48

2K 223 62
                                    

Strzał.

Po raz kolejny. Po raz kolejny muszę rozpocząć opowieść w ten sposób. Po raz kolejny jestem bezradna w obliczu tego, co musiało się stać.
Co zrobił Deku.
Tak samo bezradna, jak on.
Tak samo bezradna, jak wy.

Martwe ciało Nezu upadło na ziemię. Krew zaczęła rozlewać się po podłodze. Bakugou leżący w kącie, kurczowo trzymał się za brzuch, w który kopnął go Midoriya. Splunął krwią i uchylił jedno oko.

Piegowaty przeciągał się i przecierał kark, jakby obudził się z naprawdę długiego snu.

- I czy to było takie trudne?

Mruknął sam do siebie, przeładowując broń. Spojrzał w stronę Katsukiego, który zaczął podnosić się z ziemi. Blondyn ruszył na niego gwałtownie, ale powstrzymały go taśmy.

Spojrzał w bok. Dostrzegł Sero i Shinsou.

- Puszczaj mnie! Puszczaj mnie do kurwy nędzy, bo ciebie też zabiję!

- Co ty odstawiasz. Znowu.

Hitoshi uniósł brew.

- Ten debil-

- Uspokój się.

Katsuki jak na zawołanie przestał się zapierać. Sero zabrał taśmę i spojrzał na rozbawionego Izuku, przełykając ślinę. Shinsou podszedł do Deku.

- Co tu się...

Nie dokończył, bo Izuku walnął go pistoletem w skroń. Złapał jego zwiotczałe ciało i przyłożył mu lufę do głowy.

- Nie ruszaj się, bo zajrzymy, co mu siedzi w czaszce.

Uśmiechnął się szeroko, ale Sero nie dał się zastraszyć. Wyrwał mu broń taśmą i wymierzył w niego.

- Midoriya, nie wiem co się stało, ale widziałem w wiadomościach, co się z tobą ostatnio odstawiało. Dlatego nie mogę być dla ciebie teraz zbyt miły.

Hanta zmarszczył brwi, ale uśmiechnął się lekko. Liczył, że Izuku mimo wszystko zaraz się uspokoi. Wierzył w niego. Wierzył w swojego dawnego przyjaciela.

Midoriya w ułamku chwili pokonał dzielący ich dystans. Hitoshi nie zdążył upaść na ziemię, a piegowaty z całej siły kopnął Sero z kolanka w brzuch. Podtrzymał go w pionie za ramiona, patrząc zarumieniony na krew, wypływającą z jego ust.

- Jesteście tacy fajni. I takie fajne jest to ciało. Zatroszczył...zatroszczyłem się w końcu o siebie.

Rumieniec na jego twarzy jeszcze bardziej się pogłębił i wypuścił Hante, pozwalając opaść mu na podłogę.

- I-Izuku...

- Tak?

Midoriya odwrócił się do lekko uśmiechniętego Shinsou.

- To koniec. Usiądź i wytłumacz, co tu się dzieje.

Deku podrapał się zdziwiony po głowie. Hitoshi podniósł się do klęczek przerażony.

- Powiedziałem, wytłumacz nam to wszystko.

- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z faktu, że wydajesz polecenia innej osobie. Ja nie jestem Izuku.

Zielonowłosy spojrzał na niego już bez uśmiechu. Podszedł do niego i wymierzył bronią w jego stronę.

Do pokoju nagle wparowała kolejna osoba. Był to Dabi. Midoriya spojrzał na niego kątem oka i złagodniał nieco.

- O, czyli już się przebudziłeś.

- Taa. Wszyscy już są?

Zabrał broń. Nie potrafił go postrzelić. Zbyt dużo znaczył dla Izuku.

- Tak, chodźmy.

Shinsou wyrwał się, żeby złapać Deku, ale upadł na ziemię. Zaczął czołgać się w jego stronę, na co Izuku zaśmiał się głośno.

- Weź ty lepiej skorzystaj z mojej dobroci i sobie jeszcze pożyj.

Kiedy zamykał drzwi, spojrzał jeszcze na Bakugou, który patrzył się pusto w przestrzeń, ale jego szczęka drgała. Spuścił wzrok i odszedł wraz z Dabim.

Dopiero teraz Shinsou zorientował się, że go nie uwolnił Bakugou, od swojej mocy. Kiedy to nastąpiło, Katsuki zemdlał.

- Midoriya!

Hitoshi krzyknął resztkami sił za chłopakiem i także opadł na ziemię, zaciskając pięści.

And The End {BakuDeku}Where stories live. Discover now