47

2.2K 240 75
                                    

Świat nie jest dobrym miejscem.
I nigdy nie będzie. Żadna dezycja nie będzie w stanie go naprawić.

Jednak, gdyby każdy się starał, może ludzie byliby przynajmniej szczęśliwi.

Nezu odnosił takie wrażenie.
Wraz ze śmiercią All Mighta i ogromnym wzrostem przestępczości, zrozumiał, że opieranie całej swojej siły na jednym człowieku, jest jak strzał w kolano.

Pragnął sprawić, aby bohaterowie nauczyli się walczyć bez żadnego „filaru" w społeczeństwie. Aby nie pozwalali sobie na myśli „nie muszę dać z siebie wszystkiego, zaraz ktoś lepszy przyjdzie na pomoc".

- To twoja wina...?

Nezu uniósł wzrok na Midoriye. Twarz piegowatego była spowita w cieniu. Dyrektor wstał, chociaż i tak niewiele to dało.

Gdy wyrzucał Izuku z UA, kierował się właśnie tamtymi myślami. Społeczeństwo musi zmierzyć się z realiami. Poświęcenie marzeń jednego człowieka było niczym, w porównaniu z zagrożeniem, jakie czekałoby ich, gdyby Izuku umarł niefortunnie w jakiejś walce, będąc jednocześnie kolejnym symbolem w oczach społeczeństwa. Co by się wtedy stało?

Świat znowu pogrążyłby się w tragedii?

Nezu i cała kadra nauczycielska, łącznie z samym All Mightem, wiedzieli, że bohater niedługo odejdzie z tego świata.

Dyrektor jednak nigdy nie sądził, że powodem jego śmierci będzie chłopak, któremu uniemożliwił rozwój. Tak przynajmniej mu się zdawało.

- Midoriya Izuku. Groud Zero-

- Nazywam się Deku.

Przerwał mu piegowaty dziwnie rozedrganym i zdławionym tonem.

- Zanim wyciągnięcie pochopne wnioski, proponowałbym, żebyśmy usiedli, napili się herbaty i porozmawiali spokojnie.

Katsuki zacisnął ręce w pieści, a żyłka na jego czole zaczęła niebezpiecznie pulsować. Zbliżył się gwałtownie do dyrektora i machnął ręką.

- Ty jesteś poważny!? Porozmawiać!? Mów, co to ma wszystko znaczyć. Masz pojęcie, co się tam dzieje!? Ile ludzi ginie!?

Nezu odetchnął i usiadł na krześle.

- Wszyscy, którzy się tam znajdują, są specjalnie wyszkolonymi statystami-

- A Miko?

- Słucham?

- Mutou Miko. Ona nie była żadnym statystą. Zginęła naprawdę.

Cichy głos Izuku ciął powietrze jak nóż.
Bakugou spojrzał przez ramię i zamarł. Miał wrażenie, jakby cofnął się w czasie o półtora roku. Oczy Midoriyi wydawały się wyprane ze wcześniejszego szczęścia. Były chłodne i puste. Niewzruszone żadną ludzką emocją.

- Dlaczego niszczysz życie tylu ludziom?

Piegowaty uniósł wzrok na Nezu. Podszedł do niego i kucnął przed nim, przekrzywiając głowę w bok.

- W takim razie wytłumaczę wam to teraz. Miano-

Midoriya złapał go gwałtownie za twarz i uniósł do góry. Nezu instynktownie zaczął się miotać. Wgryzł wię w dłoń Deku, ale ten jedynie prychnął.

- Puść go debilu!

Katsuki złapał go gwałtownie za ramię i potrząsnął nim. Midoriya wyszarpał się z jego uścisku i mocniej zacisnął palce na pyszczku Nezu.

- Udusisz go, zanim nam to wyjaśni, jest bohaterem, pomyśl trochę głupi nerdzie!

Znowu chwycił go za brak i szarpnął do tyłu. Izuku zatoczył się i wypuścił dyrektora, który padł na ziemię, oddychając ciężko.

- Rozumiem...

Bakugou cofnął się o krok, słysząc zachrypnięty głos Izuku. Ciszę przerwał jego śmiech. Nasilający się z każdą chwilą. Przerodził się w maniakalny skowyt, na którego dźwięk, Katsuki wycofał się jeszcze bardziej.

- Widziałeś co się tam działo!

W głowie Izuku zaczęło szumieć. Masa obrazów zaczęła przewijać się przed jego oczami. Chłopak złapał się za włosy i wrzasnął rozpaczliwie, ciągnąc się za zielone kosmyki.

- Cicho!

- Dlaczego mam być cicho?

- Huh?

Midoriya odwrócił się za siebie i dostrzegł niską postać, spowitą w mroku. Na głowie miała zarzucony ciemny kaptur. Na chudych nogach wisiały eleganckie spodnie, a na ramieniu spoczywał pokrowiec na tak dobrze znaną mu broń.

- Dlaczego mam być cicho?

Powtórzyła postać, zbliżając się do Izuku. Chłopak zaczął się wycofywać, ale upadł na posadzkę, której chłód przeszywał go jak miliony małych igieł.

- B-bo...

- Potrzebujesz mnie, Midoriya. Bardziej niż kogokolwiek innego. Przyznaj się. Jak bardzo brakuje ci zabijania?

Powiew wiatru zrzucił kaptur z głowy postaci. Oczom Izuku ukazała się jego twarz. Podkrążone, wygasłe oczy. Wystające kości policzkowe. Tłuste, zaniedbane włosy. Maniakalny uśmiech, rozciągający się na pół twarzy.

- Dlaczego znowu miałbyś nie zabić? I to jeszcze kogoś, kto naprawdę na to zasługuje?

- Nie mogę, nie mogę...

Izuku złapał się za głowę, a po jego policzkach popłynęły łzy. Zacisnął kurczowo oczy. Jego szczęka zaczęła drżeć.

- Ty nie istniejesz. Nie ma cię.

Midoriya poczuł dotyk na swojej głowie. Koścista dłoń zaczęła gładzić go po włosach.

- Istnieję. Nawet dłużej niż ty.

Postać zachichotała i usiadła na przeciwko Midoriyi.

- Jak się przedstawiłeś dyrektorowi Nezu? Jako Deku, prawda?

Izuku uniósł wzrok na swojego sobowtóra. Wzdrygnął się, widząc jego rozanieloną, zarumienioną twarz. Wykrzywioną w chorym podnieceniu.

- Oh, to takie piękne. Deku to moje imię.

Jęknął i zabrał dłoń od włosów Izuku. Podniósł się.

- Musisz tutaj na chwilę zostać. Nie martw się. Niedługo razem się pobawimy.

Deku zaczął odchodzić w kierunku światła. Leżący na podłodze Midoriya nie był w stanie się ruszyć. Przywarł do lodowatej posadzki, drżąc z zimna i nieludzkiego wycieńczenia, jakie ogarnęło jego ciało. Wyciągnął wiotką dłoń w kierunku znikające postaci.

- Załatwię kilka spraw, których ty nie umiałeś.

Rzucił na odchodnym, a Izuku był w stanie dostrzec już jedynie ciemność.

Mała dziewczynka podeszła do niego, kucnęła obok i zaczęła gładzić jego włosy, nucąc pod nosem;

- Dlaczego?

And The End {BakuDeku}Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt