Bonus

627 101 29
                                    







Czym było to rozrywające uczucie, które czuł w tej chwili? Czym było... i jak najszybciej można było się go pozbyć, ponieważ ból, który zadawało samym swoim istnieniem nie był czymś, co Minhyuk tak łatwo mógł wytrzymać.

Naprawdę chciał to zrozumieć, ale... Nie mógł. Te wszystkie sygnały, które do tej pory dawał mu Kihyun, teraz zdawały być się jakimiś durnymi wyobrażeniami Minhyuka, który tak bardzo chciał, by Yoo jednak był nim zainteresowany.

Sam nie wiedział, dlaczego ta jedna łza spłynęła po jego policzku w tamtej chwili... W chwili, kiedy kawałek dalej, jego miłość szła pod rękę z kimś innym, inną dziewczyną, śmiali się i żywo gestykulowali, a to paradoksalnie przyprawiało Minhyuka o jeszcze większy szał.

Otarłswoje, mokre już policzki i potrząsnął głową, zupełnie jakby chciał wyrzucić te wszystkie myśli z głowy, ale miał wrażenie, że jeżeli to zrobi, to będzie mógł usłyszeć dźwięk swojego własnego serca, które łamane na miliony kawałków, błaga o litość.

Był głupi, że się dał tak łatwo zauroczyć.

Był głupi, ponieważ myślał, że jest kimś kogo można pokochać.

Był głupi, ponieważ choć na chwilę chciał przestać być szmacianą lalką w rękach swoich rodziców.

Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Minhyukspanikowany szybko odwrócił się plecami i biegiem puścił się w kierunku swojego auta. Nie chciał ten konfrontacji, na pewno nie dzisiaj...

Chciał go dzisiaj odwiedzić w pracy... To wszystko, nic więcej, chwile porozmawiać i pójść dalej. Teraz żałował, że w ogóle wyszedł z domu. Wolał już żyć w nieświadomości, ciągle mając nadzieję, że kiedyś ten chłopak na niego spojrzy.

Usiadł na fotelu kierowcy w swoim pojeździe i przez moment tępo patrzył się przed siebie, by po chwili w jakimś dziwnym szale zacząć walić pięścią w kierownicę . Nie interesowało go to jak dziwnie w tej chwili musi wyglądać i co pomyślą o nim przechodzący obok ludzie.

Cierpiał...

Spojrzał na dzwoniący telefon, który informował go, że Kihyun już trzeci raz stara się z nim połączyć. Zagryzł dolną wargę i bez żadnych skrupułów, wyłączył urządzenie. Dzisiaj nie miał już ochoty gadać z kimkolwiek.

-Zajebiście,Minhyuk, po prostu zajebiście- westchnął sam do siebie.

Być może przeżywał to wszystko zbyt mocno, ale z drugiej strony, chyba pierwszy raz czuł do kogoś coś tak silnego. Oczywiście zdarzało mu się zakochiwać i być w związkach, które potrafiły przetrwać jakiś tam czas, ale... To nie było to samo, co poczuł do tego chłopaka w chwili, gdy go pierwszy raz zobaczył, tam u Wonho. Tak silne uczucie sprawiało, że nie chciał ani na chwilę tracić z oczu Kihyuna, marzył i śnił o nim.Budząc się, to właśnie on był pierwszą rzeczą o której myślał.

A teraz? O czym będzie marzył? Myślał? Śnił? Teraz wszystko nagle przestawało mieć sens.

Minhyuk zaśmiał się cicho pod nosem z własnej głupoty. Wystarczyła zaledwie chwila, by złamać człowieka, który nie ugiął się pod presją i żądaniami swojej szalonej rodziny, ba! Nawet jego despotyczna babka nie była zdolna do zgięcia mu karku... po prostu oni nie byli Kihyunem.

Miłość jest naszą największą siłą, ale także i słabością. Wystarczy zaledwie sekunda nieuwagi i będzie po wszystkim.

***

Tydzień.

Wyłączył się z życia na cały tydzień, ale i tak jakoś niespecjalnie mu to przeszkadzało, przynajmniej w samotności mógł przełknąć do końca cały swój ból, który zrodził w nim się w tamtej chwili. Teraz kiedy na to patrzył, wydawało mu się to nawet całkiem śmieszne, bo w zasadzie to Kihyun nic mu nie zrobił, a on był na niego tak niesamowicie wściekły, miał taki żal...

Roommate #HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz