Paradoksalnie wizyta Hyungwona w niczym mu nie pomagała. Chłopak starał się jak mógł, by wyprowadzić Minhyuka z dołka i on to naprawdę doceniał, ale... Co poradzić, kiedy na samo wspomnienie Kihyuna, jego oczy zachodziły łzami? Nie ważne jak mocno by się starał, to to i tak kończy się w ten sam sposób. Zranione serce, bolało jeszcze zbyt bardzo, by próbować je skleić na nowo.
Widział ten zrezygnowany i zmęczony wzrok przyjaciela, który przyjechał tutaj prosto z lotniska. Jemu najpewniej nie było zbyt lekko w tej sytuacji, a mimo to nadal pozostawał w nim pewien optymizm, pogoda ducha. Mimo swojego zmęczenia i tak potrafił się uśmiechnąć, bo... Taki właśnie był Hyungwon.
-Twój chłopak nie będzie zły, że do mnie przyjechałeś?- Zapytał, gdy Hyungwon wypijał swoją trzecią kawętamtego wieczora.
-Będzie zły - mruknął. - Gdybyś tylko widział jaką miał minę, kiedy się pakowałem-westchnął. - Ale związek to nie więzienie, wiesz? Nawet jeśli się z nim pokłócę, to to właśnie ty potrzebowałeś mojej pomocy, a nie on- uśmiechnął się pokrzepiająco. - Dobrze zrobiłeś, że do mnie zadzwoniłeś, a nie siedziałeś tutaj sam.
-Czuje się teraz jak straszny głupek, wiesz? Znaczy, nie jest mi ani trochę lepiej, bo ty po prostu nie umiesz pocieszać ludzi, ale... Miałeś rację w tym, że nie powinienem tak reagować.
-Wiesz, że zaprzeczasz sam sobie?
-Niby dlaczego?
Hyungwon uśmiechnął się lekko i przejechał palcem wskazującym po swoim policzku, dając tym samym do zrozumienia, że Minhyuk ma zrobić dokładnie to samo.
-Kurwa - mruknął, spuszczając głowę i ocierając mokre policzki. - To cholernie niesprawiedliwe.
-Według mnie jeszcze nic nie jest stracone, wiesz? Znaczy... Niby widziałeś go z jakąś dziewczyną, ale według mnie nie powinieneś wyciągać pochopnych wniosków.
-Wiem co widziałem! – Warknął. - Nie mam zamiaru się go o cokolwiek prosić.
Chae wywrócił oczami.
-A w międzyczasie umrzesz tutaj z tęsknoty, bo nie chciało ci się zweryfikować własnych podejrzeń? To brzmi jak ty - zaśmiał się krótko.
Minhyuk doskonale zdawał sobie sprawę, że jego przyjaciel ma rację, bo w zasadzie nie miał pewności co tak naprawdę się tam wydarzyło. Widział to jedynie przez kilka minut na podstawie których ułożył swoją własną historię i plan kolejnych zdarzeń. Jasnym więc było, że powinien to skonfrontować z rzeczywistością, ale... Bał się... Bał się, że jeżeli zobaczy twarz Kihyuna to całkowicie się rozklei.
-Zamknij się-warknął. - Samemu też jest mi dobrze.
*
Chae nie mógł u niego zostać na zawsze, więc i on po kilku godzinach musiał odejść. Zamykając za nim drzwi, zastanawiał się, dlaczego chłopak mimo wszystko odpuścił własną rocznicę i przyjechał tutaj, do niego. Prawda jest taka, że... po wypadku Changkyuna wszystko kompletnie się posypało, ich znajomość i więzy bardzo osłabły i z każdym dniem coraz bardziej zaczynali traktować się jak obcy. Podświadomie winili się za coś co nie było ich winą.
Pukanie do drzwi, kilka chwil później, kompletnie go zaskoczyło. W pierwszej chwili pomyślał, że to Hyungwon czegoś zapomniał, ale w efekcie jego gościem okazał się być zupełnie ktoś inny.
-Wonho...-Szepnął.
Nie zdążył powiedzieć już nic więcej, ponieważ przyjaciel zamknął go w żelaznym ucisku, przytulając go do siebiejak najmocniej się tylko dało.
YOU ARE READING
Roommate #Hyungwonho
Fanfiction!SLOWBURN! Czasami życie nie idzie po naszej myśli i chyba każdy musi się z tym zgodzić, nie? Hoseok również tak uważa. Jego życie totalnie ssie, ale chłopak za wiele z sobie z tego nie robi, ponieważ niesprawiedliwość, to coś co na świecie być musi...