CII

433 86 18
                                    

Szczerze? Spodziewał się jakiejś wielkiej burdy za pocałowanie Hyungwona, bez jakiegokolwiek pozwolenia, ale ku zaskoczeniu... Chłopak najzwyczajniej nic sobie z tego nie zrobił i poza krótkim „Fatalnie całujesz" ,które powoli zaczyna śnić się Hoseokowi po nocach, nie powiedział już nic więcej odnośnie tego wydarzenia. Wszystko to w niezastąpionym towarzystwie serca Wonho, które szalało na wspomnienie ust Hyungwona. Zdecydowanie miało ochotę na więcej, ale mózg resztkami sił krzyczał, że jeżeli coś takiego powtórzą, to zapewne dostaną w twarz.
-Podmienił cię ktoś?- Zapytał w pewnej chwili.
Hyungwon, zmarszczył brwi.
-Nie - odpowiedział powoli. - Ale zauważyłem, że jak się do ciebie długo nie mówi, to zaczynasz wymyślać jakiejś bzdury - westchnął.
-No właśnie! - Ożywił się nagle. - Dlatego musisz do mnie dużo, dużo mówić.
-Znowu to robisz - westchną zrezygnowany.
Wonho potrząsną głową, jakby wyrwany z jakiegoś transu.
-Co? Ja? Ja nic... Co?
-Patrzysz się z takim... Nie wiem - zastanowił się chwilę. - Uwielbieniem? Oddaniem? To naprawdę krępujące, rozumiesz?
-Nic nie poradzę na to, że cię kocham - naburmuszył się.
Chae skrzywił się na dźwięk tych dwóch magicznych słów.
Wonho za każdym razem zastanawiał się, co dzieje się w głowie Chae, za każdym razem, kiedy słyszy ten zwrot. Obserwował go wtedy bardzo uważnie, by dostrzec choć najmniejszy gest. Chciał wiedzieć, czy to wyznanie ma jakąś wartość... Jednak... Hyungwon prawie za każdym razem krzywił. To zdecydowanie nie była reakcja jakiej stale wyczekiwał Hoseok. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że jego obiekt uwielbienia ma dość bolesną przeszłość, ale... To tylko przeszłość.
Chciał zbyt dużo? Być może. Sam przecież ciągle żył przeszłością, a jednocześnie oczekiwał od innych, by nie robili dokładnie tego samego.
Cisza.
Jedna z tych niezręcznych, po powiedzeniu czegoś naprawdę głupiego, kiedy Ty nie chcesz się jeszcze bardziej skompromitować, a twój rozmówca najzwyczajniej w świecie nie chce ci zrobić przykrości. To było paskudne uczucie, które z każdą mijającą sekundą, wpędzało go w jeszcze większy obłęd. Był zdecydowany skończyć z wrzucaniem wszędzie tego „kocham cię" jeżeli miałoby to zlikwidować takie momenty jak ten.
-Czy tylko ja słyszę telefon?- Odezwał się w pewnym momencie Hyungwon.
Chłopak nawet nie czekał na odpowiedź. Natychmiast poderwał się z kanapy na której zalegali już jakiś czas, starając się wymyślić jakiś sens dla obecnego życia. Wonho, nie chcąc pozostać w tyle, szybko udał się za swoim... Miał nadzieje przyszłym chłopakiem, do jednego z pokojów, ukrytych za zamkniętymi drzwiami.
-Telefon komórkowy - stwierdził Chae, biorąc urządzenie do ręki- Halo?
-Nie powinieneś odbierać cudzych telefonów - szepnął Wonho. - To bardzo nie...
-Changkyun - warknął, Hyungwon.
-Słyszę, że dobrze się czujesz - zażartował. - Bałem się, że możecie nie znaleźć tego telefonu...
Choć Hyungwon nie widział teraz twarzy swojego przyjaciela, to był pewien, że się uśmiecha. Wskazywał na to między innymi jego rozbawiony ton, który tak bardzo nie pasował do tej całej aury niepewności, którą wręcz narzucił na nich Lim.
-Co się dzieje?- Zapytał zdenerwowany.
-Po prostu oddaje ludziom, to co się im należy, to wszystko - westchnął. - Pozdrów przy okazji Hoseoka i przeproś go za ten telefon, głupio wyszło. Jeżeli będzie tylko chciał to odkupie mu jakiś.
-Changkyun... Ja nadal nic nie rozumiem.
-Ugh... Wcale ci się nie dziwię - mruknął. - Po prostu mi zaufaj dobrze?
-Ufam ci - zapewnił. - Ale chce wiedzieć...
Coś w środku Hoseoka drgnęło na te słowa. Świadomość tego, że Hyungwon w rzeczywistości może polegać na kimś jeszcze była niezwykle optymistyczna i zadawalająca, ale jednocześnie, jakiś cichy głosik szeptał mu cicho na ucho, że w ten sposób, niedługo będzie mógł stać się bezużyteczny, a wtedy... Wtedy Hyungwon na pewno odejdzie.
