62

1.8K 213 121
                                    

- Posłuchaj, ja wiem...

- Nie, to ty mnie posłuchaj. Mam dosyć, że przychodzą do mojego domu prawie obcy ludzie, chcąc zaciągnąć mnie do roboty. Wynoście się. Mam dość waszego fałszywego smrodu.

- Monoma, ja wiem, jak ty się czujesz... Daj sobie pomóc. Nie przyszedłem tu, żeby cię do czego zmuszać.

Może Denki zachowywał się irracjonalnie. Może nie powinien mieszać się do takiego stopnia w życie obcej mu osoby. Nie rozumiał kompletnie, dlaczego Neito tak bardzo przejął się śmiercią Momo, jednak...widział w tej rozpaczy swoje odbicie. Dostrzegał w tym bólu, strachu i gniewie to, co przeżywał samotnie przez zdecydowanie zbyt długi czas.
Nie potrafił pozbyć się rosnącej empatii i żalu.

I gdy tylko dostrzegł łzy w oczach Neito, sam nie umiał opanować swoich. Tyle osób straciło kogoś bliskiego swojemu sercu. Tyle ludzi jest skazanych na samotność. Więc skoro może pomóc chociaż jednej takiej osobie...

Kaminari podszedł do szarpiącego się za włosy Neito i objął go ciasno ramionami. Mężczyzna się miotał, bił, odpychał go, a kiedy opadł z sił, po prostu ułożył czoło na jego ramieniu, trwając w całkowitej ciszy.

Denki po jakimś czasie był w stanie usłyszeć dźwięk upadających łez na podłogę.



Izuku uchylił ociężałe powieki.

Cóż mógł rzec. Bolało go absolutnie wszystko.
Przekręcił się z agonialnym jękiem na brzuch i po chwili zorientował się, że poza tym wszystkim, coś jeszcze jest nie tak. Podniósł się ociężale do siadu i rozejrzał po pokoju. Miał wrażenie, że czegoś tu brakuje. Spojrzał na swoje porozrzucane ubrania, wygniecione poduszki. Zamknął oczy, starając się przypomnieć sobie cokolwiek ze wczorajszej nocy.

Był z Katsukim.

Rozszerzył gwałtownie oczy.

Złapał się za głowę i uchylił usta, uświadamiając sobie, jak zdarte ma gardło. To jednak nie było w tym momencie aż tak ważne.

Zrobił to. Wiedział doskonale, co czuje do niego Bakugou i mimo, że nie odwzajemniał tych uczuć i tak poszedł z nim do łóżka.
PO RAZ DRUGI.

I do tego najwidoczniej został sam.

- Teraz to ja wyrucham ciebie.

Oh...

A więc tak musiał czuć się Katsuki.
Izuku złapał się za koszulkę i zorientował się, że należy ona do blondyna. Poczuł się jeszcze gorzej.

Uniósł ją powoli do swojego nosa i zaciągnął się ulotnym zapachem blondyna. Czuł karmel, jakiegoś gorzkiego drinka i ostrą wodę kolońską.

Oczy zaszły mu złami. Tłumaczył to nieznośnym bólem głowy i pleców, ale nie był w stanie pozbyć się myśli, że naprawdę chciałby obudzić się obok Bakugou i po prostu móc zaproponować mu herbatę w jakimś wymyślnym kubku.

Miał wrażenie, że ta jedna rzecz uszczęśliwiłaby go bardziej, niż cokolwiek innego.

And The End {BakuDeku}Where stories live. Discover now