68

1.5K 194 89
                                    

I Izuku jak powiedział, tak zrobił. Wyjechał.
Mimo iż uprzedził, wszyscy bez wyjątku dalej mieli niejasne przeczucie katastrofy i niepokoju.

Z czasem wrócili do normalnego biegu życia. Nie porzucili prób nawiązania kontaktu z Deku, ale nigdy nie dostawali odpowiedzi.

Czas płynął.

Paradoksalnie jedyną osobą, która zawsze była niedaleko Midoriyi, był Dabi.
Pod pretekstem śledzenia go dla Ligii Złoczyńców, miał na niego oko.

Tymczasem Katsuki, prowadzący samotnie agencję, czuł się...no samotnie.

Pierwszy raz w życiu nie potrafił zająć się sam sobą. A raczej pierwszy raz w życiu nie miał ochoty zajmować się sam sobą.

Po takim czasie latania i niańczenia Izuku, w większym, lub mniejszym stopniu, nie umiał sobie poradzić z takim spokojem w życiu.
Czuł się niepotrzebny.

Siedząc w mieszkaniu, po długiej, bardzo długiej rozmowie z Kirishimą, dotarł do niego dogłębnie i dosadnie, sens tej rozłąki.

On także nie potrafił czuć się dobrze sam ze sobą.

Zapytał o to także Kirishimę i pierwszy raz w życiu widział, jak jego przyjaciel płacze rzewnymi łzami.

Siedząc w mieszkaniu, patrząc się na zegar, którego wskazówki nadal nie chodziły, myślał nad faktem, że chyba wszyscy za szybko dorośli.

Że w liceum powinni się nadal bawić. Czerpać z życia. Przez pierwszą klasę przynajmniej, egzystować w wyimaginowanej bańce, z doskonałości życia superbohaterów.

Bądźmy szaleni.

Najzwyczajniej w świecie, bądźmy nadzwyczajni i nie dajmy strawić się uczuciu, że już zrobiłem wszystko, że jestem już zmęczony, że więcej nikt mnie nie potrzebuje.

Dlatego Katsuki pierwszy raz w życiu postanowił urządzić imprezę.

Pluł sobie w brodę za ten pomysł i że pozwolił przyjść nawet Minecie. Nawet klasie B. Nawet klasie C.

Pluł sobie w brodę za fakt, że ta zachcianka prawdopodobnie nic nie naprawi.
Ale gdzieś tam, po ciuchu, w środku łudził się, że problemy zniknął, utopione w pączu.

Żadnych toastów za nas, za przyszłość, za zmarłych, za strudzonych.

Żadnych rozmów o pracy, o problemach.

Przekraczając próg wynajętego przez Bakugou domu na przedmieściach, można było przeczytać tabliczkę, z odręcznie napisanym przez Eijiro, logiem „bawcie się".

I były to słowa zbyt oczywiste, żeby dłużej się nad nimi pochylać, ale zarazem zbyt cudowne, żeby się nie wzruszyć.

To, co działo się na imprezie, niech tam pozostanie. Dla każdego z gości będzie to moment w życiu, zawieszony w czasie.
Niepasujący do reszty wspomnień, rutyny.

Powiem tylko tyle, nikt nie płakał.

Dlatego wy też się bawcie i też bądźcie szaleni.

And The End {BakuDeku}Where stories live. Discover now