Chwila ciszy.
-Po prostu oglądaj wiadomości - powiedział lekko. - Jestem pewien, że sam zrozumiesz co się dzieje, ale... Mogę ci obiecać, że to jest już koniec. Trochę długo to trwało, przyznam, ale ostatecznie się opłaciło... Do zobaczenia!
Nie zdążył już kompletnie nic powiedzieć, ponieważ Changkyun, chcąc zapewne uniknąć zadawania kolejnych pytań, najzwyczajniej w świecie się rozłączył.
Chae przeniósł wzrok na Hoseoka, który patrzył na niego tymi swoimi zmartwionymi oczami, od których mogły mięknąć kolana.
-Czy nasze życie się kiedyś uspokoi? - Zapytał cicho. - Dość mam uciekania, ciągłych tajemnic i walczenia ze samym sobą, o coś co i tak nie ma sensu...
-Nie wiem co powiedział ci Changkyun - zaczął. - Ale możesz być pewny, że nie opuściłem cię przez ten cały czas i teraz tym bardziej nie mam zamiaru tego zrobić.
Hyungwon nawet się nie odezwał. Odwrócił jedynie spojrzenie, zupełnie tak jakby kolejny raz chciał uciec od jakiejś wiążącej odpowiedzi.
***
Nie rozmawiali już zbyt wiele, ponieważ Hyungwon wcale nie miał na to ochoty. Kolejny raz zdawał się separować, odsuwać, budować mur. Nawet jeśli Wonho z przerażeniem mógł to obserwować, to... Nie mógł nic na to poradzić.
Ich życie musiało być jakąś jedną wielką kpiną, skoro chłopak, który jeszcze kilka godzin temu tryskał tą dziwną pewnością siebie, obiecywał wsparcie... Teraz sam go potrzebował. To niezwykle nakreślało obraz osoby Hyungwona. Nawet jeśli sprawiał wrażenie silnego, to w rzeczywistości wcale taki nie był. Wystarczył bowiem lekki powiew wiatru, by ponownie wrócili do punktu wyjścia.
Chae ewidentnie toczył walkę, której nie wiedział jak wygrać, a to jeszcze bardziej go raniło.
-Gdzie idziesz?- Zapytał senny.
To były jedne z naprawdę nielicznych słów chłopaka.
-Na kanapę - wyznał.
-Kanapę - zmarszczył brwi.
- Nie mamy drugiego łóżka, a na podłodze jakoś nie widzi mi się spać...
-Myślałem bardziej o tym... - Urwał. - Nie ważne.
To bolało... Ta niepewność i bezradność, z którą musiał się spotykać na każdym kroku, będąc przy Hyungwonie. Nawet jeśli samemu potrafił to zaakceptować, to świadomość, że Chae mierzy się sam z czymś znacznie gorszym... To dopiero było wyzwanie.
Już miał opuścić pokój, kiedy kolejny raz usłyszał głos swojego przyjaciela.
-Nie...- Szepnął. - Jeżeli chcesz to możesz... Tutaj zostać.
-Ale nie pójdziesz wtedy na kanapę?- Wolał się upewnić.
-Nie, zostanę tutaj - westchnął, unosząc lekko głowę, tak by spojrzeć w oczy swojego rozmówcy. - Ja... Przepraszam - uśmiechnął się smutno. - Chyba znowu się złamałem, co?- Przeczesał, zdenerwowany włosy. - To...
-Nie musisz nić mówić - uspokoił go. - Wszystko rozumiem i... Po prostu czekam, aż będziesz chciał mojej pomocy. To wszystko.
Hyungwon wyraźnie się zawahał.
-W takim razie... Czy... Mógłbyś mnie przytulić? - Zapytał cicho. - Wiesz... Tak jak za każdym innym razem.
Chae potrzebował tej miłości i było to po nim widać. Nawet jeśli się wstydził, bał o nią wołać, to właśnie takimi małymi kroczkami, zmierzali do jakiegoś większego celu, który być może był dla nich jeszcze niejasny, ale już niewątpliwie tam był.
-Jestem beznadziejny - szepnął. - Ukrywając twarz w zagłębieniu szyi Hoseoka, pozwalający by jego silne, ale jednocześnie czułe ramiona, owinęły się wokół talii.
- Nie musisz być idealny - szepnął, gładząc go po plecach. - Ponieważ niezależnie od tego jaki jesteś...
-Kochasz mnie?
Choć Hyungwon nie mógł tego zobaczyć, to Wonho i tak się uśmiechnął.
-Kocham cię - przytaknął.

~~~
Witajcie!
Dzisiaj nie ma notki
Ponieważ Autor jest na randce
Także...
Dziękuje za Waszą obecność
Do zobaczenia!
ROZDZIAŁ BETOWAŁA imysgg

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now