4

6.1K 571 181
                                    

Midoriye obudziło pukanie do drzwi. Podniósł się do siadu i poczuł jak strzela mu kark, a ramię uszkodzone wczorajszej nocy boleśnie pulsuje. Odkleił od twarzy wszystkie papiery jakie się do niej przyczepiły. Wstał od biurka. Spojrzał przez wizjer i westchnął. Otworzył drzwi i popatrzył zmęczony na dwójkę policjantów.

- Midoriya Izuku?

- Tak to ja, w czym mogę pomóc?

- Jest pan aresztowany za podejrzenia zabójstwa rodziny niejakiego Fōsu Kaindo.

Piegowaty wyciągnął ręce przed siebie i już po chwili został skuty. Zaprowadzili go do radiowozu. Na komendę dojechali bardzo szybko. Midoriya przyznał się do wszystkiego. Opisał całą poprzednią noc z taką dokładnością, że jeden z policjantów musiał wyjść. Izuku sprawiał wrażenie bardzo spokojnego, ale wewnątrz był przerażony. Nie wiedział tak do końca co się dzieje. I mimo, że chciał kary - bał się więzienia.

- Narazie zostanie pan zamknięty tymczasowo, ale nie spodziewaj się niczego dobrego, morderco.

Mężczyzna sykną mu w twarz i wepchnął go do izolatki. Piegowaty usiadł na pryczy i ukrył twarz w dłoniach. W głowie znowu usłyszał głosy. Zacisnął zęby i zaczął nucić pod nosem, byle zakłucić ciszę, jaka panowała w pokoju.

Tymczasem w wiadomościach już podawali informacje o morderstwie jakiego dokonano z zimną krwą na niewinnych ludziach. Wspomniano o znalezionych narzędziach zbrodni. Nie powiedziano jednak do kogo należały odciski palców. Tak naprawdę policja i media nie do końca wiedziały co mają robić. Midoriya był nawet rozpoznawalny jak na kogoś bez indywidualności i człowieka pracującego w policji. Był swego rodzaju symbolem nadziei, który świecił wszystkim, którzy chcieli porzucić swoje marzenia. Powiedzenie publicznie, że jest bezlitosnym mordercą mogło wywołać ogromną panikę i wzbudzić nieufność ludzi wobec bohaterów. Dodatkowo zastanawiający był fakt, że chłopak tak po prostu się przyznał. Wszystko to było nielogiczne.

- Katsuki, widziałeś wiadomości?

Kirishima wszedł do mieszkania blondyna bez zbędnego pukania. Znalazł go w jego prywatnej siłowni.
Podszedł szybko do małego telewizora i go odpalił.

- Zabito tego sławnego biznesmena, podobno już mają podejrzanych.

Katsuki odłożył sztangę i zarzucił sobie ręcznik na ramiona. Chwycił butelkę wody i upił duży łyk.

- Jakoś mało mnie to obchodzi.

- Oj weź... Sprawca używał noży, ale wiesz co jest dziwne? Że zostawił masę poszlak. Znaleziono rękawiczki tuż obok zwłok.

- Co ty taki zainteresowany?

- Nie wiem, ostatnio mamy mało zgłoszeń do naszej agencji.

- To chyba dobrze.

- No tak, ale się trochę nudzę, a ty nie? Co tak właściwe ostatnio robisz?

Bakugou spojrzał na leżący obok telefon.

- Czekam aż stary znajomy się odezwie.

- Co ty taki tajemniczy?

- Nie interesuj się.

Katsuki wstał i wyszedł z pokoju.
Jego głowę zaprzątał Deku, który podczas ich ostatniej rozmowy dziwnie się zachowywał. Zresztą równie dziwnie wyglądał. Był bardzo zaniedbany. Bakugou mógł przysiądz, że na jego bluzie dostrzegł krew. Martwił się o niego. Od czasów gimnazjum bardzo się zmienił. Wydoroślał, nieco okiełznał swój temperament i doszedł do pewnych wniosków. Było mu okropnie wstyd za jego zachowanie wobec Midoriyi. Za te wszystkie okropne rzeczy, które mu zrobił i powiedział. Stwierdził, że Izuku był najlepszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miał i świadomość, że w pewnym momencie namawiał go nawet do samobójstwa okropnie go dobijała.

And The End {BakuDeku}Место, где живут истории. Откройте их для себя