67

1.5K 210 201
                                    

Pierwszy szok minął.

Uraraka zaczynała rozumieć, dlaczego żadne z nich nie potrafi już do końca się zrozumieć.

Od liceum upłynęło naprawdę dużo czasu. Wszystkie wspólne wspomnienia, pozostaną tylko wspomnieniami. Dawnych osób, dawnych przygód. Żadne z nich nie jest już tym samym człowiekiem.

Każdy przeszedł na tyle dużo, by zmienić siebie. Zmienić swoje poglądy, priorytety, zachowania. I jedyna osoba, która zdawała się temu nie ulegać, trzymać się z dala od tragedii i katastrof, siedziała na przeciwko niej w poczekalni do psychologa.

- Kirishima, wszystko dobrze? Blado wyglądasz.

- Dzięki, Ocha, wszystko dobrze. Trzeba zdobyć się na odwagę i poprosić o pomoc. Tylko trochę się stresuję. Ale jesteśmy dorośli. Musimy umieć radzić sobie z problemami.

- Tak...przykro mi, że tak to się wszystko potoczyło.

- Mi też...czuję się, jakbym już nigdzie nie pasowała...

Eijiro z nadzwyczajnym zrozumieniem pokiwał głową, patrząc na swoje dłonie.

- Ja tak samo. Chyba za tym wszystkim nie nadążyliśmy. Za Bakugou, Shinsou...

- Za Deku.

- Kontaktowałaś się z nim?

Uraraka kiwnęła krótko głową.

- Bakugou do niego przyszedł i od tamtego czasu...planuje wyjechać na jakiś czas.

- Może to dobre rozwiązanie, odpocząć od tego wszystkiego. Od tego miejsca.

- Tak, może tak.

Zamilkli. Dziewczyna przysiadła się do niego, opierając o niego głowę. Kirishima także położył głowę na jej włosach, zamykając oczy.

- Dobrze, że cię mam Ocha.

Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.

- No homo, Kirishima.

- Wybacz, zapomniałem, jaka jesteś męska.



- Naprawdę myślisz, że to dobry pomysł.

- Jeśli zajmiesz się kotem, oczywiście.

Izuku spojrzał na Shisnou, który zamiast pomagać mu się pakować, tak jak obiecał, drapał sierściucha, trzymając go sobie na brzuchu.

- Gdzie pojedziesz?

- Najpierw na pogrzeb Iidy, a potem, kto wie?

Oboje milczeli długą chwilę.
Deku zasunął walizkę, prostując się.

- Wrócisz kied-

Urwał, kiedy loczek rzucił się na niego, obejmując go ramionami.

- Oczywiście...nie zostawię przyjaciół tak po prostu.

Shinsou odwrócił wzrok, pesząc się przez taki nagły akt czułości. Poklepał go po plecach.

- Ta, tak, ulżyło mi.

Uśmiechnął się delikatnie.

- Ale nie rycz. No weź, Izuku.

- Przepraszam.

Odsunął się od niego, wycierając załzawione oczy.

- To jak? Widzimy się za...?

- Niedługo, Hitoshi.

Piegowaty posłał mu nieco smutny, ale szeroki uśmiech, przez który Shinsou się zarumienił. Odzwyczaił się od tak szczerego widoku z jego strony. Będzie mu go brakować przez ten czas.

- Dziękuję ci za wszystko.

- To brzmi jakbyś umierał. Przestań.

Midoriya zaśmiał się cicho i spojrzał na wyświetlacz telefonu, na którym widniała wiadomość od Katsukiego.

- Powinienem już iść.

- Muszę cię odprowadzać?

Izuku wywrócił oczami i wziął walizkę w dłoń, przytulając go jeszcze ostatni raz.

- Do zobaczenia.

Pomachał mu, zamykając drzwi. Zszedł szybko po schodach, wypadając na ulicę i rozglądając się za Bakugou, który wysłał mu już dwudziestą wiadomość.

- Oi.

Odwrócił się w kierunku podjeżdżającego samochodu. Katsuki zdjął okulary, wyglądając przez okno.

- Ładuj się.

Midoriya pospiesznie zapakował bagaże do wozu, siadając na miejscu kierowcy. Czuł się nadzwyczajnie lekki. Spojrzał na równie rozluźnionego Katsukiego. W jego przypadku była to jednak tylko maska.

Dopiero do niego doszło, że Izuku znowu zniknie z jego życia na jakiś czas. I mimo, że te kilka ostatnich lat pełne zawirowań, niekończących się problemów i niedopowiedzianych słów, były najbardziej męczącym okresem w jego życiu...czuł, że będzie po prostu tęsknił.

A jednocześnie doskonałe rozumiał i popierał wyjazd chłopaka. Oboje go potrzebowali.

- Pamiętasz, o co mnie zapytałeś po pijaku?

- N-nie za bardzo.

- Odpowiedź brzmi tak.

- Tak?

- Tak. Kocham cię. Chyba tak mogę to nazwać.

- ...

- Nic mi nie powiesz? Chyba zasługuję na jakiekolwiek idiotyczne „dzięki".

- Ja..Kacchan...nie mam pojęcia, co zrobić. Wiedziałem już o tym trochę wcześniej i...sam coś do ciebie czułem. Nie jestem pewny, czy się nie minęliśmy w naszych uczuciach. Chciałbym zacząć wszystko od nowa...

- Czyli nie masz miejsca w przyszłości dla nas? Kociarza, tego pucołowatego pieroga?

- Nie...to nie tak.

- Dla mnie?

- Jak mam pokochać kogoś innego, skoro nie jestem w stanie pokochać siebie? Jak mam żyć, będąc tak strasznie pogrubionym we własnej głowie? Muszę zacząć od nowa. Zacząć od siebie. I dopiero wpuszczać do swojego życia innych. Nie chę już nigdy więcej nikogo skrzywdzić...szczególnie ciebie, Kacchan...

- A więc będę czekał.

- Słucham?

- To słuchaj, bo dwa razy nie powtórzę.

Katsuki podszedł do niego, wyciągając jedną dłoń z kieszeni. Złapał go za policzek, gładząc go po piegach. Moim skromnym zdaniem powinien jeszcze zedrzeć grymas gniewu z twarzy, jednak...

- Nie pamiętam kiedy, po co i dlaczego, ale coś do ciebie poczułem. Nie podoba mi się to. Jesteś miernotą życiową. Dziwnie pachniesz i wyglądasz. I ciągle beczysz. Masz beznadziejnych przyjaciół. Beznadziejnych dla mnie. Ale jako jedyny potrafiłeś lubić mnie od początku, do końca. Odwdzięczam się tym samym. Masz przejebane. Tak samo, jak ja.

Objął go jedną ręką, nie mogąc dłużej patrzeć mu w oczy.

- Wyjadę. A jak wrócę, dam ci odpowiedź.

- Egoista.

And The End {BakuDeku}Where stories live. Discover now