53

1.8K 229 52
                                    

- Shinsou, musisz zrozumieć, że twoja indywidualność tutaj nie zadziała. Ile już rozmawiamy? Trzy dni? Cztery dni? Nie mam pojęcia. Jestem zmęczony i brudny. Rozkulibyście mnie chociaż na chwilę.

Mimo iż Hitoshi zdawał sobie sprawę z niesanitarnych warunków, w jakich trzymają Midoriye, tak samo jak wiedziała o tym cała reszta zespołu, nie mogli ulżyć mu w tym cierpieniu.

Plan Shinsou był prosty. Ludzie tracą rozum bez snu i wypoczynku. Kiedy tracą rozum, zaczyna plątać im się język, umysł jest zamglony, a w głowie huczy jedynie potrzeba położenia się i zmrużenia oka. Wykończona osoba, nawet najlepiej wyszkolona i małomówna, w końcu palnie coś przez przypadek.

Izuku w przeciągu tych trzech dni spał tyle, co nic. Może trzy razy udało mu się zasnąć na pół godziny, ale wszyscy cierpliwie pilnowali, żeby nie dostał tego przywileju. Na zmianę go zagadywali, budzili. Zdarzył się przypadek, gdy musieli oblać go wodą, bo nie dało się go obudzić.

Midoriya codziennie rozmawiał z Shinsou, który poza bohaterstwem skończył także psychologię. Katował piegowatego, który doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co chce zrobić z jego umysłem. A Shinsou chciał zrobić z niego sieczkę.

Powoli mu się to udawało. Izuku rozmawiał z nim niemrawo, nie rzucał kąśliwych uwag i miał ciągle zamknięte oczy. Zaczynał mamrotać do siebie coś, o Lidze Złoczyńców, o Dabim, a także o Izuku. Tym prawdziwym.

Dzisiaj był wyjątkowo rozmowny na jego temat. Skarżył się, że nie może znieść już tego rozdarcia, że jest zmęczony i ma ochotę go zabić.

Powtarzał w kółko, że chętnie już by go zabił. A potem wszystkich, którzy go tu trzymają.

Hitoshi wywnioskował z tych zlepków pomruknięć, że jedyną osobą, której zawdzięczają fakt, że są w stanie pracować przy Deku, jest właśnie sam Izuku, który jest gdzieś tam w środku.

- Kim jesteś?

- Aż tak ci zależy, żeby wiedzieć? Nic ci to nie da, nawet ja nie wiem kim jestem, jak mam ci odpowiedzieć na to pytanie, postradałeś rozum razem ze mną.

Bełkot Midoriyi powoli zaczynał zlewać się w nic nieznaczące pomruki. Szóstego dnia nie był w stanie skleić już zdania.

Wtedy Histoshi zdecydował się na kolejny krok.

Deku został podłączony do maszyny z prądem.

Po pokoju rozległ się wrzask. Midoriya zaczął szarpać się na krześle i zdzierać sobie gardło. Wyłączono przepływ elektryczności, a gdy tylko to nastąpiło, Deku opadł bezwładnie w więzach.

Pierwszą osobą jaka do niego pobiegła, była Uraraka, zaraz za nim Shinsou. Katsuki, który obiecał sobie, że nie odejdzie stamtąd, dopóki nie uda im się wszystkiego wyjaśnić, nie był w stanie się ruszyć.

Patrzył beznamiętnie jak sprawdzają puls Izuku. Zatapiał się we wspomnieniach sprzed dwóch lat. Wspominał noc spędzoną z Midoriyą, cofał się jeszcze dalej, zlot fanowski, na którym się spotkali, jeszcze dalej, czasu UA, gimnazjum, przedszkole. Stał i wspominał, zastanawiając się, kiedy zrobił się taki sentymentalny.

Spojrzał na swoje buty i przestał zaciskać ręce w pięści. Był już taki zmęczony. Chciał, żeby Izuku wrócił. Tak bardzo chciał mu powiedzieć, że mimo, że nie rozumie tego wszystkiego, to wie, że go potrzebuje.

- Spokojnie, żyje. To nie taka zwykła śpiączka. Popatrz na odczyty. Takie same są przy świadomym śnie, nawet trochę słabsze. On z kimś rozmawia.



- Nawet nie wstaniesz?

Przez ciało Izuku przechodziły spazmy spowodowane prądem. Chłopak zakasłał i dźwignął się do klęczek.

- Zdechnij już.

Deku podszedł do niego i kopnął go w brzuch.

- Zdechnij, zdechnij, zdechnij.

Przy ostatnim zamachu, Izuku złapał swojego zmizerniałego sobowtóra za nogę. Uniósł na niego zamglone spojrzenie.

- Oni tam są?

Wychrypiał. Już zapomniał, jak brzmi jego głos. I o ironio, mimo iż nienawidził Deku tak bardzo, nie potrafił posiąść się ze szczęścia, że w końcu ma się do kogo odezwać. Ta radość tak  bardzo kontrastowała z gniewem, który też był zmuszony czuć.

- Nikt ci nie pomoże. Zgnijesz tutaj w samotności i nawet nie będzie ci dane umrzeć. Do końca świata będziesz się tu błąkał, aż w słońcu nie znajdę sposobu, żeby zamknąć cię w innym bycie, niż własnym umyśle.

Jadowity głos Deku odbił się od wszechogarniającej pustki.

- Czym..ty tak właściwie jesteś?

Wychudzony chłopak wyprostował się i spojrzał w ciągnącą się w nieskończoność przestrzeń.

- Całym złem tego świata.

- Tego...świata?

Izuku podążył za jego wzrokiem.

Całym złem tego smutnego świata, w którym oboje byli uwięzieni.

And The End {BakuDeku}Where stories live. Discover now