22

3.7K 370 131
                                    

- Tak...możesz przyjechać?

...

- Okej...

Izuku odłożył telefon na biurko i oparł się z westchnieniem o fotel. Mijał drugi tydzień, odkąd Bakugou nagle wyszedł z mieszkania piegowatego. Midoriya czuł się jak struty. Może nie bardziej niż zwykle, ale jednak było mu przykro. Mimo, że Katsuki nie spędził z nim ostatnio dużo czasu, to Izuku wyczuł w jego zachowaniu ogromną różnicę.

I czuł się najwspanialszym człowiekiem na ziemi, kiedy Bakugou wypowiadał miękko jego przezwisko. Już nie jak najgorsze ze wszystkich bluźnierstw jakie zna.

Midoriya wstał od biurka i poszedł do kuchni zrobił sobie herbaty. Zauważył, że im więcej pije kawy, tym bardziej jest rozkojarzony. Nie mógł znieść, kiedy budził się rano i odczuwał kołatanie w sercu i nieprzyjemne mrowienie we wszystkich częściach ciała.

Zalał saszetkę i zaciągnął się zapachem malinowego naparu. Piegowaty naprawdę lubił maliny.

Hitoshi pojawił się w mieszkaniu Izuku zaskakująco szybko. Nie dał tego po sobie poznać, ale był niezmiernie podekscytowany i szczęśliwy.

Ah, wypadałoby wspomnieć, że Midoriya nikomu nie powiedział o niedawno dokonanym morderstwie. Skutecznie się go wyparł i poniekąd wykorzystał sprzeczkę z Katsukim, żeby oderwać myśli od mroczniejsze części swojego umysłu.

Shinso bez skrępowania przytulił przyjaciela. Za czasów U.A to Izuku tak się z nim witał i przyzwyczaił się do tego stopnia, że sam przestał widzieć w tym coś dziwnego. Izuku mimo pierwszego zaskoczenia, oddał uścisk. Ulżyło mu, ale bolesny skurcz zaciskający jego żołądek, nie zniknął.

- A więc jaka to ważna sprawa, że zrywasz mnie o tak wczesnej porze.

- Jest trzynasta Hitoshi.

Piegowaty nie ukrywał swojego rozbawienia, gdy dostrzegł w oczach Shinso na początku zaskoczenie, a potem pogardę.

- Jakiś debil wymyślił zegar.

Izuku parsknął krótkim śmiechem i podążył do salonu za przyjacielem. Nie proponował mu herbaty, bo z tego co pamiętał, Shinso nie za bardzo lubi pić ją „rano". Usiedli razem w salonie i trwali przez dłuższy czas w ciszy. Midoriya zbierał myśli, a Hitoshi po prostu nie widział sensu zaczynania rozmowy z własnej ręki. Wiedział, że
to Deku zaraz zmusi go do słuchania swojego monologu. Ta opcja podobała mu się zdecydowanie bardziej niż aktywne uczestniczenie w konwersacji.

- Co tam u Kacchana?

Fioletowowłosy spojrzał na Izuku zaskoczony. Spodziewał się wielu rzeczy, ale nie takiego pytania. Wiedział o ich kłótni, ale myślał, że po dwóch tygodniach wszystko sobie wyjaśnią.

- Rzucił się w wir pracy. Nie za bardzo gadamy, więc nie mam konkretnych „danych".

Zrobił cudzysłów palcami. Piegowaty kiwnął głową i westchnął. Bił się przez chwilę z myślami. Wiedział, że to on musi przeprosić. Wiedział, że to on zawinił. Ale nie wiedział za bardzo gdzie. Bakugou zdenerwował się tak podczas rozmowy? O słowo „pocieszenie"? Przecież to była prawda. Midoriya był wdzięczny, że Katsuki przy nim był, że go nie odepchnął. Nie oznaczało to jednak, że Izuku nie chce nic więcej.

- Wiesz, jeśli aż tak bardzo ci zależy, to lepiej się z nim skontaktuj.

- C-co? Zależy? Ja wcale..

- Wgapiasz się w przestrzeń z tak zdegustowaną miną, że to już nawet nie jest zabawne.

Izuku oblał się rumieńcem i zaśmiał się nerwowo. To prawda. Musiał go odwiedzić i wszystko wyjaśnić.

A Shinso był bardzo zdziwiony brakiem jakiegokolwiek monologu.

And The End {BakuDeku}Where stories live. Discover now