Znacie te momenty, kiedy zrobiliście jakieś głupstwo i nieoczekiwanie nadchodzi moment, gdy świat odwraca się do Was tyłem, każąc wszystko wyjaśnić, choć w zasadzie Wy nie chcecie ani trochę tego robić? Właśnie w takiej sytuacji znajdował się Minhyuk, który ze wzrokiem utkwionym w herbacie znajdującej się w kubku, usilnie starał się znaleźć jakąś wymówkę, by jak najszybciej oddalić się z tego miejsca.
-Odezwiesz się?- Powiedział w pewnej chwili, zirytowany Kihyun, który dla odmiany nie odwracał wzroku od Lee.
-Nie- mruknął w pierwszej chwili. - Znaczy tak... Znaczy... To ty chciałeś się spotkać, a ja nawet nie wiem po co, jestem zajęty.
-Siedzeniem cały czas w domu i ukrywaniem się?- Uniósł wysoko brew.
-Wcale się nie ukrywałem- warknął, przez co parę osób spojrzało na nich z zaciekawieniem. - Może nie chciałem ci przeszkadzać?
-Nagle zacząłeś się martwić, że mi przeszkadzasz? W takim razie o czym myślałeś, kiedy naprawdę mi przeszkadzałeś?
-To nie twoja sprawa... Nie mam zamiaru ci się z niczego tłumaczyć- warknął, krzyżując ręce na piersi.
-Ugh!- Zdenerwowany Kihyun zrobił dokładnie to samo, nadal wlepiając uporczywe spojrzenie w swojego znajomego, ale szybko złagodniał. - Minhyuk, co ci się stało tak nagle?- Powiedział przejęty. - Wiesz jak się martwiłem twoim zniknięciem? Myślałem, że coś ci się stało...
Lee jedynie zamknął oczy, jakby to miało sprawić, że przestanie słyszeć głos Kihyuna. Oczywiście w żaden sposób nie było to pomocne, a dodatkowo pogorszyło całą sytuacje. Naprawdę z całych sił chciał, by jego serce nie biło tak szybko z powodu tych słów, ale... Minhyuk przegrywał całe życie, więc dlaczego miałby wygrać tym razem? Jakaś dziwna złość zalała momentalnie jego umysł.
-Nie mam zamiaru tego słuchać, nie mam czasu na zabawę ze śmieciami- uśmiechnął się lekceważąco.
Wstał i odwracając się plecami do Kihyuna już całym sobą żałował wypowiedzenia wcześniejszych słów... Nie... Żałował ich na długo przed tym, jak padły one z jego ust. Idąc w stronę drzwi, czuł jak ciąży mu własny oddech, a świat staje się coraz bardziej zamazany.
Był szaleńcem i był głupi, ponieważ pomyślał, że ktokolwiek mógłby na niego spojrzeć.
-Cholera...- Warknął, ocierając oczy z łez. -Kurwa!- Krzyknął w przypływie jakiegoś szału, kopiąc w karoserię własnego auta... przecież mógł sobie kupić nowe.
Nie przejmował się tym, że ludzie zatrzymywali się zaskoczeni, by z zaciekawieniem obserwować jego zachowanie, nie interesowało go to, że wyciągali telefony i robili mu zdjęcia, czy nagrywali. Nic go nie obchodziło. Musiał jakoś wyładować swoją złość... Ukarać się za swoją własną głupotę.
Był szaleńcem i był głupi, ponieważ zranił osobę, na której naprawdę mu zależało.
Mógł się po prostu zamknąć, uśmiechać sztucznie, tak jak kiedyś robił to przy Hoseoku, kiedy próbował napełnić go złudną nadzieją i być po prostu obok, cierpiąc. Był na to gotowy, jeżeli dzięki temu by mógł oglądać twarz Kihyuna.
-Minhyuk!
Na początku usłyszał swoje imię i dopiero w drugiej kolejności poczuł silne szarpnięcie w tył. Spojrzał w oczy Kihyuna, które wylewały z siebie jakiś dziwny ból, strach i niepokój. Lee jednak wcale nie miał ochoty, by ktokolwiek go powstrzymywał, dlatego dosłownie chwilę później udało mu się sprawnie oswobodzić.
CZYTASZ
Roommate #Hyungwonho
Fanfiction!SLOWBURN! Czasami życie nie idzie po naszej myśli i chyba każdy musi się z tym zgodzić, nie? Hoseok również tak uważa. Jego życie totalnie ssie, ale chłopak za wiele z sobie z tego nie robi, ponieważ niesprawiedliwość, to coś co na świecie być musi...