to nowsze wyzwania?

-Zbieraj się- rzucił Hyungwon, samemu zabierając się za pakowanie swoich rzeczy.

-Gdzie teraz jedziemy?- Zapytał, posłusznie wykonując polecenie przyjaciela.

-Nie mam pojęcia- westchnął. - Nie możemy zostać długo w jednym miejscu, tyle wiem.

-Rozumiem- mruknął. - Tak to wyglądało przed tym jak do nas trafiłeś?

-Mówisz o mnie jak o porzuconym szczeniaku- zauważył.

-To nie miało tak zabrzmieć- skrzywił się.

Hyungwon nawet się uśmiechnął, co prawda krótko i mało widocznie, ale to zawsze było coś! Głównym celem Wonho było sprawienie, by Chae ponownie zaczął cieszyć się z życia, bo na jego pięknej twarzy uśmiech pojawiał się zdecydowanie zbyt rzadko.

-Tak, tak właśnie wyglądało moje życie, zanim Minhyuk zgodził się, żebym z wami zamieszkał - opowiedział po chwili.

Hoseok jedynie spojrzał smutnym wzrokiem na Chae, który, pozostawiając pakowanie swojej walizki, udał się do łazienki, by zapewne zgarnąć stamtąd swoje rzeczy i przy okazji choć na chwilę zniknąć z oczu Shina.

Od nocnego wyznania Hyungwona... W rzeczywistości starali się nie poruszać dalej tego tematu, bo choć Wonho całym sobą domagał się wyjaśnień, to łzy które momentalnie zaszkliły oczy Chae w tamtej chwili...  Z każdą mijającą sekundą miażdżyły jego serce, a samo ich wspomnienie przywoływało jakieś dziwne poczucie winy, którego w żaden sposób nie szło się pozbyć.

Nie chciał go naciskać na jakiekolwiek rozmowy o... W sumie to o ich relacji, ponieważ doskonale widział jak trudne dla Hyungwona są takie tematy. Rozumiał, że jego zranione serce nie jest jeszcze gotowe na tego typu rzeczy, ale... Jednocześnie z każdym kolejnym dniem, miał wrażenie, że nie uda mu się dłużej powstrzymywać swoich uczuć, które z każdym dniem stawały się coraz to silniejsze, bo przygaszone wątpliwościami, buchały gorącym płomieniem z kolejnym spojrzeniem Chae.

Spojrzał na swój telefon, który nieoczekiwanie zaczął dzwonić, a kiedy zauważył znajomą twarz na wyświetlaczu, nie zastanawiał się ani chwili dłużej. Właśnie na ten telefon czekał chyba najbardziej na świecie.

-Kihyun!- Krzyknął. - Dlaczego nie odbierałeś? Wiesz jak bardzo się martwiłem? Nic ci nie jest? Trzymasz się?

Odpowiedział mu jedynie cichy śmiech przyjaciela.

-Cześć Wonho- przywitał się. - To chyba ja powinienem zadawać ci te wszystkie pytania, nie uważasz?

Oczami wyobraźni widział, jak przyjaciel uśmiecha się w tym momencie. Znał go zbyt dobrze i po tonie jego głosu słyszał, że i on również cieszy się z tej rozmowy. Jednak... Mimo entuzjazmu, głos chłopaka wydawał się jakiś inny.

Roommate #HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz