5

5.9K 570 152
                                    

Bakugou walił pięścią w drzwi, niecierpliwiąc się coraz bardziej. Od 15 minut stał pod domem filotewowołosego i dobijał się do środka. Przeklnął pod nosem i już miał odchodzić, ale usłyszał, jak ktoś tłucze się po domu. Drzwi lekko się uchyliły.

- Ta?

- Shinsou Hitoshi?

- To ja, w czym mogę pomóc?

- Musimy porozmawiać.

- Musimy?

Blondyn rozmawiał z chłopakiem dopiero minutę, ale już zdążył go znienawidzić. Ten przesiąknięty sarkazmem, znudzony to. Jakim cudem ktoś taki zaprzyjaźnił się z Midoriyą.

- Tak.

- A mi się nie wydaje...

- Chodzi o Deku.

Shinsou ożywił się nieco i otworzył szerzej drzwi, tym samym zapraszając Bakugou do środka. Katsuki na wstępie poczuł ogromny zaduch i zapach kotów. Skrzywił się nieco, ale postanowił tego nie komentować. Podążył za gospodarzem i już po chwili siedzieli na kanapie w salonie. Hitoshi złapał za pudełko lodów i położył nogi na stoliku kawowym. Tego Bakugou też nie skomentował, ale parę nieprzyjemnych słów cisnęło mu się na ustach.

- Więc? O co chodzi?

Blondyn westchnął i skrzyżował ręce.

- Rozmawiałem z Kirishimą i powiedział mi, że możesz mieć jakieś informacje na temat Deku z ostatniego roku.

Filotewowooki spojrzał na niego z dziwnął miną, której Katsuki nie był w stanie wyczytać.

- A to niby dlaczego?

- Podobno się przyjaźniliście.

- Wy podobno też.

Bakugou zacisnął zęby. Coraz trudniej było mu nie przywalić temu chuderlakowi.

- Słuchaj ty-

- Ale...

Shinsou odłożył lody i usiadł normalnie opierając ręce na kolana. Splótł dłonie razem i wbił wzrok w przestrzeń przed sobą.

- To prawda. Od czasów U.A byłem w przyjacielskich stosunkach z Midoriyą. Tak samo jak Todoroki, Uraraka i Iida utrzymywałem z nim kontakt, nawet gdy odszedł. Kiedy wstąpił do policji i zaczął pracować, nie wspominał nic o dodatkowym fachu z FBI.

- Pracował dla FBI?

- Tak. Jako snajper. Powiedział mi o tym przy naszym ostatnim spotkaniu.

Hitoshi zacisnął ręce i wbił wzrok w podłogę.

- Jak to ostatnim?

- On po prostu zniknął. Nikt nie wiedział co się z nim dzieje. Media ucichły. Jego poprzedni pracodawca zaginął. Razem z Uraraką i Todorokim szukaliśmy go, ale...

Shinsou pokręcił przecząco głową i popatrzył na Bakugou. Katsuki zacinsął zęby.

- Ale tak zmieniając nieco temat, co cię tak nagle wzięło?

- Ostatnio się z nim widziałem.

Fioletowowłosy wysprostował się i przypadkiem zrzucił lody na podłogę.

- Na zlocie fanów... Wyglądał fatalnie i ewidentnie coś go gryzło. Nie...on był wręcz przerażony...

- Jak tak teraz o tym myślę, kiedy mówił mi, że jest snajperem, wyglądał jakby ta umiejetność była czymś najgorszym na świecie.

Katsuki przeczesał włosy.

- Od naszego spotkania nie mogę się z nim skontaktować.

- Na pewno jest jeszcze w mieście. Nie mogę mu pozwolić znowu zniknąć.

- Ja też.

Hitoshi popatrzył nieufnie i z pewnym rodzajem nienawiści na blondyna. Dobrze wiedział jak wyglądała relacja jego i Izuku. Nie miał ochoty patrzeć jak jego przyjaciel znowu marnuje swoją energię przy takim człowieku. Stwierdził jednak, że pomoc Bakugou w poszukiwaniach piegowatego może być przydatna, patrząc na to, że w przeciwieństwie to niego - on ma agencję i dużo ludzi w swoich szeregach. Wpływy także mogął być pomocne.

- Bakugou, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że nawet jeśli Midoriya nazywa cię swoim przyjacielem, to nim nie jesteś.

Katsuki spojrzał na niego gniewnie.

- Wiem.

Shinsou westchnął i wyciągnął telefon.

- Ty idź jeszcze do agencji Hawksa.

- Niby dlaczego?

- Jeśli ktoś ma coś wiedzieć, to on, wierz mi. W trzeciej klasie miałem u niego praktyki i staże. Ten koleś uwielbia być na bierząco.

Katsuki wstał i nawet nie żegnając się wyszedł. Shinsou tymczasem wysyłał niezbyt dokładne wiadomości do wszystkich, którzy chętnie zobaczyliby się z Izuku.






- Jesteś wolny.

- C-co? Jak to!?

- Ktoś anonimowo przelał ogromną sumę pieniędzy i cię wykupił.

Midoriya zacisnął pięści i poderwał się na nogi.

- Jestem mordercą, nie otwieraj tych drzwi do cholery! Zamknijcie mnie!

Policjant westchnął zmęczony i wyciągnął Izuku z celi, którą szybko zamknął.

- Jesteś wolny. Jeśli masz jakieś problemy z indywidualnością, że tak chcesz zostać odizolowany, to udaj się to specjalnego doradcy.

Piegowaty patrzył na oddalające się plecy policjanta. Patrzył i nie wiedział co tak właściwie się stało. Zabił człowieka. Błąd. Zabił ogromnął ilość ludzi. Miał na rękach krew niewinnych, a on tak po prostu powiedział „jesteś wolny"? Czy to był właśnie zawód, jaki wykonywał przez kilka ostatnich lat? Odpuszczanie mordercom? Midoriya poczuł łzy w oczach i ogromnął pustkę w sercu.

Jeśli to wszystko do czego dążył, w co wierzył było tak kruche i proste do obalenia, dlaczego ludzkość tak nienawidziła przestępców, którzy jako zagubieni ludzie nie wiedzący, co zrobić ze swoją indywidualnością, którzy nawet nie mieli się czego bać, to dlaczego kochała kogoś, kto za pieniądze wypuszcza na wolność czyste zło?

Bo tym właśnie się czuł. Złem. Obrzydliwa namiastka człowieka, którą stał się wraz z upływem lat.

Po policzkach spływały mu łzy, gdy opuszczał komendę policji. Drżał kierując się do własnego domu. Szlochał na podłodze w łazience trzymając lufę pistoletu przy skroni.

I nacisnął spust nie czując zupełnie nic.

And The End {BakuDeku}Donde viven las historias. Descúbrelo ahora